piątek, 19 grudnia 2014

Soren Gauger "Nie to/Nie tamto" - zło wisi w powietrzu.

- Marcin tu coś wisi w powietrzu.
-co?
-Coś złego. Jak ty możesz tu mieszkać?

(Rafał P. podczas nocy sylwestrowej w Suszu rok 1993/1994)

Soren Gauger – Kanadyjczyk od piętnastu lat mieszkający w Polsce zarzucił mi pętlę na szyję swoją książką pt. „Nie to/Nie tamto”. Opowieść zawartą w niej podzielił na dwie, niezwiązane ze sobą, części, czyli na „Nie to” oraz „Nie tamto”.
Pętla zarzucona już w pierwszych zdaniach z każdą stroną zaciska się coraz bardziej, by w końcu wyhuśtać mnie od czubków placów, po kleksa w majtki. Zasada jest niby prosta, śniąca się i kusząca do samodzielnej realizacji od dawna, od filmów Tarantino również. Gauger rozpoczyna kilka osobnych historii, które w końcu krzyżują się ze sobą, dochodzi do spotkania bohaterów. Sielska atmosfera, drobnomieszczańskie kokieterie, uśmiechy, cała ta pruderia i forma doczeka się tragicznego końca, jak zresztą zdążyliśmy się już przyzwyczaić w rzeczywistym otoczeniu. Gauger wyrywa nam nas z naszego bloku, rady pedagogicznej, z naszych przyławkowych podszeptów o sąsiedzie, o jego dziecku itede. Wszyscy mamy dobre chęci, każdy jest taki dobry, mamy swoich specjalistów, jesteśmy dla siebie życzliwi. Nie mówimy sobie całej prawdy, by nie urazić. Czy takie zachowanie to właśnie to? Pytam jako pedagog. Oj, Chyba jednak „nie to”.

„Nie tamto” to już osobna historia.
Niepokojąco jednak tożsama z pierwszą częścią, która zmierzała do odkrycia zła uśpionego w człowieku. Skąd to zło? To zło metafizyczne czy wynikające z szerokości geograficznej, na której ma ono żyzną glebę? Być może i to, i tamto. Bohater pierwszej części pozbywszy się brzydkiego guza na szyi postanawia odpocząć podczas lektury poleconej mu przez oderwaną od rzeczywistości kobietę. Przedmowa tej lektury sugeruje, że akcja toczy się w Polsce, czyli w miejscu, gdzie nawet optymizm jeździ na czarnym koniu.
I od początku do końca drugiej części książki nie jestem pewien, gdzie zaczyna się, gdzie kończy cokolwiek. Narrator zmienia tożsamości, zmienia się jego stan świadomości. Akcja pętli się a jej bohaterowie są co najmniej wyrwani z psychodelicznego obrazu, nagle przebudzeni na obcej sobie planecie, którą chcą rozpoznać. To co się dzieje, mogłoby się nie dziać lub dziać inaczej i gdzieś indziej. Nie o to chodzi i nie o tamto też, żeby była jasność.
Po przeczytaniu książki wiem, przekonałem się kolejny raz, że trzeba być czujnym. Nie zawsze to co wiedzę, jest tym, co widzę. Mało tego, swoim uczuciom też nie można zawierzyć bezgranicznie. Jak żyć wobec tego? Chodząc po linie nad przepaścią. Można tę sztukę oswoić do stopnia włożenia rąk do kieszeni podczas spaceru. Tak pisze Soren Gauger.
„Nie tamto” o tyle wiąże się z pierwszą, że wyłania się, podobnie jak pierwsza część, ze sztuczności, stylizacji, jaką są pozostałości murów obronnych w Suszu. Trwa w tych strzępach duma minionych czasów, ale to jednak nie nasza tylko krzyżacka duma. Do tego już poszarpana i pożółkła jak stare listy od Elki.
Nie wiem, co jest rzeczywistością. Dochodzą do mnie głosy różnych epok wystrzeliwane przez napoleońskie armaty ustawione w miejskim parku. Nie wiem czy to czytaliście, ale mnie kojarzy się ta książka przede wszystkim z tymi armatami.
Ostatecznie i tak chodzi przede wszystkim o tezę, jaką bohater słyszy z ust portretu:
„Podstawową kwestię, którą sam musisz rozstrzygnąć (…) stanowi pytanie: czy piwnica istnieje, czy nie. Jeśli bowiem uznasz, że ona gdzieś tam jest, potem zaś uda ci się ją odnaleźć, wtedy nic na świecie nie zdoła sprawić, że jeszcze kiedyś zwątpisz w jej istnienie. Możemy gromadzić naszą wiedzę – nie mówiąc już nic o naszych złudzeniach – niemożliwym jest jednak, aby coś od niej odjąć.”

Trudno powiedzieć, ciężko przechodzi przez gardło, że rozmowa z obrazem wydaje mi się kluczem do tej książki. Nie szukałem żadnego klucza. Przyszło mi tylko do głowy podczas czytania, że rozmowa o potrzebie materializowania swoich marzeń, pomysłów; uzależnienia od tego, co już się stało, że to jest sednem tej książki. Nawet jeśli nie, to już się we mnie wydarzyło i niestety, nie potrafię się tego pozbyć. Wszystko inne jest sztukaterią.

Pisarz próbuje oddziaływać na czytelnika, wywołać emocje świadomie dokonując zabiegów w konstrukcji. To cenne we współczesnej prozie przesyconej „zabiegiem” przyczynowo-skutkowym. Do tego zabawa konwencją opowieści ludowej, może baśni, thrillera podpowiada mi, że nie powinienem się zdziwić, gdyby przedwojenny mnich szczycił się elektrycznym czajnikiem.

Ostatecznie jesteśmy trochę budująco rozbici po książce Sorena Gaugera. My, to znaczy, ja i ten, o którym ciągle myślałem, że ją czyta. Jest jeszcze ta ona, której w myślach czytałem. Zazwyczaj jest blisko, ale tym razem postanowiłem nie czytać jej na głos.
Wszystko i tak zmierza do tragedii, spełnia się złożeniem ofiary z życia. Dobrze, że ofiara złożona jest czytelnym językiem, wnikającym głęboko do sedna sprawy, a jednocześnie bez przykrej nachalności pierwszoosobowego narratora. On skulony w ciemnym kącie uznaje wszystko za obraz zbyt zamazany, by go komentować, żeby niby-sparafrazować cytowanego przez Gaugera Pomponiusza. Wydarzenia serwowane w formie podania ludowego, któremu nie obca jest fantastyka, zaogniają moje relacje z rzeczywistością podczas czytania książki. Duszna, ciasna atmosfera klasztoru, dzielenie jej murów z dwoma podejrzanymi, podejrzliwymi, podtruwającymi się wzajemnie ojcami podpowiada mi, że muszę się ewakuować ze swojej zagrody, choćby na chwilę. Wizyta ojca i jego stawianie warunków przypomina mi moje bredzenie do uczniów. Dzięki książce Sorena Gaugera mamy możliwość konfliktowania się z samym sobą, co bywa pożyteczne. Dodaję do walorów książki jeszcze tę atmosferę dusznego klasztoru w pozbawionym wygód anturażu. Błoto, niepokój, chłód i pleśń. Kojarzy mi się z filmami  takimi jak „Hostel” i książką poetycką Gajdy pod tym właśnie tytułem. A i tak najbardziej książka ( w dwóch swoich częściach) oddaje atmosferę mojego miasta podczas deszczowych, grudniowych dni.
Tak, debiut polskojęzyczny Sorena Gaugera wprowadza dużo fermentu do świata czytelnika. I taka książka zawsze ma swoją honorową półkę w piwnicy. Kto przeczytał wie, że piwnica, wbrew swemu przeznaczeniu, przedłuża życie, ratuje.



Soren Gauger, "Nie to/Nie tamto" korporacja ha!art, Kraków 2014

1 komentarz:

  1. Właśnie niedawno kupiłem tą książkę :) zobaczymy jak przeczytam cała :)

    OdpowiedzUsuń