Całość wywiadu w nowym numerze Szafy. Klik po prawej stronie na blogu.
KONFLIKT NIE JEST MOIM CELEM, wywiad z Tomaszem Ososińskim
autorem książki poetyckiej Pięć bajek.
Marcin Włodarski: Zacznę od pytań nie związanych bezpośrednią z Twoją książką Pięć bajek i, co tu dużo mówić - banalnych. Dlaczego piszesz wiersze? To w gruncie rzeczy trudne pytanie, prawda?
Tomasz Ososiński: Bo na powieści mam za mało czasu… No dobrze, serio: pytanie oczywiście trudne. Dlaczego robi się cokolwiek? Dlaczego jest się hydraulikiem albo kierowcą? Żeby poradzić sobie jakoś z rzeczywistością, uporządkować ją, a jednocześnie: odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie, wśród ludzi. Również pisanie jest sposobem na odnalezienie się wśród ludzi. Jednak jest rzeczywiście pewna różnica między naprawianiem rur a pisaniem wierszy. W tym drugim przypadku chodzi nie tylko o znalezienie się wobec innych i włączenie w społeczne struktury, lecz również o poznanie tego, co wciąż jeszcze znajduje się poza granicami społeczności, o eksplorowanie nieznanej przestrzeni. O kolonizowanie obszarów niewidocznych. Są działalności ludzkie, które rozgrywają się niejako całkowicie w ramach społecznych układów, z powodu innych i dla innych; ten rodzaj stanowi większość. Ale są też takie, które odbywają się w pobliżu granic społeczeństwa, lub w każdym razie poza wytyczonymi szlakami, a więc tylko po części wśród ludzi. Pisarz podobnie jak wynalazca jest osobą działającą w strefach granicznych lub społecznie nie do końca zdefiniowanych i bardziej niż na zagospodarowywaniu znanych obszarów zależy mu na odkrywaniu nowych.
Mnie bardziej niż funkcjonowanie w ramach społeczeństwa (bycie szanowanym dyrektorem archiwum czy sekretarzem komisji do spraw czytelnictwa w klasach I-III) ciekawiło zawsze właśnie eksplorowanie nieodkrytych stref. To, co nieznane i niewidoczne.
M.W.: Twoja liryka nie jest zorganizowana wersyfikacyjnie. Co chcesz powiedzieć obierając taką formułę.
T.O.: Ostatnio rzeczywiście brak w moich tekstach podziału na wersy – choć wcześniej pisałem też sporo tzw. wierszy. Dlaczego to się zmieniło? Może forma wiersza wydała mi się w pewnym momencie już zbyt teatralna (to oczywiście wyłącznie subiektywne odczucie; zbyt teatralna na to, żebym potrafił się w niej na poważnie wypowiadać), zbyt ostentacyjna… Ostatnio przy jakiejś okazji pomyślałem, że podział na wersy to jakby sygnalizowanie czytelnikowi, że zdania, które czyta, są niedokończone, że musi czytać również to, co nie jest napisane, dokańczać zdania sam – i może w końcu wydało mi się to upominanie czytelnika, to ciągłe świecenie mu w oczy bielą papieru, zbyt małostkowe – ostatecznie przecież nie jest głupi i sam się domyśli…
Zresztą zawsze interesowały mnie pogranicza, więc też i forma prozy poetyckiej (z jakich składa się tom Pięć bajek), graniczna pomiędzy wierszem a prozą.
Tomasz Ososiński: Bo na powieści mam za mało czasu… No dobrze, serio: pytanie oczywiście trudne. Dlaczego robi się cokolwiek? Dlaczego jest się hydraulikiem albo kierowcą? Żeby poradzić sobie jakoś z rzeczywistością, uporządkować ją, a jednocześnie: odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie, wśród ludzi. Również pisanie jest sposobem na odnalezienie się wśród ludzi. Jednak jest rzeczywiście pewna różnica między naprawianiem rur a pisaniem wierszy. W tym drugim przypadku chodzi nie tylko o znalezienie się wobec innych i włączenie w społeczne struktury, lecz również o poznanie tego, co wciąż jeszcze znajduje się poza granicami społeczności, o eksplorowanie nieznanej przestrzeni. O kolonizowanie obszarów niewidocznych. Są działalności ludzkie, które rozgrywają się niejako całkowicie w ramach społecznych układów, z powodu innych i dla innych; ten rodzaj stanowi większość. Ale są też takie, które odbywają się w pobliżu granic społeczeństwa, lub w każdym razie poza wytyczonymi szlakami, a więc tylko po części wśród ludzi. Pisarz podobnie jak wynalazca jest osobą działającą w strefach granicznych lub społecznie nie do końca zdefiniowanych i bardziej niż na zagospodarowywaniu znanych obszarów zależy mu na odkrywaniu nowych.
Mnie bardziej niż funkcjonowanie w ramach społeczeństwa (bycie szanowanym dyrektorem archiwum czy sekretarzem komisji do spraw czytelnictwa w klasach I-III) ciekawiło zawsze właśnie eksplorowanie nieodkrytych stref. To, co nieznane i niewidoczne.
M.W.: Twoja liryka nie jest zorganizowana wersyfikacyjnie. Co chcesz powiedzieć obierając taką formułę.
T.O.: Ostatnio rzeczywiście brak w moich tekstach podziału na wersy – choć wcześniej pisałem też sporo tzw. wierszy. Dlaczego to się zmieniło? Może forma wiersza wydała mi się w pewnym momencie już zbyt teatralna (to oczywiście wyłącznie subiektywne odczucie; zbyt teatralna na to, żebym potrafił się w niej na poważnie wypowiadać), zbyt ostentacyjna… Ostatnio przy jakiejś okazji pomyślałem, że podział na wersy to jakby sygnalizowanie czytelnikowi, że zdania, które czyta, są niedokończone, że musi czytać również to, co nie jest napisane, dokańczać zdania sam – i może w końcu wydało mi się to upominanie czytelnika, to ciągłe świecenie mu w oczy bielą papieru, zbyt małostkowe – ostatecznie przecież nie jest głupi i sam się domyśli…
Zresztą zawsze interesowały mnie pogranicza, więc też i forma prozy poetyckiej (z jakich składa się tom Pięć bajek), graniczna pomiędzy wierszem a prozą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz