wtorek, 29 października 2013

Fragment wywiadu z Tomaszem Ososińskim

Całość wywiadu w nowym numerze Szafy. Klik po prawej stronie na blogu.


KONFLIKT NIE JEST MOIM CELEM, wywiad z Tomaszem Ososińskim 

autorem książki poetyckiej Pięć bajek.

Marcin Włodarski: Zacznę od pytań nie związanych bezpośrednią z Twoją książką Pięć bajek i, co tu dużo mówić - banalnych. Dlaczego piszesz wiersze? To w gruncie rzeczy trudne pytanie, prawda?

Tomasz Ososiński: Bo na powieści mam za mało czasu… No dobrze, serio: pytanie oczywiście trudne. Dlaczego robi się cokolwiek? Dlaczego jest się hydraulikiem albo kierowcą? Żeby poradzić sobie jakoś z rzeczywistością, uporządkować ją, a jednocześnie: odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie, wśród ludzi. Również pisanie jest sposobem na odnalezienie się wśród ludzi. Jednak jest rzeczywiście pewna różnica między naprawianiem rur a pisaniem wierszy. W tym drugim przypadku chodzi nie tylko o znalezienie się wobec innych i włączenie w społeczne struktury, lecz również o poznanie tego, co wciąż jeszcze znajduje się poza granicami społeczności, o eksplorowanie nieznanej przestrzeni. O kolonizowanie obszarów niewidocznych. Są działalności ludzkie, które rozgrywają się niejako całkowicie w ramach społecznych układów, z powodu innych i dla innych; ten rodzaj stanowi większość. Ale są też takie, które odbywają się w pobliżu granic społeczeństwa, lub w każdym razie poza wytyczonymi szlakami, a więc tylko po części wśród ludzi. Pisarz podobnie jak wynalazca jest osobą działającą w strefach granicznych lub społecznie nie do końca zdefiniowanych i bardziej niż na zagospodarowywaniu znanych obszarów zależy mu na odkrywaniu nowych.
Mnie bardziej niż funkcjonowanie w ramach społeczeństwa (bycie szanowanym dyrektorem archiwum czy sekretarzem komisji do spraw czytelnictwa w klasach I-III) ciekawiło zawsze właśnie eksplorowanie nieodkrytych stref. To, co nieznane i niewidoczne.

M.W.: Twoja liryka nie jest zorganizowana wersyfikacyjnie. Co chcesz powiedzieć obierając taką formułę. 

T.O.: Ostatnio rzeczywiście brak w moich tekstach podziału na wersy – choć wcześniej pisałem też sporo tzw. wierszy. Dlaczego to się zmieniło? Może forma wiersza wydała mi się w pewnym momencie już zbyt teatralna (to oczywiście wyłącznie subiektywne odczucie; zbyt teatralna na to, żebym potrafił się w niej na poważnie wypowiadać), zbyt ostentacyjna… Ostatnio przy jakiejś okazji pomyślałem, że podział na wersy to jakby sygnalizowanie czytelnikowi, że zdania, które czyta, są niedokończone, że musi czytać również to, co nie jest napisane, dokańczać zdania sam – i może w końcu wydało mi się to upominanie czytelnika, to ciągłe świecenie mu w oczy bielą papieru, zbyt małostkowe – ostatecznie przecież nie jest głupi i sam się domyśli…
Zresztą zawsze interesowały mnie pogranicza, więc też i forma prozy poetyckiej (z jakich składa się tom Pięć bajek), graniczna pomiędzy wierszem a prozą. 

sobota, 26 października 2013

Magazyn Menażeria uwalnia moje wiersze

Toruński magazyn Menażeria wystawia swój kolejny numer. W nim wiele ciekawych wywiadów, reprodukcji, prozy i wierszy. Ja również złożyłem w magazynie swoje jajo, dokładnie na stronie 58, ale nie wiem czy to dobrze.

sobota, 19 października 2013

Wiersz metafizyczny


A kiedy przyjdzie po mnie zegarmistrz
okaże się że śmierć jest na baterię
i dopóki działa power nie zejdziesz
nikt i nic przez ciebie nie przestrzeli się

wyjdzie na jaw że Jezus
podłączony do reaktora nigdy nie zgaśnie
chociaż reaktor straszy
na wszystkich ma mocne papiery

na dokumentach widnieją daty i grzechy
które niekoniecznie muszą obowiązywać
że może nie zgaśniesz na zawsze
cierpiąc jako bakteria

na każde pytanie jest odpowiedź
lecz tylko zegarmistrz ją zna
w moim mieście zegarmistrzów już nie ma
został jedynie sprzedawca baterii.


Listopad 2006

środa, 16 października 2013

Kwik na powietrzu

Nowa książka o charakterze lirycznym autorstwa Piotra Macierzyńskiego już do nabycia. Korporacja ha!art podpisuje się pod wydawnictwem zaqtytuowanym "Kwik". Nie znam jeszcze książki, prócz wierszy udostępnionych przez wydawcę. Wiem jednak, instynktownie to czuję, że zmuszą mnie one do kłótni z sąsiadami i złożenia wymówienia w pracy, może nawet ktoś dostanie w szczękę. 
Poza tym mówi się w mieście, że rozwodzę się z żoną. He, niestety, mamy się dobrze i nikomu nie damy tak wielkiej i słodkiej satysfakcji jak rozwód. Nawet "Kwik" nie zmusi mnie do tego.

http://www.ha.art.pl/wydawnictwo/zapowiedzi/3038-piotr-macierzynski-kwik.html

Poniżej teledysk do jednego z wierszy z tomu "Kwik".

wtorek, 15 października 2013

Gady cholerne

Gady cholerne


Jestem trujący
zabawki którymi się bawiłem
miały urywane głowy
zabawki moich kolegów
też miały urywane głowy

oni też są trujący

nie przeczytałem
Reduty Ordona
nikt nie przeczytał
wszyscy byli trujący
wpędzali do grobu
obdzierali ze skóry

mieliśmy już czternaście lat
i nie byliśmy patriotami 

nie mieliśmy rąk i mózgów
zamiast papieża
mieliśmy pijanych ojców
w miejsce wideo
rozbierające się w piwnicy
trujące koleżanki

do dziś podoba nam się
nasze trujące życie.




01.07

sobota, 12 października 2013

Robert Zieliński, "Lew". Lwia kość!

Lew to król dżungli, każdy o tym wie. Robert Zieliński wśród ludzi też wyczuł lwa. To stomatolog polskiego pochodzenia mieszkający w Stanach Zjednoczonych, który majątku dorobił się na zębach i na handlu nieruchomościami. Bardzo budująca postać, w końcu jeśli Polakowi udaje się za oceanem, to musi być budujące.

Lew jednak nie tylko zębami żyje. Jak każdy król albo dyrektor od czasu do czasu musi pokazać, że słusznie jest dyrektorem lub królem. Wtedy zaczyna się najgorsze dla podwładnych, czyli nowe pomysły naczelnika. Tu Lew koronę swoją próbuje uprawomocnić kolejnymi podbojami kobiet.

Główny bohater nieuchronnie zmierza do końca swojej seksualnej wydolności i to też wydaje się głównym wątkiem tej opowieści, owe zmagania z postępującym czasem, który w końcu odbiera dech. Autor kilka razy stara się nakreślić filozofię swojego bohatera, chyba najmocniej udaje się w tym momencie:

Dzisiaj, z siwym włosem, prostatą i bagażem doświadczeń, ma ledwie niewielki procent swych dylematów z młodości (…)Chwalebne czynienie dobra traci pod mikroskopem urodę swych kolorów …Gdyby za odpis z podatków odbudował kiedyś w Andach całą wioskę po trzęsieniu ziemi  wdzięczność peonów i tak pozyskałby ich szaman za swe modły!
- Naszemu sznaucerowi wasza mama przez jedenaście lat podstawiała miskę, czesała go i wysadzała na dwór. Wszyscy chwalili jej dobroć. Ja, prócz rzadkich spacerów, znajdowałem mu co miesiąc sukę w cieczce. Wracaliśmy jak dwaj kumple z przepustki do koszar …Nie było tam ani grama mej opiekuńczości. I Arbuz szalał, gdy wysiadałem o dziewiętnastej z samochodu, a potem leżał przy mej nodze, kiedy oglądaliśmy film.
- Dlaczego ty, tato, zawsze porównujesz ludzi do zwierząt?
- Bo człowiek, synku, to odbicie świata przyrody. Na psychologii studenci zaczynają od fizjologii żaby.

Można odnieść wrażenie, że autor ironizuje, że stworzył bohatera nieco dla kpiny z takich ludzi, ale nie ma też dwóch zdań dla wszystkich tych, którym myślenie nie jest obce, że taką filozofię trudno podważyć.

Na lwa urok! Lew Zielińskiego to człowiek sukcesu, polski Amerykanin, wie że mu się udało, ale ciągle musi sobie coś udowadniać. Wie, że mu się powiodło, ale wiedziony instynktem zwierzęcym dalej napina się, ponieważ czuje, że konkurencja jest duża i ciągle rośnie. Gdzie dwóch się bije, tak lew korzysta.  Wyróżnia się spośród otyłych Amerykanów smukłą, zdrową sylwetką zgłodniałego sukcesu Słowianina zza żelaznej kurtyny. Nie zapomniał jednak swojej polskości i udaje się do Włoch po śmierci NASZEGO papieża. Lew to mieszanka polskiego kompleksu i potrzeby wiary w kościół, bo jak tu nie wierzyć, nie wychwalać i amerykańskiego snu, który dopełnia się poprzez wejrzenie w miejsce poniżej pasa kobiety.

Postać ciekawa, bo paradoksy kłębiące się w niej nie są wydumane. To w sumie postać bliska każdemu z nas bez względu na wiek, wykształcenie, wykonywany zawód, stan cywilny i posiadania. Pachnie tu kryzysem męskości, ale i pławieniem się w dumie z udanego wyjazdu do innego kraju. Ciekawe, że sam autor jest emigrantem z czasów Solidarności, który ulokował się w Kalifornii i tam rozwija karierę weterynaryjną.


Książka czyta się lekko, właściwie sama wchodzi, sama się czyta. Przyjemna lektura z subtelnym humorem, bez łamigłówek. Czytelni bohaterowie i prosta ich filozofia nie do końca rozgoszczona w skomplikowanym jednak świecie człowieka.



Robert Zieliński, "Lew", Korporacja ha! art, Kraków 2013

wtorek, 1 października 2013

Festiwal Złota Łódź 2013

FESTIWAL ZŁOTA ŁÓDŹ 2013

IV Festiwal Kultury Słoweńskiej
od 17 do 24 października 2013
Czeski Cieszyn, Mikołów, Bielsko-Biała, Kraków, Warszawa
Spotkania literackie
17 października – Czeski Cieszyn (Kawiarnia Avion, o godz. 18.00)
18 października – Mikołów (Instytut Mikołowski, o godz. 18.00)
19 października – Bielsko-Biała (Galeria Wzgórze, o godz. 19.00)
21 października – Kraków (Śródmiejski Ośrodek Kultury, o godz. 18.00)
23 października – Warszawa (Staromiejski Dom Kultury, o godz. 18.30)
X Międzynarodowe Warsztaty Translatorskie w Bielsku-Białej
19 i 20 października – Bielsko-Biała (Galeria Wzgórze)
Wykłady słowenistyczne
22 października – Kraków (Instytut Filologii Słowiańskiej UJ, o godz. 13.00–14.30):
– dr Alenka Jovanovski: O współczesnych słoweńskich poetkach
– dr Iztok Osojnik: O poezji ekologicznej Jure’go Detely