środa, 29 czerwca 2011

Salon ciekawej książki


I Salon Ciekawej Książki odbędzie się w terminie 9 – 11 grudnia w Hali EXPO w Łodzi. Jest to nowa inicjatywa Międzynarodowych Targów Łódzkich.

wtorek, 28 czerwca 2011

Tomasz Białkowski w Szafie


W nowym numerze kwartalnika Szafa wywiad z Tomaszem Białkowskim. Prozaik mówi:

"Należę do tego rodzaju twórców, którzy przy pracy potrzebują zupełnej ciszy. Nie ma mowy o słuchaniu muzyki, odbieraniu telefonów, domofonów. Listonosz puka do drzwi i robi się problem, bo jego grzeczne „dzień dobry” odbieram jako atak na moją osobę. Mam układ z żoną polegający na tym, że w czasie pisania nie informuje mnie o jakichkolwiek sprawach, te mogą poczekać do popołudnia."

Reszta słów tu: http://szafa.prezentacje.pl/


piątek, 24 czerwca 2011

Przemysław Owczarek, "Pasja"



Nie jestem w stanie docenić poezji Owczarka w pełni. I pewnie wcale nie o to chodzi, by umieć powiedzieć, co dokładnie w wierszach tych przykuwa uwagę, jakiego sposobu użył, by pomóc wyobraźni śnić na jawie. Każdy kto czytał książkę Przemysława Owczarka „Pasja” spotkał się ze światem tak mocno wykreowanym W WYOBRAŹNI AUTORA, ŻE ZASŁUGUJE TEN ŚWIAT W PEŁNI NA MIANO LITERATURY. Tomik podzielony na cztery pasje: wiedzenia, dzielenia śnienia, uzdrawiania. Składnia tych wierszy jest na tyle gęsta, „owczarkowa”, by śmiało mówić o pasji pisania poezji. Motyw ojca, pojawiające się postacie biblijne z całym swoim bagażem semantycznym budzą skojarzenia z męką pańską, czyli z chrześcijaństwem. Jednak boję się, że może to być nadinterpretacja. Zupełnie co innego trzyma przy tej książce. Są to obrazy, skojarzenia poety. Sama postać ojca np. w wierszu „Wkrótce” znaczeniowo nie jest jednoznaczna. Przeplatając się z nawiązaniami do postaci bliblijnych, np. Mojżesza wskazuje, że mam do czynienia z wypowiedzią aspirującą do rangi czegoś uniwersalnego.
Liczne cytaty poprzedzające wiersze, tak zwane motta, próbują mnie naprowadzić na trop. Gdzie mam szukać sensu wiersza. Traktuję to jednak jako zabawę w podchody. Tak też można, ale niekoniecznie trzeba. I tak wiersze napisane są na tyle sugestywnie, że można dokądś dotrzeć.
Podoba mi się ta książka, chociaż jak na razie wolę i tak wiersze bardziej bezpośrednie. Owczarek stara się oczarować słowem, rytmem. Wprowadza rekwizyty tak zaskakujące, że można ulec złudzeniu, że ma się do czynienia z czarodziejem. Kwestia gustu nie może jednak ważyć na opinii o „Pasji”.
Kupujcie! Wakacje. Lato ze swoim upałem sprzyja uciekaniu do piwnicy.


Trzynaście muz na dobę

wieczór, piekielny atak boskości, sto tysięcy Buddów
o melancholijnych twarzach oddawało mocz
na cztery strony świata. gdyby przechodził tamtędy Cioran,
splunąłby z zachwytu. zaprawdę żyje ten, kto łowi
słowo z gorących źródeł. doskonała symetria.

świt. epoka biletów. kochałem się z tobą w butiku
ruda dziewczyno z sutereny. na co ci wiara w silikon?
będziesz łkać i twoje ciało powije szkielet. pewnego dnia
kruk położy na progu beznogą lalkę. docenisz jej smak.
słońce otworzy oko w kuli deszczu. powstanie kantata

południe o dwunastu tonach. czas, żeby aktor wyszedł.
widownia wybaczy mu samobójstwo. parszywa audycja.

odsłoń piersi. wtedy przedmioty

zaczną płakać.


Przemysław Owczarek, "Pasja", WBPiCAK, Poznań 2011

czwartek, 23 czerwca 2011

IV Konkurs Poetycki im. T. J. Pajbosia 2011

1. Organizatorem konkursu jest Staromiejski Dom Kultury w Warszawie oraz redakcja kwartalnika literackiego „Wakat on-line”.

2. Konkurs jest przeznaczony dla osób, które ukończyły szesnasty rok życia i ma charakter otwarty – mogą w nim wziąć udział zarówno twórcy początkujący, jak i autorzy z dorobkiem literackim, członkowie związków lub stowarzyszeń.

3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest nadesłanie zestawu trzech wierszy o dowolnej tematyce w pięciu egzemplarzach (każdy zestaw osobno zszyty lub spięty!), w formie wydruku komputerowego w formacie A4. Wiersze powinny być opatrzone godłem słownym, a do przesyłki należy dołączyć opatrzoną tym samym godłem zaklejoną kopertę z danymi osobowymi autora (imię i nazwisko, wiek, adres domowy, nr telefonu, adres mejlowy, krótka informacja o dokonaniach twórczych autora).

4. Organizator przewidział dodatkową nagrodę specjalną za czwarty wiersz rozpoczynający się od słów wybranego przez uczestnika cytatu (spośród poniższych):

To nie była historia z pierwszych stron gazet,
Historia szaleństwa i paranoicznych zdarzeń […]
Dezerter, Jeśli

Na pewno znasz te poranki gdy
Wszystko co widzisz obietnicą cudu jest
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć…
Kasia Nosowska, Jeśli wiesz co chcę powiedzieć

Powiedzcie ludzie, jesteście gotowi?
Zimne nerwy, a serca jak prodiż?
Duże dzieciaki, mali chuligani?
Granaty w ustach mogą nam wypalić?
FISH, Jesteście gotowi?


5. Nadesłane utwory nie mogą być wcześniej publikowane (również w Internecie) ani nagradzane w innych konkursach.

6. Termin nadsyłania prac upływa 1 sierpnia 2011 roku (decyduje data stempla pocztowego).

7. Prace należy przesyłać na adres:

Staromiejski Dom Kultury
Rynek Starego Miasta 2
00-272 Warszawa
Pokój literacki

z dopiskiem: Konkurs Poetycki im. T.J. Pajbosia

nr tel. (22) 831 23 75, pokój literacki

piątek, 17 czerwca 2011

Sto lat w szopie

Stoimy na progu wakacji. Młodzież wychodzi z piwnic i wdycha świeże powietrze. Wynikiem bywa muzyka. Grają w szopie i to im wyszło na dobre. Czytałem gdzieś pretensje, że nie mogą grać w jakichś ośrodkach kultury i podobnych instytucjach, które już dawno przestały kreować kulturę, przynajmniej w większości małych miasteczek. Niech grają w szopie i dwieście lat, niech przestaną się ciskać, że nikt im nie robi kariery za publiczne pieniądze. A szybciej zrobią coś ciekawego. Tak jak teraz. Wielu ludzi grało w ośrodkach kultury w naszym mieście i słuch o nich zaginął, przepadli w kronikach. Widocznie szopa bardziej sprzyja muzykom.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Szczepan Kopyt, "Buch".


Przygotowania do Euro 2012 miałem w żołądku, jelitach. Tych jelitach. Przez dwa dni. Koparki, asfalt płynny, schody grożące zawaleniem – wirus. Tyle się mówi ostatnio o nowym szczepie bakterii coli! I nagle buch, nagle bach, bęc.

„nasza estetyka opiera się na kale
a sprzedaż bezpośrednia na solidnej chemii”
(archeology)

Nie potrafię oddać nudy. Siedzenia w domu. Potrzebowałem do pracy, do ludzi. Stłumić, zgasić, odebrać tlen myślom, rozsądkowi, który budzi się w człowieku, kiedy nie ma do czynienia z systemem (obojętnie jakim – oświaty również). Nagle okazuje się, że przez wiele miesięcy ktoś mi nieznany od kogo jednak zależę jechał po mnie jak po łysej kobyle. Wciskał mi kit, który to szit łykałem bez popitki. Przekazywałem go dalej, często w sposób nachalny, tak jak mnie się go sprzedaje. Gdybym się jednak w porę spostrzegł i zwrócił wszystkim uwagę, że źle czynią, że to nie tak, musiałbym się liczyć z przyjściem do mnie urzędnika o nazwisku ZŁA OPINIA. Zła Opinia zanotowałaby, że nie pojąłem zasad kultury osobistej i mam bardzo poluźnioną gumkę, że niby nie rozumiem się na relacjach między ludźmi.
„kultura to wypadek przy pracy”

Żołądek pracował jak betoniarka. Oddawał zaprawę z uporem maniaka, chociaż nikomu ona nie była potrzebna. Wołałem po lekarzy w lęku przed nimi, chciałem do szpitala bojąc się jego zarazków, brudnych ścian, leniwych pielęgniarek, oszukanych lekarzy, zniechęconych lekarzy, zmęczonych lekarzy, pazernych lekarzy, no lekarze są różni, różne mają problemy. Ważne, że się bałem. Na lęku stoi świat.

„musisz się zawsze urzędu bać
co jest urzędem w rzeczywistym świecie
obawiać się choroby wliczać pobyt w szpitalu
w swój plan na najbliższe dni musisz się stawiać
w określonym dniu w określonym mieście
złożyć podpis bać się państw i ich przepisów
których nieznajomość ma ci szkodzić ma zabić (…)”
(zabawa)

„masz oblicza lęku i obliczaj swój lęk”
(ragga)


Leżąc i piszcząc z bólu, myślałem jak łatwo można mnie wrobić w jakieś gówno i wylać na śmietnik. Pozbawiony czci nie będę miał wstępu do żadnego fryzjera w mieście. W barze będą we mnie rzucać kuflami. Wyobrażam sobie, że jestem inny niż jestem i w pracy nie dają mi żyć. Młodzież pluje mi w twarz przekleństwa i inwektywy. I wtedy ja otwieram gębę i stawiam słowo „skurwysyn” za te kilka lat szczania mi do gęby. Co się wtedy ze mną stanie?
Wyobrażam sobie, że idę z tym żołądkiem w plecaku do lekarza. Rzucam mu go na biurko i stawiam słowa: „Miało być kurwa dobrze! A co jest? Widzisz pan jak się żołądek trzęsie, jaki jest zielony? I wyciągam mu z siatki jelita: Popatrz pan coś narobił! Dziurawe i śmierdzi jak z pachy starej pielęgniary. Co on mi na to? Jak podskoczy, to opiszę go do gazety, na forum, na portal, na drzewo, na mur.

„prawo umiera i umiera państwo
umiera prasa i cały inwentarz pojęć”
(prawo)

Co nam pozostaje? Jak się nie pozabijać? Z kim chodzić do kina, komu mówić prawdę? Czy sport to zdrowie, czy mięso szkodzi? Dlaczego kablówka zamienia programy. Dlaczego niektórzy nie lubią koloru białego?

„musisz być wewnętrznie wolny i nieograniczony miej wentyl i wiej
Z jego powietrzem niech będzie tam słońce które grzeje i muzyka co kołysze
musisz mieć właśnie to (…)

ty jesteś medium swojej prawdy która nie szuka definicji i która nie błysz-
czy bo prawdziwy diament jest w ziemi a błysk to okup krwi Babilon bilon
jego prawo i lewo (…)”
(szpitale)




Do książki z wierszami Szczepana Kopyta zatytułowanej „Buch” załączona jest płyta z muzyką Kopyta i Piotra Kowalskiego. Niektóre wiersze z książki są śpiewane na tej płycie.
Cycaty, przepraszam, cytaty pochodzą z tomu „Buch”.


Szczepan Kopyt, „Buch”, WBPiCAK, Poznań 2011

piątek, 10 czerwca 2011

O poezji raczej z musu - rozmowa z Maciejem Gierszewskim


Od lat spisujesz sny. Dlaczego?

Pierwsze moje "próby" literackie polegały, właśnie na spisywaniu snów. Było to bardzo dawno temu, nie wiem dlaczego zacząłem je zapisywać, nie pamiętam. Pewne jest, że nadal to robię, spisuję swoje własne sny, zapisuję sny, które mi zostały opowiedziane, przepisuję sny z książek, gazet, blogów... Dlaczego? Niektórzy zbierają znaczki, inni monety, jeszcze inni kartki pocztowe, a ja zbieram sny. Taki „kompleks kolekcjonera”, jak się już raz zaczęło, to ciężko przestać, ciężko skończyć.

Czy sny bywają inspirujące? Zapładniają Twoja poezję?

Sny bywają inspirujące, w końcu to odrębna rzeczywistość, w której wszystko jest możliwe, w której wszystko może istnieć razem i od razu. Staram się nie przelewać onirycznych opowieści do swoich wierszy, czyli - odpowiadając wprost na Twoje pytanie - nie zapładniają one mojej poezji, nie pozwalam im na to. Gdy siedzę nad białą kartką, na której za chwilę zacznę stawiać słowa, to widzę rój onirycznych plemników, zdążających do niepokalanego jaja kartki. W takich wypadkach biorę gazetę, zwijam ją w rulon i zaczynam je regularnie tłuc. A tak bardziej poważnie, to pamiętam jeden wers, który mi się przyśnił i który wplotłem dosłownie do jakiegoś wiersza: "łapy łabędzi w lodzie ogryzione przez psy". A w "Profilach" jest wiersz "7 snów z nazwiskami", ale jest to tekst zbudowany z całych snów, kiedyś spisanych, które tylko połączyłem w wiersz.

Jeśli już mam się do czegoś przyznać, to sny zapładniają moją prozę. Większość opowiadań przeze mnie napisanych, jest zbudowana z wyśnionych motywów. W "Luźnych związkach" jest opowiadanie "Wycieczka do Hajfy", które zostało napisane na podstawie onirycznego objawienia.


"Luźne związki" to dla mnie zalecenie, by nie angażować się zbytnio z rzeczywistość, otoczenie. Mam racje? Jeśli tak to dlaczego?

Marcin, jestem, jako autor i jako człowiek, daleki od tego, aby komukolwiek cokolwiek zalecać. Mogę mówić jedynie o sobie i do siebie. Może faktycznie, zalecam sobie, aby nie mieć za głębokich relacji z rzeczywistością. Tak jest lżej. Tak jest łatwiej. Przecież życie samo w sobie i tak boli, więc po jaką cholerę wbijać sobie dodatkowe szpilki pod paznokcie? Wystarczy monotonia codzienności, już samo to może człowieka zabić, a jeśli nie zabić, to chociaż przyprawić o jakąś ciężką chorobę, którą leczą w pokojach bez klamek.

Ja wychowałem się w małym mieście, miałem szczęście wzrastać wśród ludzi, znajomych, kolegów, dla których miarą każdego kroku jest zaangażowanie. Znam ludzi, którzy dla muzyki, dla swoich artystycznych działań rezygnowali ze sławy, bo uważali, że ona zniszczy ich sztukę. Teraz nie mają ani sławy, ani sztuki, ale gdyby się urodzili ponownie, nie zmieniliby ani trochę swoich decyzji. To brzmi jak wyidealizowany świat. Co ty na to?

Jestem święcie przekonany o tym, że w życiu należy robić tylko te rzeczy, które sprawiają nam niekłamaną przyjemność i radość. Czy należy "się sprzedawać"? Mam wrażenie, że właśnie o to pytasz. Myślę, że to zależy tylko od psychicznych predyspozycji. Niektórzy muszą stać, aby czuć się szczęśliwymi, wysoko na świeczniku i zrobią wszystko, aby się tam znaleźć, bo dopiero wtedy czują, że żyją. A inni wolą, gdy "świecznik" przechodzi do nich, gdy prosi, błaga, kusi, łudzi i wtedy mogą lekko się nagiąć, siebie oszukać, bo to niby nie oni zabiegali, a o nich zabiegano. A jeszcze inni, grupa twoich znajomych, woli odmówić i nie wstępować na "świecznik". Odmowa jest pozorna. W każdym razie strategii jest wiele, są różne, która jest dobra, słuszna, właściwa? Nie wiem. Ja staram się robić swoje, lubię właśnie tak. Niezależnie od tego, czy wstępuję, czy mnie się wypycha.

W wierszach z tomu „Luźne związki” zarejestrowałeś wiele szczegółów dnia codziennego. Nie ukrywam, że lubię takie kadry zarejestrowane na papierze, które uciekłyby bezpowrotnie, gdyby nie oko i pióro autora. Co powiesz jednak na tematy, he, na nowy wiek? Czy jest jakiś temat, który warto podjąć w drugiej dekadzie XXI wieku?

A czym wg Ciebie powinny/mogą się różnić tematy podejmowane przez poetów w XXI, od tych podejmowanych w wieku XX? Na czym ma polegać jakościowa różnica? Czy może być jakościowa różnica? Czy powinna być jakaś różnica? Moim zdaniem: Nie! Broń Cię Panie Boże. Warto podejmować te same tematy, jakie warto było podejmować w ubiegłym wieku. Warto podejmować tematy, które są żywe. Pewnie od razu będziesz pytał: "Co to są żywe tematy?". Otóż wg mnie to tematy, które dotykają. Nie pozostawiają czytelnika biernym, letnim (aby użyć słów znanych już od tysiącleci: "A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich" (Ap 3:16)). Dla mnie zasada jest dość prosta: pisać powinno się o tym, co dotyczy i dotyka osobę stojącą/siedzącą obok poety.

Oczywiście, że data nie może przerwać pewnej ciągłości. Oczywiście, są tematy uniwersalne, do których ludzie powracają, bo taka jest wręcz ich biologia, hehe. To oczywiste, że dla człowiek mówi o tym, o czym chce i jak chce bez względu na wszystko. Pytałem o to, czy dziś wyłania się coś nowego na horyzoncie. Świat zmienia się do tego stopnia, że pojawiają się nowe tematy? Czy raczej poezja idzie w kierunku eksperymentów językowych na płaszczyźnie leksykalnej, składniowej?

Myślę, że świat nie zmienia się wcale aż tak bardzo, jak nam się to czasem, na pierwszy rzut oka wydaje. Pojawiają się nowe media, szybki i megaszybki przepływ informacji, inna (uproszczona) jakość i forma komunikatu. Jednak to nie są zmiany, które powodują nagły wybuch nowych tematów poetyckich. Nadal jednym z głównych tematów poetyckich pozostaje: ja/my w świecie, ja/my wobec świata i odwrotnie naciski i oddziaływanie typu świat na mnie. Nie uważam, żeby tematy zaangażowane (z grupy życie w/z korporacją, konsumpcjonizm, polityczność), były tematami nowymi. Nie są to tematy nagle odkryte, nowe, oświecone.

Czy zamieszczanie w wierszach symboli i rekwizytów kultury popularnej oraz informacji telewizyjnych o działaniach wojennych w Egipcie, Libii czy Tunezji, to coś nowego dla poezji? Nie. Poezja nigdzie nie idzie, jest. A mówi się do czytelnika w taki sposób, za pomocą m.in. eksperymentów językowych, bo to jest dla czytelnika atrakcyjne, rozpoznawalne i zrozumiałe. Ale czy to jest postęp samej poezji? Nie sądzę.

Pozwolisz, że na tym skończę ten wywiad o poezji?

Pozwolę. O poezji ciężko mi się rozmawia. Może łatwiej rozmawiało by mi się o komiksie. Jestem wielkim fanem komiksu, a poezji niekoniecznie. Myślę o poezji raczej „z musu”.

Chciałbyś kogoś pozdrowić?

Tak, przede wszystkim mego kota, Dżejmsa.



Maciej Gierszewski:

ur. 1975, poeta, bloger. Opublikował: „Profile” (Olsztyn 2006), „Luźne związki” (Poznań 2010). Zredagował (ze Szczepanem Kopytem) antologię poetycką pt: „Słynni i świetni. Antologia poetów Wielkopolski debiutujących w latach 1989 – 2007” (Poznań 2008). Prowadzi bloga o komiksach: http://dybuk.wordpress.com . Mieszka w Poznaniu.

środa, 8 czerwca 2011

Konrad Góra, "Pokój widzeń". Intesywna intensywność.


Konrad Góra opublikował drugi tom poezji. Tym razem zatytułował go „Pokój widzeń”. Piszę o nim (nie będę pisał wiele), ponieważ jak już ktoś pisze cokolwiek, to powinien napisać o tej książce. Czytam ją, ponieważ jak ktoś czyta, to powinien też przeczytać tę książkę. Tak jest dlatego, że ja tak mówię, to primo. Po drugie, ponieważ to druga jego książka i tak samo dobra. Nieczęsto się to zdarza. Dlatego nie wspomnę o tym, że gubię się w tematach podejmowanych przez Konrada Górę. Nie będę się rozpisywał na temat tego, że taka „intensywność intensywnego” języka w końcu podważa moją wiarę w możliwości wyrażenia czegoś słowami.
Jedno jest pewne: natłok wątpliwości jakie budzą się wobec otoczenia po lekturze „Pokoju widzeń” odbiera oddech, chęć do oddychania. Ilość paradoksów, hiperboli pojawiających się w książce pozwala myśleć, że ma się do czynienia z jakąś barokową wizją świata. To by się nawet zgadzało, bo u Konrada Góry radość podaje rękę śmierci, końcowi. Życie człowieka wydaje się niewiele więcej warte od morskiej fali, żeby się wysilić na grafomańskie porównanie. Poeta obnaża tym sposobem, powiedziałbym, biologiczność naszych pasji, namiętności, wiary. Że spsiło się to wszystko.

popatrz na to inaczej: im ten ktoś
nie umarł, teraz obnoszą się jego odejściem
jako świętem, kiedy niebo grzmi od szczęścia,
którym się dzielimy, bo skończył się chleb.

(Przez frontowe okno)

Sfera sacrum często spotyka się z codziennością w wierszach Góry. Nie wiem czy to zamierzone, nie chciałbym też robić z tego faktu wartości, bo to w końcu żadna nowość. To jednak dla mnie przynajmniej jeden z bardziej widocznych motywów „Pokoju widzeń”. Anafory, paralelizmy składniowe, powtarzające się symbole, powiedzmy też rekwizyty biblijne: chleb, krzyż, ryba, powodują, że niektóre wiersze zyskują litanijny wręcz charakter. Do tego niewybredny język, w którym utrzymane jest tempo jak w dobrym monodramie powoduje, że „pokój widzeń” czyta się jak książkę sensacyjną, hehe. Sposób obrazowania mnie przynajmniej przekonuje, chociaż Konrad Góra nie wydaje się być zafascynowany budowaniem sensualnych obrazów, które nie mają większej treści (czyli myśl czytelniku co chcesz, masz do tego prawo. Ja zaś nie ryzykuję objawiania swoich myśli). Góra z werwą rewolucjonisty wykrzykuje swoje przekonania, podważa kolejne elementy rzeczywistości. Wszystko odbywa się w mięsie słów. Te wersy żyją, poruszają się, zmieniają kolory.

Dlatego powinniście poznać tę książkę.

Przeczytać ją w piwnicy, gdzie wszystko wolno.


MYŚLI SPOD STRUGA

1

Samochód z nadstawką pod pułapem
Nieba podbiera kontener i zaraz
Buldożer oczkuje tkankę – gniazdo
Kłopotliwego światła, w jakim stawia nas małość

2

Naszego języka, a wreszcie natury. Zostaje
Czasu i obrót tarczy gładko oprawia twoje nic-
Niemówiące oblicze, a jego pisklęta żmudnie kwilą
Gwarem trwania, drogą ogłuszenia

3

Źródło ognia wnika w spoiny. Bestia
Pozostanie syta w raju; bestia i jej ślepe
Małe, zagrzebane w sierści. Niebo
Przerzuca się dotąd, póki nie weżre się
W grunt, warstwa za warstwą lęgnie się

4

Nowa bestia i szczepi wiarę ledwie o pamięć za
Wcześnie, pokolenie za pokoleniem syci i poi jej ludzką
Część na wytracenie tekstem już zapisanym, byle życie na
Odwrót. Widzę drzewo: jego sęk starczy złamać o
Kłykcie, żeby uczuć, jakie jest pełne siebie, kiedy jeszcze

5

Korzeń, jeszcze pięść, jeszcze oko, jeszcze wydech, oddech nie.






Konrad Góra, „Pokój widzeń”, WBPiCAK, Poznań 2011

sobota, 4 czerwca 2011

Spotkanie z Filipem Onichimowskim


8 czerwca w Kawiarni Literackiej Centrum książki w Olsztynie odbędzie spotkanie autorskie z Filipem Onichimowskim w sprawie jego książki "Człowiek z Palermo". Kilka słów o książce:





Rozrywka z wysokiej półki


Kto z nas chłopaków nie marzył, by zostać szefem gangu, mieć własną pizzerię i kilku kumpli do pomocy w razie kłopotów? Chyba każdy normalnie rozwijający się dzieciak myślał o tym, by mieć dużo forsy, dziewczyn i piękny samochód. Pieniądze i władza w mieście przychodzą czasem niespodziewanie, człowiek nie jest na to przygotowany. I właśnie takiego bohatera – przypadkowo uwikłanego w przestępcze zamiary i czyny, zbudował Filip Onichimowski w swojej nowej książce „Człowiek z Palermo”.
Książka zaczyna się niewinnie. Oto młody chłopak Paweł, nie zły, nie dobry, ot taki tam młody Polak, który nie widzi sensu tyrania za najniższą krajową w swoim kochanym kraju, włóczy się po świecie, by zarobić coś w obcej walucie, jak najdalej od mazurskich jezior i źródełka cudownej wody w Gietrzwałdzie. Początek powieści Onichimowskiego wróży kolejną historię o problemach socjalno-bytowych. Te jednak zostają w tle, kiedy to główny bohater Paweł wraca z Włoch do Olsztyna, do mamusi. We Włoszech nawiązał współpracę remontowo-budowlaną z Runcem, który ma kontakty z ichnim światem przestępczym, czytaj mafią. Przekazuje młodemu kilka zasad, którymi rządzi się porządna rodzina. Zasady te przydadzą się bardzo w rodzinnym Olsztynie.
Tutaj bowiem zaraz po przyjeździe spotyka Pawła przykra historia – kilku młodych chuliganów obija go i kradnie jego ciężko zarobione pieniądze. To skłania go do decyzji, by zmontować małą ekipę, która odzyska jego ecie pecie a za nie zorganizować pizzerię, nazwać siebie Sycylijczykiem i … jakoś ta historia bardzo lekko, po mistrzowsku brnie w swoją stronę.

Więcej na stronach PKPzin

http://www.pkpzin.pl/index.php?link=_material_view&id=4212&m=8&r=2010&kat=recenzja


Filip Onichimowski, "Człowiek z Palermo", Wydawnictwo JanKa, 2010


czwartek, 2 czerwca 2011

Piotr Macierzyński, "Zbiór zadań z chemii i metafizyki".


Wiersze Piotra Macierzyńskiego towarzyszą piwnicy od około 2002 roku, kiedy to po raz pierwszy spotkałem się z nimi w piśmie Studium. Jego humor, bezkompromisowość sprawiły, że słuchali tych wierszy ludzie, którzy nigdy z czytaniem nie mieli nic wspólnego. Rok 2002 byłby bardzo długi, gdyby nie opowieści o Justynie. Macierzyński zabawia swoja poezją, ale w taki sposób, że rano ma się kaca i bolą wszystkie mięśnie, jak po ruskim spirytusie. Zabawa ta daje specyficzną refleksję, która wcale nie jest właściwa tylko ludziom oczytanym i wrażliwcom.
Nową książkę czyta się tak jak poprzednie. Znajdziecie tu nowe wiersze oscylujące wokół tych samych tematów, nawet bohaterowie tacy jak Justyna pojawiają się gdzieś w kącie. I to jest siła tej książki, chociaż nie wiemy co było, gdyby Macierzyński zmienił stylistykę, tematy, no, na szczęście tego nie robi, bo my lubimy go właśnie za to. Żyję w pewności, może tak jest, że trzeba mieć jakąkolwiek pewność, że moja córka, która urodziła się rok po opublikowaniu „Zbioru zadań …” czytając te wiersze, nie zorientuje się, że są starsze od niej o rok.
„Zbiór zadań z chemii i metafizyki” podzielony jest na dwie części: zadania z chemii oraz z metafizyki oczywiście. To nie wszystko jednak. Jest jeszcze trzecia część: ROZWIĄZANIA oczywiście. Pierwsza część jest o miłości, druga zaś o relacja człowieka z Bogiem i kościołem. To gangsterskie uproszczenie, ale nie polecam nikomu rozwodzić się nad wierszami Piotra Macierzyńskiego. Zresztą pisałem już o nich dawniej.
Kupcie książkę i przekazujcie ją z rąk do rąk. Kradnijcie ją w księgarniach labo z prywatnych zbiorów poety. Jeśli chcecie ją kupić za pieniądze a ich nie macie, zbierajcie butelki, zabierzcie księdzu z tacy, handlujcie kapciami. Wynieście z domu co cenniejsze rzeczy. Nie wierzę, że nie dacie rady zdobyć książki Piotra Macierzyńskiego. Nawet ja ją kupiłem.


***

myślę że fajnie byłoby mieć fajną dziewczynę
tak jak lepiej mieć jeden prawdziwy orgazm
niż trzy udawane

Kasia ma przerwę między zębami jak Adam Wiedemann
i twierdzi że mówię jej tandetne komplementy
ale i tak w nie wierzy

nie jest zupełnie normalna
ma kotkę która nazywa się Wagina
i lubi bawić się gumkami

na razie więcej się całujemy niż rozmawiamy
powiedziała że mogę ją całować we wszystkie miejsca które są odkryte
a ciągle ich przybywa

w Wigilię gdy jechaliśmy nocnym autobusem
Kasia przyznała się że cierpi na klaustrofobię
ale tylko w dzień
lub gdy pływa
bo woda otacza ją ze wszystkich stron

przy niej przypomniałem sobie że potrafię być delikatny
ale dopiero po tym gdy mnie zapytała
czemu całuję się jak gwiazdor niemieckich pornosów

któregoś dnia powiedziała przyjdź
poznasz moją Waginę
czy mogłem odmówić


POSTMODERNA I EKUMENIZM

Boga wyobrażam sobie
jako sprytnego kameleona

myślę że jest jeden
dla chrześcijan
wyznawców islamu
judaizmu
i innych religii

dla uwielbianego
sposób modlitwy nie jest ważny
to rzecz jego gustu

raczej liczy się szczerość
skupienie uwagi
zaangażowanie

istota wiary jest ta sama
Bóg nie może być tak drobiazgowy
by obrażać się o nazwę
inaczej już dawno byśmy wyginęli

może na sposób południowoamerykański
nosi wiele imion
Jezus Allach Jahwe
na przykład jak
Diego Armando Maradona


***

myślę że święty Piotr czy Tomasz
nie wierzyli w Boga

ja gdybym widział Jezusa
chodził z nim na ryby i kolacje
i ulegał tym wszystkim fantasmagoriom
z klonowaniem chleba
łażeniem po wodzie
dawaniem Łazarzowi drugiego życia
(zupełnie jak w grze komputerowej)
też nie musiałbym wierzyć.


Piotr Macierzyński, „Zbór zadań z chemii i metafizyki”, Ha!Art, Kraków 2009

środa, 1 czerwca 2011

Spotkanie z Tomaszem Białkowskim




Promocyjne spotkanie z olsztyńskim pisarzem jeziorańskiego pochodzenia odbyło się w przyjaznej atmosferze. Pojawiło sie wielu znamienitych gości świata biznesu ( choćby człowiek z fabryki szklanych słoni ), poeci z odległych krain (powiedzmy poeta z kraju Sommy).

Swoją obecnością zaszczycił również człowiek znany olsztyńskiemu podziemiu ze swoich kontaktów z miastem Palermo. Wbrew pozorom osoba pogodna, bliskim znana jako standdupper imprez dla przyjaciół.

Tomasz Białkowski opowiedział (wbrew zaleceniom żony) anegdotę, której tym razem nie spalił. Wyjaśnił metaforę stołu i przeczytał fragment powieści „Teoria ruchów Vorbla” wydanej przez wydawnictwo JanKa. Przyznam, że i autor, i prowadzący w osobie Włodzimierza Kowalewskiego prezentowali się godnie na drugim piętrze księgarni przy placu Jana Pawła II. Jeden ze słuchaczy nazwał ich „specjalistami”. Mnie zaś zachęcili do przeczytania książki.

A w piwnicy po staremu. Nikt nie czyta, nie zagląda tu telewizja, nie ma kawy. Może ożywi sytuację facet mający kontakty z miastem Palermo, który zapowiedział, że wpadnie na inspekcje nowym motorem.

Tomaszowi Białkowskiemu życzymy, my goście piwnicy, by spodobała nam się jego książka, by zabierał się do pisania nowej, żywych pomysłów i świeżych anegdot.

Egzaminatorom radzimy, by nie robili facetowi mającemu kontakty z miastem Palermo problemów z zaliczeniem egzaminu na „prawko”. Motorowe prawko.