czwartek, 29 września 2011

Ściszam i wymazuję

Ściszam i wymazuję

Tym samym stoję swobodnie a wokół stado krów
nic nie słyszę domyślam się tylko że czegoś chcą
wstaję i robię ciepłe mleko bo się nie zamkną
powoli zapominam że to krowy, że jest powietrze
które owija wszystko i ciągnie ze sobą

Ściszam i wymazuję

Powoli znikacie wraz z nocą w ciszy dającej mowę ryb
nie wiem tylko czy jest już widno, jest już dzień?
działalność gospodarcza zakończona fiaskiem
dług publiczny rośnie jak paznokcie na kacu
po co ściszać i wymazywać
i tak wszystko trwa drży po swojemu
kpi z ilości lektur w szkole denominacji powieści
proszki premia zimna zupa kapcie odkręcić grzejnik
robić ruchy ruchającego.


A niech tam kurwa będzie coś mojego

wtorek, 27 września 2011

Grzegorz Kwiatkowski, "Powinni się nie urodzić"

Grzegorz Kwiatkowski odsłonił się z kolejnym tomem wierszy. I tu zaskoczenie dla wielu miłośników tej intrygującej poezji. Tym razem nie przeczytamy nic nowego. Zarazem jednak jest to zupełnie nowa odsłona Grzegorza Kwiatkowskiego A jak to uczynił ten człowiek? Ano opublikował raz jeszcze trzy tomiki poezji, które już widziały światło dzienne, ale tym razem pod jednym szyldem zatytułowanym „Powinni się nie urodzić”. To trzy książki, które należy czytać razem, co więcej, ważna jest tu chronologia wydarzeń. Czytajmy te książki w kolejności ich wcześniejszego publikowania, czyli: „Przeprawa”, „Eine kleine todesmusic” oraz „Osłabić”. 
Dwujęzyczna wersja książki, tzn. w języku polskim i angielskim możemy teraz czytać, opublikowana została przez Off Press. Ręcznie zszywane egzemplarze zdają się mówić, że mamy do czynienia z dziełem niepodobnym do całej rzeszy publikacji, z jakimi mamy do czynienia w podupadających księgarniach w całej Polsce. 
Co daje nam ponowny zakup książki, która składa się z tego, co już znamy? To dla mnie ważne pytanie, ponieważ od dłuższego czasu próbuję zrozumieć sposób myślenia przeciętnego inteligenta, który dwieście razy wycałuje złotówkę zanim wyda ją na coś, co pokryte jest drukiem. Otóż chodzi właśnie o to, że prócz wierszy w języku angielskim  podanych tym razem jednocześnie z ich polską wersją, niewiele się zmienia dla posiadacza złotówki. Niemniej przy odrobinie wyobraźni możemy sobie zdać sprawę z tego, że tym razem trzymamy w ręku CAŁOŚĆ. Wcześniejsze tomy były jedynie elementami wcześniej pomyślanej całości. Powinni się nie urodzić wcześniej, chciałoby się powiedzieć. Powinni wyjść dopiero teraz w trójkę. 
Okładka również sugeruje, że to jedna całość. Na niej nic wielkiego, profil autora. Nie od razu jednak pokazany w całości. Pierwsza książka, to pierwsza część profilu, że tak się brzydko wyrażę.
A teraz zupełnie subiektywna ocena. "Eine kleine todest music” to część, która dopiera teraz do mnie dotarła w pełni. Wcześniej wydawało mi się, że Kwiatkowski tym tomem odjeżdża w sobie nieznane tereny, że gubi się w języku i temacie. W porównaniu do „Przeprawy” jakby przestał być tym samym poetą. I wbrew niektórym głosom uważałem ten tom za gorszy, mniej wyraźny. Teraz widzę, jak bardzo się myliłem. I właśnie dlatego warto czytać „Powinni się nie urodzić”. To propozycja, która rzuca inne światło na każdą część. Całość jest jeszcze mocniejsza od pojedynczych części.
Dopiero teraz widać jak w Kwiatkowskiego uderza fakt że żyje. Jeszcze mocniej powracają pytania po co tu jestem, kim jestem. Na szczęście nadal nie wiem, kto dokładnie nie powinien się urodzić. Tajemnica jest najlepszą zachętą do dalszego życia.



Grzegorz Kwiatkowski, „Powinni się nie urodzić”, Off Press 2011