piątek, 31 sierpnia 2012

Katarzyna Klafkowska, "Smak sierpnia"


Sierpień praktycznie minął.  Po dźwiękach świerszczy, po rżysku docieramy do jabłek i gruszek. Staniały pomidory i papryka. W nozdrzach jeszcze macha na pożegnanie wspomnienie ciętego zboża. Dziś już kombajny stoją na kołkach i czekają na następne sieprniowe szaleńsstwo. Sierpień ma swój charakterystyczny zapach. Zdaniem Katarzyny Klafkowskiej ma też swój smak. I smak ten w swojej książce-laureatce konkursu poetyckiego im. Klemensa Janickiego z roku 2007 organizowanego przez Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, smak ten nam oddaje. Już wiosną chciałem poczytać te wiersze, ale cieprliwie poczekałem do dziś. „Smak sierpnia”, bo tak zatytułowana jest książka, to wiersze utrwalające chwilę. Liryka w dobrym stylu, nie krzykliwa, skupiona na otoczeniu. Poetka wychodzi cało z próby opisania świata pojedyńczymi kadrami, opisami przyrody. To niezwykła propozycja w XXI wieku, kiedy to literaci robią wszystko, by przypodobać się publiczności. Katarzyna Klafkowska jest pospolita ze swoimi cząbrami, dżemami, rżyskami. W tym tkwi jej siła.
Wiersze pisane ostrożnym językiem. Nie nadużywają zabiegów stylistycznych. Scharmonizowane homogenizują ów sierpień na tyle skutecznie, że już wionsą go czułem, śmiesznie gadam. Dziwaczeję?
Dobrze, że wyrwałem „Smak sierpnia” z piwnicznej niepamięci.

Wieczór w mieście

Ciepło zostało
Pierwszy raz
Usamodzielniło się od słońca

Jak z nagrzanego piekarnika
Po zgaszeniu kontrolki
Bucha

Jadalne powietrze
Pizza i bez
Rośnie apetyt.

Boso

Boso po ściernisku, dziecinna zabawa
przygniatane ostrożnie kikuty kłosów
pod piaszczysty pagórek,
stopy zakurzone aż po łydki
uczernione paznokcie,
piasek przesypywany między palcami.
W sosnowym lesie, kilka ostrożnych kroków
Zadrapania i ukłucia
Dokładny ślad szyszki na podbiciu.
Do jeziora, przy tętniącym słońcu
Pod podeszwą chłód i wilgoć
Tam gdzie zaczyna się łąka.

Idąc boso, nie musisz iść daleko.



Katarzyna Klafkowska „Smak sierpnia”, WBPiCAK Poznań 2008

wtorek, 28 sierpnia 2012

"Pogorzelisko"

Filmowy koniec wakacji. Kinomaniak.pl odciąga od książek. Internet dociera wszędzie, piwnica w jego władaniu. Nie czytam. Oglądam filmy. Nie wiem czy jeszcze czytać będę. Miałem pisać o Klafkowskiej "Smakach sierpnia" książce poetyckiej sprzed kilku lat, ale oglądam filmy. Dla przykładu "Pogorzelisko". Historia bezlitosna, wsysa od pierwszej minuty. Tu zdjęcia karabinu strzelającego do ludzi z przypiętym do lufy obrazkiem Matki Boskiej, pani Bozi inaczej mówiąc. 
Bliźniaki dowiadują się podczas odczytywania testamentu matki, że mają żywego jeszcze ojca i brata. Muszą ich odszukać. Tragedia Edypa odżywa. Chłód i bezosobowość narracji sprawia, że sami dochodzimy do trudnej do zaakceptowania prawdy.

niedziela, 26 sierpnia 2012

"Kieł" Giorgosa Lanthimosa, czyli bez urlopowej szarży.

"Kieł" - film greckiego reżysera sprzed roku. Rodzina zamknięta w dużym domu otoczonym białym murem. Dużo bieli. Bardzo dobry dla kogoś zamkniętego w wakacjach, w piwnicy. Tyle że tu jest bardziej filmowo i po filmowemu przerażająco. Film o zamknięciu, o cierpieniu w zamknięciu. Film o tresurze. Dużo bieli i chłodu. Mówi się, że to film kontrowersyjny. Nie wiem, co mogło wywołać jakiekolwiek kontrowersje, co dziś może wywołać kontrowersje. Szczególnie w Polsce, gdzie wszyscy żyją w cieniu skrzydeł zdradzonych o świcie. Zupełnie wymyślona, wyśniona historia przedstawiona w zmysłowy sposób. Grecki tytuł: Kynodontas. Brzmi jak lek na depresje?

Sam reżyser w wywiadzie dla stopklatki deklaruje, że tworzy filmy tak, aby dawały jak najszersze możliwości interpretacyjne. Pewnie tak jest również z "Kłem", chociaż sztuka dająca możliwości interpretacyjne bardziej kojarzy mi się z nawiedzonymi amatorami próbującymi zaistnieć za sprawą skandalu albo byle jak posklejanych słów. Tu mamy do czynienia ze świadomym prowadzeniem widza. Nawet jeśli, jak deklaruje sam twórca, czasem improwizuje na planie, to tylko w taki sposób, który nie wykręca scenariusza.

Bo z improwizacją jest jak z urlopem. Można przyhuzarzyć, ale co, jeśli w drodze zbraknie benzyny a podwyżki dopiero od września?

sobota, 25 sierpnia 2012

Jesień z MŁYNEM

Teatr MŁYN (Warszawska Niezależna Scena Społeczna) zaprasza na jesienne spektakle. Wśród nich:



14 wrześ
26,27 paź

"Niunia" na Scenie Staromiejskiej, ostra i kąśliwa współczesna komedia muzyczna, o dziewczynie próbującej spełnić współczesny ideał samorealizacji.

img2

18,19 wrześ

"Gabinet" w Soho Factory, spektakl o współczesnej matce, ale też o bezradności, samotności i niezaspokojonych potrzebach.
img3


29 wrześ
13,14 paź

"Facet mojej żony" na Scenie Staromiejskiej, historia zwykłego mężczyzny, który "próbuje się połapać w tych kobiecych sprawach".
img4

http://scena.fundacjamlyn.pl/repertuar




piątek, 24 sierpnia 2012

"Yuma"


Z piwnicy wydostaję się z trudem, mimo wakacji i słońca. Leję do plastikowych butelek, wyżeram stare ogórki. Czasem goszczę kogoś. Tym razem wylazłem, by znaleźć się w kinie, na filmie pierwszym z rzędu. Padło na jakiś polski film pt. „Yuma”. Pamiętam nazwiska dwóch aktorów: Kot i Katarzyna Figura. Figurę pamiętam np. z filmu „Kingsajz” , który rozśmieszył mnie już w 1989 roku, kiedy to jako kajtek mały właziłem do kina na każdy film, na który mnie wpuszczono. Pamiętam Figurę tą, tę. Kota też kojarzę jako Ryszarda Riedla.
Musiałem pojechać aż do Iławy, bo w Suszu nie ma już kina od wielu lat. Małe miasto, mała widownia. Ekonomia. Teraz my mieszkańcy Susza gramy we własnych filmach, realizujemy scenariusze naszych burmistrzów, mistrzów, prezesów, sąsiadów. Nasze filmy nie są kasowe, ale mają bogate i złożone portrety psychologiczne. Generujemy też bardzo dużo pozytywnych emocji. Szkoda tylko, że nie mamy z tego żadnej kasy, nie widać nas na plakatach. Nie my przecinamy wstęgi, nie my zostajemy honorowymi mieszkańcami miasta. To zarezerwowane jest chyba dla ghost wraiterów naszych scenariuszy.

„Yuma” to film, o którym czytałem teraz w „Przekroju”, że coś tu nie tańczy. A dla mnie tańczy jak ta lala. Kot gra tak, że rzeczywiście staje się gangsterem z lekkim na to przymrużeniem oka i właśnie w tym siła. Figura też jak się śmieje to już się śmieję i głosik ma nadal słodki, tak że w roli osadzona wzorowo i wzorowo się w tym czuje. Reszta nieznanych aktorów pokazuje, że nie gwiazdy robią film a ludzie.
Wszystko z humorem. Rozrywkowo. Ruscy wpadają i robią gnój. Wybornie to robią, wybornie to nakręcone.
Aż mi się kraść zachciało po tym filmie. Bo Yuma tutaj to jumanie, czyli że chłopcy po przemianach w roku 1989 wpadają do rajchu, okradają sklepy, w Polsce towar zamieniają na dzięgi i rosną w siłę. Staja przy tym trochę śmieszni. I chyba poszukam sobie takiej roli w naszym mieście. Oby udało się kraść zgodnie z prawem. Gdzie szukać w miasteczku takiej roli, poradźcie naiwnemu.

sobota, 18 sierpnia 2012

Obciachowy post

Człowiek składa się z paradoksów. Mam laptopa, chodzę w adidasach, czytam Wyborczą, tygodniki, mam konto na fejsie. Mimo to, największe zaufanie budzi we mnie mężczyzna w sandałach i skarpetach w lekko przytłuszczonych włosach i podrapany, bo drapał się przez komary. A niedawno słyszałem w radio, hm, wolę formę w „radiu”, w której młodzi ludzie wypowiadali się na temat, co jest dla nich najbardziej obciachowe we współczesnych facetach, coś takiego. Skarpety w sandałach były na pierwszym miejscu. Potem nieogolone plecy wystawione latem na słońce. Śmiałem się tak głośno, że dalej nie usłyszałem. Śmiałem się z siebie, bo jeszcze do niedawna nie chciałem wkładać bosych nóg do sandałów. Śmiałem się, bo wyobraziłem sobie mechanika samochodowego golącego sobie plecy, by nie być obiachowym.
Dla mnie z kolei zupełnie naturalne jest, że człowiek zdejmuje koszulę, wystawiając tym samym niezdrowo duży brzuch prosto w serce upału, bo cóż do cholery robić. Tak zachowywał się mój dziadek, ojciec, wujowie, prezes spółdzielni, kibice piłki nożnej pamietający „Kojaka” i „Bonanzę”.  Zdaniem młodzieży dziesiejszej obciachem jest picie piwa pod sklepem. Hahaha, włeśnie, że nie. To by dopiero było, gdyby np. nauczyciel nie mógł się napić piwa przy sklepie i przy okazji porozmawiać z ludźmi, może z rodzicami swoich wychowanków. Tym bardziej, że upał straszny a wakacje długie i do tego płatne. Chować się po garażach, piwnicach, przesiadywać w knajpach, barach, saloonach, pubach, piwialniach i przepłacać?
Tak się wychowałem. Skarpety w sandałach, owłosione brzuchy, piwo pod sklepem, wódka na ławce w parku, to moja tożsamość. Moi bliscy, moi sąsiedzi, nikt nie krył się ze skarpetami, brzuchami i piwem. Wszyscy byli sobą. Obciachem jest dla mnie udawanie miastowego, mimo że mieszka się w np. Suszu. Obciachem jest udawanie kogoś innego, wypieranie swojej tożsamości, kultury. Ja jestem wieśniakiem i dobrze mi z tym. Może nawet nie wieśniakiem, to by oznaczało, ze mam jakieś tradycje chłopskie, mam ziemie i maszyny. Nie, ja jestem … kurwa, nawet psa nie mam. Obciachem jest picie piwa w ukryciu przed światem, żeby luzie nie zaczęli mówić, że ja lubię wypić. Słowem, obciachem jest udawanie.
Bardzo trendy, jak to mówią obciachowcy, jest pić piwo pod sklepem w upalne dni. Wskazane jest również plucie, ponieważ każdy dobrze wychowany chłopak wie, że jak nie potrafisz daleko pluć i wysoko szczać, to jesteś trefniś i masz po uszach. Trendy jest skarpeta w sandałach, mimo że już powoli przyzwyczajamy się do ichnich stylów. Ważne jest, żeby chodzić z wywalonym brzuchem, jeśli się go ma, bo jak jesteś sportowcem to se nie pojedziesz na bogatości ze złotym krzyżykiem z tombaku na brzuchu, tylko świecił będziesz wyrzeźbionym jak u dzieciaka „kaloryferem”.
Bardzo udane ubranie ma bohater serialu, niejaki Kiepski. Ta kiepskość, której gówniarze się wstydzą, bo cycate nieloty nie chcą przy takich stać, ta kiepskość jest naszym towrem eksportowym. Myślicie, że angole w Krakowie lubią w Polakach ich brytyjskie maniery? Gówno prawda. Oni chcą naszych dziurawych dróg i tetrowych skarpet w sandałach.

środa, 8 sierpnia 2012

Zapowiedź wiersza

Dziś chciałem wam zaprezentować jedno słowo z mojego nowego wiersza. Tym słowem jest POCHYLENIE.
Mam nadzieję, że gotowy wiersz spodoba się wam i będziecie szczęśliwi, że mogliście go przeczytać. Tymczasem nie zapominajcie o mnie i pamiętajcie, że istnieję.


wtorek, 7 sierpnia 2012

Dariusz Szymanowski informuje

Dariusz Szymanowski na swoim blogu http://dariuszszymanowski.blogspot.com/ informuje, że już niedługo ukaże się jego debiut książkowy, czyli zbiór wierszy pod tytułem "Drugi brzeg". Tytuł intryguje. Plus obraz Vermeera na okładce książki publikowanej przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną. Napadło ludzi z tym Vermeerem.

Książkę znam od jakiegoś czasu. Polecam. Szukajcie a znajdziecie.

Kufel za powodzenie książki

piątek, 3 sierpnia 2012

Sponsoring

Na początku lat 90 nie miało się nic w kieszeni. Chodziliśmy z kumplami po dworcu i zbieraliśmy (kroiliśmy) leszczy z fajek i drobnych. Kto tego nie robił, jeśli był dobrze wychowany? Tylko chamy miały zawsze pieniądze, tylko oni potrafili uwieść starych tak, że ci wyskakiwali z miedzi na każde zawołanie. A kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi - powiedzenie znane od zawsze. 
Z filmu Szumowskiej, w której grała nawet francuska aktorka, dowiedziałem się, że dziś dziewczyny nie chodzą po dworcach z kumplami i nie zbierają drobnych na papierosy Klubowe. Dziś dziewczyny dają dupy znudzonym mężom. Czasem jakaś dziennikarka napisze o tym artykuł na zlecenie poczytnego tygodnika. 

Tyle o filmie Sponsoring. Czyli wielkiej chujni, a nie filmie, który swoimi reklamami zachęcił mnie do obejrzenia tej - jak się okazało - nędzy, która nic, prócz słabych scen erotycznych, nowego nie mówi, nie pokazuje. Znów ktoś mnie nabrał, znów ktoś wyżebrał, bym kupił jego produkt, który nie jest mi do niczego potrzebny. Na co mi film, w którym aktorka przez cały czas robi te same miny, na co scenariusz, w którym nie ma nic nowego? Wychodzę oburzony z transparentem.
Dziennikarka rozmawia z dziewczynami, które postanowiły, że będą się sprzedawać. Dziennikarka trwa w związku, w którym nie może się dogadać z mężem, może nawet boi się, że i on korzysta z usług takich młodych dziwek i pewnego wieczoru chce zrobić mu loda, motywując to słowami: "Chcę zrobić coś dla nas". Ten odrzuca propozycję, która z zasady jest propozycją nie do odrzucenia. Mówię to przynajmniej po sobie, ale znam tylko takich, którzy nie odrzuciliby takiej propozycji nawet w grad pod gołym niebem, innym zresztą ręki nie podaję. Nad dziećmi dziennikarka też nie panuje. Sztampa: bogacze mają problemy z komunikacją w rodzinie. Do tego rozmowy z dziwkami. Nie wiem co z tego wynika.

Zapraszam na grilla raczej. Mimo że kaszanka czasem wychodzi jak niżej, ale to w świecie takiego filmu jak "Sponsoring" nie jest niczym zaskakującym. Nie życzę smacznego.




czwartek, 2 sierpnia 2012