wtorek, 31 marca 2015

Nowa Szafa otwarta

POEZJA:
Daniel Baca, Andrzej Ballo, Anna Błasiak, Aldona Borowicz, Jarosław Kapłon, Anna Musiał, Tomasz Pietrzak, Dawid Staszczyk, Kinga Weronika de Walla, Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska

PROZA :
Andrzej Ballo, Dorota Bucka, Jacek Durski, Jarosław Księżyk, Mirka Szychowiak, Iwona Partyka, Anna Partyka-Judge
FOTOGRAFIA-GRAFIKA-MALARSTWO :
Marzena Ablewska-Lech, Jacek Baryłkiewicz, Michał Drozd, James Dean Holloway, Marta Kołodziejska, Anna Weronika Kos, Miłosz Kulawiak, Dominika Michalik, Rene Pascal, Jakub Połomski, Jan Rusnok, Vincent Tate
sZAFa PRESENTS:
Anna Błasiak - tłumaczenia: Anna Augustyniak I loved when she passed away [kochałam, kiedy odeszła] * Daniel Odija The Subway [Tunel]
Leszek Jodliński - Poszukiwany pijak absyntu
Karol Maliszewski - "wszystko i Nic składa się na"
Daria Nowicka - Spojrzenia postpamięci - obrazy powracającego Holocaustu. (Graniczna tożsamość ocalonej z Sodomy - na przykładzie wierszy Wisławy Szymborskiej i Józefa Łobodowskiego oraz Moim przyjaciołom Żydom Władysława Strzemińskiego)
Maja Staśko - Wiłgłocisz

ESEJE-FELIETONY-RELACJE:
Paweł Dąbrowski - Inna kultura
Ewa Frączek - Przeciw sloganom, czyli moda na literaturę, odcinek dwa tysiące piętnasty 
Maja Staśko - Polski esej współczesny. Od Stempowskiego do Stasiuka
Ania Możdżeń-Brzozowska - W artystycznych rogach. Przechadzka sentymentalna
Marta Kołodziejska - Problemy młodych twórców w obliczu kryzysu sztuki współczesnej
Iwona Partyka - Koty i pisarze
Kamila Wasilewska-Kaczmarczyk - Relacje (między)ludzkie

TEATR, FILM:
Leszek Jodliński - Odsun!!!
Natalia Pecyna - Sceny z życia małżeńskiego w obliczu siły wyższej – o Turyście Rubena Östlunda
Maja Staśko - Nie jem, więc jestem (obok A jeśli Bóg jest? Katrin Gebbe ze stosem spoilerów)

KRYTYKA LITERACKA-RECENZJE:
Aldona Borowicz - Między zmysłowością a refleksją, o poezji Agnieszki Tomczyszyn-Harasymowicz
Paweł Dąbrowski - Szczegóły, doznania, współczesność
Rafał Derda - Ból mięśnia ułożył się na podłodze w nieregularny wzór, czyli na temat Chwili nieuwagi Marka Forda * Oto utopia, czyli na temat tomiku Porumb autorstwa Mi1łosza Biedrzyckiego (MLB)
Ewa Frączek - Szczepan Twardoch Morfina
Małgorzata Południak - Epizody z pochodzenia
Klaudia Raczek - Widmo, z którym żyję. Widmowy refren Agnieszki Mirahiny * Piękno jest chorobą. Szukanie Schulza w MARTWYM SEZONIE Jakuba Woynarowskiego 
Daria Nowicka - Oksymoroniczne nawoływania - między staroświecką entomologią a chorzelukiem
Jakub Sajkowski - Środki ciężkości, środki lekkości. Przegląd młodopoetycki
Ewelina Sasin - W krainie demonów psychiki i śmierci. Przypadek Alicji Aleksandry Zielińskiej
Kinga Weronika de Walla - Dobro pachnie – impresja po lekturze Pełnej krwi Łukasza Jarosza.

WYWIADY:
Natalia Pecyna rozmawia z Marią Ernestam
Małgorzata Południak rozmawia z Ewą Frączek
Marcin Włodarski rozmawia z Anną Augustyniak

poniedziałek, 30 marca 2015

Helikopter 4/2015 na dachu i gotowy

W numerze:

poezja ukraińska (Ostap Sływynski, Olaf Clemensen, Hałyna Tkaczuk, Wasyl Łozinski, Katrina Haddad, Hałyna Kruk, Ołeksij Czupa, Lubow Jakymczuk), Nazar Honczar, Maria Jastrzębska, Ewa Sonnenberg, Paweł „Kelner” Rozwadowski, Barbara Klicka, Paweł Kozioł, Aneta Kamińska, Buddy Giovinazzo, Eugenijus Ališanka, Jaromír Typlt, Aleksandra Zbierska, Michał Kozłowski, Marian Lech Bednarek, Mariusz Jagiełło, Agnieszka Marek oraz Jarosław Klejnberg,

piątek, 27 marca 2015

Anna Augustyniak "Bez ciebie"



Wiersze w tomie poezji Anny Augustyniak podzielone są na dwie części. Mimo że autorka części tych nie opatrzyła tytułem, nie trudno odgadnąć, że pierwsza część dotyczy wierszy powstałych niejako z nim. Druga zaś część to już wiersze bez niego.
Zarówno w pierwszej jaki i w drugiej części przeczytamy wiersze dojmująco szczere, otwarte na czytelnika. Coraz rzadsze w poezji bezpośrednie wyznania odsłaniające wrażliwość człowieka mogą onieśmielać.




„z miłości otępiałam przestałam słyszeć
Gwizdy ptaków
Świergot miasta mnie omijał
Jak na niemym filmie.”
                                              (straciłam wszystko)

Tematem wierszy jest oczywiście miłość, ale traktowana jako nieustanna podróż. To nie wieczory przy kominku, w pościeli dnie całe czy plażowanie z kawą. Miłość to nie kontrakt zapewniający spokój i dostatnie życie. Miłość to podróż raz wspólna, raz osobna. Jedno z nas może z podróży nie wrócić.  Pierwsza część wierszy to wiersze o odwzajemnionej miłości, której obiekt, że tak się brzydko wyrażę, każe na siebie czasem czekać. Trzeba wówczas wypełnić ten czas codziennymi rytuałami przeplatanymi wspomnieniami o tym, czego nas miłość nauczyła. To również wizualizowanie miejsc, w których on przebywa. To w końcu wspólne podróżowanie, przeżywanie nowych obrazów. Bardzo zmysłowa przygoda, gdzie drżące ręce są emanacją tego, co dzieje się w środku.

Druga część prowadzi nas wszędzie tam, gdzie autorka była bez niego. Bohaterka liryczna szuka go w miastach tego świata. Istnieje bez niego, doznaje bez niego ziemi, po której chodził Łazarz w Betanii. Brakuje jego ciała, ale tam, gdzie gaje oliwne i oczy palestyńskiej matki, „pękate wargi pieszczą monetę”, można na chwilę zapomnieć o namiętności.
Nie na zawsze. 

Świętości pieszczą się w tych wierszach z cielesnością. Książka o nas, o ludziach chcących być tym, kim być nie mogą, o ludziach chcących być tam, gdzie nigdy nie będą. Napisana w sposób przejmujący, bo bez tanich gier językowych. Wyjątkowe wiersze na półce każdej księgarni. Mówię o księgarniach mieszczących w sobie książki z wierszami.




Anna Augustyniak, „Bez ciebie”, Wydawnictwo Jeden Świat, Warszawa 2014.

poniedziałek, 16 marca 2015

KSIĄŻKA TO NIE ROSÓŁ W PROSZKU – wywiad z Joanną Dziwak autorką Gier losowych

Joanna Dziwak. Fot. z archiwum autorki
KSIĄŻKA TO NIE ROSÓŁ W PROSZKU – wywiad z Joanną Dziwak autorką Gier losowych

MARCIN WŁODARSKI: Napisałaś książkę. To pierwsza? Może już wcześniej coś się rodziło, ale nie przeszło Twojej weryfikacji?
JOANNA DZIWAK: Tak, to pierwsza książka, którą napisałam prozą. Wcześniej były przede wszystkim wiersze. W notce na Wikipedii zresztą do tej pory figuruję jako poetka.

M.W: "Gry losowe" to według mnie wielkie szyderstwo ze wszystkiego, z teraźniejszości. Taka "szydera", jak mawia mój kolega. Trafiłem? Może intencje były inne?

J.DZ: Wyjdźmy od tego, że słowo „intencje” nie jest tu do końca na miejscu. Pisząc tę książkę nie miałam nakreślonego „planu działania”, pisana była w sposób raczej spontaniczny i, szczerze mówiąc, sama nie wiedziałam, dokąd to wszystko zmierza. Na przykład postać Arkadiusza Pszczoły przyszła mi do głowy pewnego razu, kiedy wracałam z pracy tramwajem. Padał deszcz, byłam zmęczona i znudzona i pomyślałam, że chcę napisać historię niespełnionego poety w średnim wieku, w którego życiu nic się nie wydarza, głównie publikuje wiersze w Internecie i pijąc herbatę patrzy przez okno. To jest postać wymyślona od początku do końca, nie ma żadnego prototypu w rzeczywistości; dodatkowo kazałam mu mieszkać w Bytomiu, w którym sama nigdy nie byłam. Ale dobrze, odniosę się do tej szydery. Trudno mi cokolwiek na to poradzić, ale mam po prostu mocno krytyczny stosunek do rzeczywistości. I nawet jak świeci słońce, jest niebo niebieskie, a ja na łące plotę wianek z fiołków i stokrotek, to nie do końca potrafię cieszyć się tą sytuacją (szczerze mówiąc to nawet nie potrafię pleść wianków). Na szczęście oprócz krytycznego nastawienia, mam też wspomniane wcześniej poczucie humoru i stąd w efekcie bierze się ta ironia, czy – jak wolisz – szydera.

M.W: W tym tygodniu wspomniałem na swoim blogu o piśmie historycznym redagowanym w moim miasteczku. Myślałem, że tej przeszłości coraz więcej wokół, że przyszłość już nikogo tu nie interesuje, nikt w nią nie wierzy, teraźniejszość się sprała, no i zostaje przeszłość, tym bardziej na ziemiach odzyskanych, czyli przeszłość dla nas bezpieczna. Ty jednak pławisz się w teraźniejszości, ona Cię inspiruje. Nie masz z nią na pieńku? Nie bawią cię inne czasy?

J.DZ: Te czasy to jedyne, w których żyłam, siłą rzeczy mam więc o nich najwięcej do powiedzenia. Jako dziecko grałam w gry komputerowe i oglądałam na video amerykańskie filmy, trudno żeby nie miało to wpływu na moje późniejsze postrzeganie świata. Choć z drugiej strony czytałam też dużo książek. Miałam dziewięć albo dziesięć lat, kiedy ojciec kupił mi "Krzyżaków" i "Quo Vadis" i ja te książki wtedy od początku do końca przeczytałam, bo byłam ambitnym dzieckiem. Ale, odpowiadając na Twoje pytanie, nie ma we mnie jakiejś wielkiej fascynacji przeszłością. Interesują mnie pewne zjawiska czy postacie z nią związane (ostatnio np. spędziłam tydzień w Wiedniu szukając miejsc związanych z młodością Hitlera, bo jest to dla mnie fascynujące, że człowiek, który malował akwarelki i chciał zostać artystą, stał się jednym z symboli zła XX wieku), ale nie mam takich fantazji, żeby podróżować w czasie. To, co jest teraz - jest materiałem na jeszcze wiele książek. I mówiąc "to, co jest teraz" nie mam na myśli wyłącznie ani przede wszystkim Internetu.

M.W: W "Grach losowych" bardzo dużo się dzieje. To teraźniejszość dynamiczna, z wieloma bohaterami, Ci ludzie z malowniczo wykręconym życiem czynią świat tej książki atrakcyjnym. Tak postrzegasz teraźniejszość, dzisiejszość? Atrakcyjna, chociaż zmusza wręcz do wyśmiania?

J.DZ: Wrażenie tego, że dużo się dzieje, wywołane jest pewnie przez fakt, że mamy w "Grach" kilka różnych, nieprzeplatających się ze sobą wątków. Bo przecież w życiu bohaterów nie wydarza się szczególnie wiele. Jo ma w pewnym momencie jakiś romans, ale poza tym nie prowadzi szczególnie fascynującego życia. Autor bestsellerów, Janusz Czereśniewski głównie chodzi po mieście albo sprawdza Facebooka, a o Arkadiuszu Pszczole wspominałam już wcześniej. Więc ta "teraźniejszość dynamiczna", o której mówisz, wykreowana jest chyba głównie przez język, narrację, w której sporo się dzieje. Dużo dzieje się w głowach bohaterów, ale nie przekłada się to na to, co zwykło się określać jako „wartką akcję”. Nie ma „mrożących krew w żyłach” przygód i nie staram się trzymać odbiorcy w napięciu. Zresztą sama nie przepadam za czytaniem tego typu książek. To, co przydarza mi się w życiu, jest wystarczająco zajmujące, więc nie kręcą mnie specjalnie wymyślne fabuły. W literaturze szukam innych rzeczy. Na przykład bardzo lubię taką książeczkę Georgesa Pereca pt. "O sztuce i sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę". Nic się tam nie wydarza, mamy po prostu sytuację, w której chcesz dostać podwyżkę i różne wersje tego, co może cię spotkać, gdy zdecydujesz się o nią poprosić; całość oparta na eksperymencie kombinatorycznym autora. Ja sama w "Grach" w wątku Arkadiusza Pszczoły też wprowadziłam coś w podobnym rodzaju: mamy sytuację i 3 różne możliwości tego, jak się rozwinie. Trochę jak w grach planszowych.

M.W: A lubisz seriale? To pytanie nie musi być głupie i od czapy, w końcu "Gry losowe" publikowane były pierwotnie w odcinkach na stronie ha!artu. Plus to o czym mówisz, że literatura nie musi opowiadać o spektakularnych wydarzeniach, wystarczy ciąg zdarzeń. Wiesz, ja też myślę, że z takiego ciągu można więcej wyciągnąć, hehe.

J.DZ: Lubię, ale bez przesady. Nie jestem jedną z tych osób, które uzależniły się od "Breaking Bad" czy "Gry o tron" i raczej formuła serialu nie była dla mnie szczególną inspiracją przy pisaniu "Gier". A jednym z ważniejszych czynników, dla których ta książka pisana była w cyklicznie ukazujących się odcinkach, jest fakt, że jako osoba pracująca na pełnym etacie, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby spędzić cały dzień na pisaniu książki. Umówiliśmy się więc z Wydawnictwem, że będzie jeden fragment raz na tydzień – 2 tygodnie. Przyznaję, że taka dyscyplina bardzo mi odpowiadała.

M.W: Pisząc kolejne odcinki, myślałaś o czytelnikach? Chciałaś, by książka była atrakcyjna, że tak głupio się wyrażę? Pytam, bo "Gry losowe" świetnie się czytają, płyną wartko w stronę mózgu, bawią, czasem człowiek lekko sie zamyśli nawet, ale nie widzę tu żadnego klucza, według którego mogłyby powstawać. Po prostu kabaretowi, groteskowi bohaterowie narysowani grubą kreską.
J.DZ: Nie wierzę, że można w ogóle nie myśleć o czytelniku, przy bliskim mi założeniu, że literatura to forma komunikacji. Nie przemawia do mnie wizja pisarza, który niczym szaman przy ognisku wypowiada średnio zrozumiałe zaklęcia, a my się mamy tym zachwycać. Ale, z drugiej strony, pisanie z nastawieniem: „chcę się wam przypodobać”, też jest bez sensu, bo książka to nie rosół w proszku, który należy wcisnąć ludziom w jak największej ilości. Powtórzę po raz kolejny: "Gry losowe" nie powstawały z ambicją: chcę odmienić wasze życie, chcę powiedzieć wam, co jest dobre, a co złe. Nie czuję się kompetentną osobą, by przemycać takie treści w swoich tekstach. Choć, być może, napiszę kiedyś książkę dużo bardziej "na serio".

M.W: Myślisz, że to banalna książka? Czy może już nie zastanawiasz się nad "Grami losowymi" ?

J.DZ: Gdybym uważała, że to banalna książka, to przecież w ogóle nie chciałabym jej publikować. Nie miałabym śmiałości wciskać odbiorcom produktu literaturopodobnego, a podejście: wydać książkę, żeby tylko wydać, jest mi obce. No bo po co? Przecież nie dla pieniędzy ani fejmu, bo jeśli o tym się marzy, to przecież bycie akurat pisarzem nie jest, mówiąc delikatnie, najlepszym pomysłem. A czy się zastanawiam? Książka wyszła z drukarni prawie 3 miesiące temu i od tego momentu żyje własnym życiem. Mam jeden egzemplarz na stoliku nocnym (bo mam całkiem sporo książek na stoliku nocnym) i czasem ją sobie otworzę w przypadkowym miejscu. Wstydu nie ma.

M.W: „To uczucie, gdy po zimie od razu przychodzi lato” – mówi Hieronim Osa (jeden z bohaterów „Gier losowych”) siadając na ławce. Nas niech spotka uczucie podobne, gdy od razu przejdę do ostatniego pytania: kiedy kolejna książka? 


J.DZ: Jest pomysł na razie, ale pierwszego zdania jeszcze nie ma. Ostatniego tym bardziej. Dostałam propozycję od BookRage, żebym napisała coś dla nich na rok 2015 i raczej coś z tego wyjdzie – kiedy jestem ścigana terminami, pisze mi się lepiej. Co nie znaczy wcale, że chcę zakończyć współpracę z Ha!artem, bo cenię ją sobie, a z niektórymi autorami, np. Sławkiem Shuty czy Ziemkiem Szczerkiem chodzę też czasem na piwo. A nawet na wódkę. Także dla mnie to nie tylko "jakieś tam" wydawnictwo, ale też związani z nim ludzie i wspólny sposób patrzenia na pewne sprawy. Ale tymczasem cieszmy się "Grami losowymi".

M.W: Cieszymy się! Jest Shuty, jest Szczerek, jesteś Ty… znaczy się powstanie bestseller, którego akcja toczyć się będzie na Warmii w Suszu, gdzie wszyscy mają wszystko w normie prócz jednego świetlicowego płuczącego gardło w piwnicy i czytającego „Gry losowe”. Życzę Ci kolejnych książek wytrącających z komfortu ludzi z wyższym wykształceniem np. pedagogicznym.


Wywiad pierwotnie ukazał się w 51 nr Kwartalnika Literackiego Szafa

niedziela, 8 marca 2015

Piosenka o piecuchu, Paweł Sarna

o czym to myślisz
na dachu chłopcze

chłopcze z oczami oczami
które zabrały ptaki
ptaki się rodzą i skały

powietrze czyste i twarde
o czym to o czym i o czym jeszcze
o rzece która cię niesie

choć nic nie zabiera
ze sobą tylko to żywe
co boi się ognia

nic nie zabiera ze sobą
o słońcu pewnie o rzece
co ryczy jak piec.



Wiersz pochodzi z tomu "Czerwony żagiel" opublikowanego przez Bibliotekę STUDIUM  w roku 2006

czwartek, 5 marca 2015

Helikopter 3/2015 już w ogniu

W numerze:

Jacek Podsiadło, Karol Maliszewski, Krzysztof Jaworski, Ewa Sonnenberg, Artur Szlosarek, Paweł „Kelner” Rozwadowski, Dariusz Suska, Wojciech Brzoska, Maciej Melecki, Jerzy Jarniewicz, Łukasz Suskiewicz, Seung Sahn, Jan Baron, Jakub Schönhof-Wilkans, Franciszek Nastulczyk, Jarosław Klejnberg oraz Ukryte Zalety Systemu.

link HELIKOPTER

poniedziałek, 2 marca 2015

"Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" ...udana premiera

fot. http://teatr.olsztyn.pl/
Sobotnia premiera spektaklu Sceny Margines Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie pt. "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" należy do udanych z kilku powodów. Pierwszy powód - i ten, o którym chcę powiedzieć, to wrażenia artystyczne. Spektakl wyreżyserowany przez Krzysztofa Popiołka na podstawie książki Swietłany Aleksijewicz to dość powściągliwa opowieść o kobietach podczas II wojny światowej pracujących dla Armii Czerwonej. Okropieństwa wojny pokazane przez zespół wywierają wrażenie, ale nie przytłaczają. Aktorki czasem bliskie są wyskoczenia z siebie, bałem się, że za chwilę coś gruchnie o scenę, ale oczywiście nie dały się ponieść. Grały. Oszczędna scenografia wymagała zamknięcia się w jej ramach, i to przyniosło spektaklowi więcej dobrego. Rozbudowana przestrzeń obligowałaby do bardziej zuchwałych wycieczek w stronę tekstu, rozciągałoby to w czasie całość. 

Przedstawienie miejscami wypada jak niewielkie przedsięwzięcie aktorów chcących odejść od codziennej siermięgi teatralnej (takowa też pewnie istnieje). Bardzo teatralny wydaje mi się magnetofon szpulowy, bieg kobiety 5 granej przez Milenę Gauer, który wygląda jak etiuda, bieg mający zmęczyć, wyrzucić z siebie złe. Muzyka wydaje się nieco z innej bajki, ale to może z kolei uniwersalizować całość.

Nie siląc się na jakąś recenzję, polecam. Czytelne, trzymające w fotelu. Bez wielkiego rozmachu, przyjacielskie takie. Znam was, będziecie zadowoleni.