sobota, 27 grudnia 2014

Sławomir Maria Nietupski dla Szafy nr 52



Fragment mini wywiadu dla Szafy nr 52. Więcej tu http://szafa.kwartalnik.eu/52/jpg/nietupski.html

Marcin Włodarski: W Twoich pracach widzę wpływ surrealizmu... jak to się stało? W tak zmechanizowanym, matematycznym świecie?
Slavomir Maria Nietupski: Świat się mieni i tętni swoim bezdusznym życiem, ja tylko portretuję jego aktualny stan, który przepływa przeze mnie, jestem czymś w rodzaju medium. Nie zakładam, że tematyka jaką wezmę na tapetę będzie akurat aktualna czy nośna. To pewien zapis chwili i, co najważniejsze, emocji jakie mienią się we mnie. Staram się dodać nieco kolorytu temu - jak to nazwałeś zmechanizowanemu światu, czy nawet zindustrializowanej rzeczywistości. 
Od wielu lat postrzegam mrowie spraw codziennych jako swoisty paradoks i faktycznie wykładnią najlepiej definiującą ten przepływ wrażeń jest bliski mi surrealizm. Choć z drugiej strony, nie zakładam nigdy z automatu, że dana konwencja będzie wspólnym mianownikiem dla efektu końcowego moich wizualizacji. To bezkompromisowy i naturalny proces, który poniekąd charakteryzuje mój styl tworzenia.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Tomasz Białkowski, "Powróz"

Tomasz Białkowski decyduje się zostać jednak przy prozie kryminalnej. Jego cyrk, jego dekoracje.

„Powróz” to oddech po trylogii z Pawłem Werensem w roli głównej. I dobrze. Tym razem powieść Białkowskiego jeszcze mocniej zakorzeniona jest w rzeczywistości, tym razem historycznej. Powieść, jak na dobry kryminał przystało, rozpoczyna się mocnym uderzeniem, mianowicie mającym swoje historyczne potwierdzenie makabrycznym powieszeniem faszystów pracujących w obozie w Stuthoff, co miało miejsce w roku 1946 w Gdańsku. Tomasz Białkowski zadbał o to, byśmy otrzymali obraz gorzki z ambiwalentnym stosunkiem do publicznych egzekucji, nawet jeśli dotyczy to zbrodniarzy wojennych. Na kilku stronach zaledwie udało się autorowi pokazać okrucieństwo wojny i jej siłę w wypłukiwaniu pierwiastków człowieczeństwa z naszego ssaczego gatunku.

Kolejne strony to już współczesna historia podana wzorowo. Miejscem wydarzeń jest prowincja, też nieobca autorowi pochodzącemu z małego mazurskiego miasteczka, być może dzięki temu poświęca co jakiś czas kilka zdań na temat życia na prowincji, relacji między ludźmi, zależności jakie między nimi panują. I tak mamy tu osobę byłego burmistrza, księdza i oczywiście bossa zatrudniającego dużą liczbę skazanych na bezrobocie słabo wykształconych ludzi.

Dochodzenie w sprawie prowadzi nie detektyw, nie dziennikarz a Iga Szpica, kobieta po silnych przeżyciach związanych ze stratą dziecka w ulicznych okolicznościach. Tu Białkowski bardzo bliski jest codziennym wiadomościom oferowanym przez serwisy informacyjne. Zresztą nie tylko w tym przypadku autor bliski codzienności nie sili się na wymyślanie niecodziennych historii. Wszystko, co czytamy, może mieć miejsce w każdej dziurze, w każdej Polsce, w każdej Warszawie, każdego Polaka to spotkać może. Nie mamy tu bowiem do czynienia z odległym naszemu doświadczeniu premierem, prezydentem, naukowcem. To właściwie historia wycięta z kroniki kryminalnej lokalnej gazety.

Lokalność a jednocześnie uniwersalność tej opowieści stanowi o sile „Powrozu”. Cieszę się, że nie musiałem brnąć przez szczegółowe opisy miejsc zbrodni, specyfikacji kolejnej broni palnej, charakterystyk sztuki walki jakie pojął jeden z bohaterów itp. Tomasz Białkowski zaserwował książkę do pociągu bardzo szybko się czytającą. Myślę, że w tym gatunku wypracował już swój rozpoznawalny styl. To styl bardzo oszczędny, omijający konsultacje z detektywami, prawnikami, medycyną sądową. Urok tych kryminałów może polegać na podglądaniu zachowań ludzi, ludzi z naszego otoczenia. Oczywiście autor zadbał, by ci ludzie nie pochodzili ze szkolnej ławki. To nie bohaterowie mający problemy socjalno-bytowe. Lekarze, prawnicy, producenci jachtów mają czas na zbrodnie, tajemnice i niedomówienia. Tu nie jeździ się piętnastoletnim oplem. Mamy za to okazję rozsiąść się w nowym pachnącym japońskim suvie pachnącym świeżością. Autor trzyma się zasad.

Powieść zaczyna się mocno, czyta szybko i kończy niespodziewanie nagle. To oczywiście zasługa, jak już wspomniałem, pewnej oszczędności, jaką wykazuje autor w relacjonowaniu zdarzeń i budowaniu przestrzeni. Dodajmy do tego słońce, nawet upał w małym mazurskim  miasteczku z jeziorem u swych stóp. To dla mnie siła kryminału. Jednak jeśli ktoś lubi brnąć w kryminalne fantazje, arkana dochodzeń, mroczną aurę, niespodziewane reakcje bohaterów, musi poczekać na kolejną historię. Zamykając „Powróz”, czułem, że Tomasz Białkowski siada do pisania kolejnej książki, tym razem zimowej, ciemnej i depresyjnej.


Tomasz Białkowski, „Powróz”, Wydawnictwo OFICYNKA, 2014


piątek, 19 grudnia 2014

Soren Gauger "Nie to/Nie tamto" - zło wisi w powietrzu.

- Marcin tu coś wisi w powietrzu.
-co?
-Coś złego. Jak ty możesz tu mieszkać?

(Rafał P. podczas nocy sylwestrowej w Suszu rok 1993/1994)

Soren Gauger – Kanadyjczyk od piętnastu lat mieszkający w Polsce zarzucił mi pętlę na szyję swoją książką pt. „Nie to/Nie tamto”. Opowieść zawartą w niej podzielił na dwie, niezwiązane ze sobą, części, czyli na „Nie to” oraz „Nie tamto”.
Pętla zarzucona już w pierwszych zdaniach z każdą stroną zaciska się coraz bardziej, by w końcu wyhuśtać mnie od czubków placów, po kleksa w majtki. Zasada jest niby prosta, śniąca się i kusząca do samodzielnej realizacji od dawna, od filmów Tarantino również. Gauger rozpoczyna kilka osobnych historii, które w końcu krzyżują się ze sobą, dochodzi do spotkania bohaterów. Sielska atmosfera, drobnomieszczańskie kokieterie, uśmiechy, cała ta pruderia i forma doczeka się tragicznego końca, jak zresztą zdążyliśmy się już przyzwyczaić w rzeczywistym otoczeniu. Gauger wyrywa nam nas z naszego bloku, rady pedagogicznej, z naszych przyławkowych podszeptów o sąsiedzie, o jego dziecku itede. Wszyscy mamy dobre chęci, każdy jest taki dobry, mamy swoich specjalistów, jesteśmy dla siebie życzliwi. Nie mówimy sobie całej prawdy, by nie urazić. Czy takie zachowanie to właśnie to? Pytam jako pedagog. Oj, Chyba jednak „nie to”.

„Nie tamto” to już osobna historia.
Niepokojąco jednak tożsama z pierwszą częścią, która zmierzała do odkrycia zła uśpionego w człowieku. Skąd to zło? To zło metafizyczne czy wynikające z szerokości geograficznej, na której ma ono żyzną glebę? Być może i to, i tamto. Bohater pierwszej części pozbywszy się brzydkiego guza na szyi postanawia odpocząć podczas lektury poleconej mu przez oderwaną od rzeczywistości kobietę. Przedmowa tej lektury sugeruje, że akcja toczy się w Polsce, czyli w miejscu, gdzie nawet optymizm jeździ na czarnym koniu.
I od początku do końca drugiej części książki nie jestem pewien, gdzie zaczyna się, gdzie kończy cokolwiek. Narrator zmienia tożsamości, zmienia się jego stan świadomości. Akcja pętli się a jej bohaterowie są co najmniej wyrwani z psychodelicznego obrazu, nagle przebudzeni na obcej sobie planecie, którą chcą rozpoznać. To co się dzieje, mogłoby się nie dziać lub dziać inaczej i gdzieś indziej. Nie o to chodzi i nie o tamto też, żeby była jasność.
Po przeczytaniu książki wiem, przekonałem się kolejny raz, że trzeba być czujnym. Nie zawsze to co wiedzę, jest tym, co widzę. Mało tego, swoim uczuciom też nie można zawierzyć bezgranicznie. Jak żyć wobec tego? Chodząc po linie nad przepaścią. Można tę sztukę oswoić do stopnia włożenia rąk do kieszeni podczas spaceru. Tak pisze Soren Gauger.
„Nie tamto” o tyle wiąże się z pierwszą, że wyłania się, podobnie jak pierwsza część, ze sztuczności, stylizacji, jaką są pozostałości murów obronnych w Suszu. Trwa w tych strzępach duma minionych czasów, ale to jednak nie nasza tylko krzyżacka duma. Do tego już poszarpana i pożółkła jak stare listy od Elki.
Nie wiem, co jest rzeczywistością. Dochodzą do mnie głosy różnych epok wystrzeliwane przez napoleońskie armaty ustawione w miejskim parku. Nie wiem czy to czytaliście, ale mnie kojarzy się ta książka przede wszystkim z tymi armatami.
Ostatecznie i tak chodzi przede wszystkim o tezę, jaką bohater słyszy z ust portretu:
„Podstawową kwestię, którą sam musisz rozstrzygnąć (…) stanowi pytanie: czy piwnica istnieje, czy nie. Jeśli bowiem uznasz, że ona gdzieś tam jest, potem zaś uda ci się ją odnaleźć, wtedy nic na świecie nie zdoła sprawić, że jeszcze kiedyś zwątpisz w jej istnienie. Możemy gromadzić naszą wiedzę – nie mówiąc już nic o naszych złudzeniach – niemożliwym jest jednak, aby coś od niej odjąć.”

Trudno powiedzieć, ciężko przechodzi przez gardło, że rozmowa z obrazem wydaje mi się kluczem do tej książki. Nie szukałem żadnego klucza. Przyszło mi tylko do głowy podczas czytania, że rozmowa o potrzebie materializowania swoich marzeń, pomysłów; uzależnienia od tego, co już się stało, że to jest sednem tej książki. Nawet jeśli nie, to już się we mnie wydarzyło i niestety, nie potrafię się tego pozbyć. Wszystko inne jest sztukaterią.

Pisarz próbuje oddziaływać na czytelnika, wywołać emocje świadomie dokonując zabiegów w konstrukcji. To cenne we współczesnej prozie przesyconej „zabiegiem” przyczynowo-skutkowym. Do tego zabawa konwencją opowieści ludowej, może baśni, thrillera podpowiada mi, że nie powinienem się zdziwić, gdyby przedwojenny mnich szczycił się elektrycznym czajnikiem.

Ostatecznie jesteśmy trochę budująco rozbici po książce Sorena Gaugera. My, to znaczy, ja i ten, o którym ciągle myślałem, że ją czyta. Jest jeszcze ta ona, której w myślach czytałem. Zazwyczaj jest blisko, ale tym razem postanowiłem nie czytać jej na głos.
Wszystko i tak zmierza do tragedii, spełnia się złożeniem ofiary z życia. Dobrze, że ofiara złożona jest czytelnym językiem, wnikającym głęboko do sedna sprawy, a jednocześnie bez przykrej nachalności pierwszoosobowego narratora. On skulony w ciemnym kącie uznaje wszystko za obraz zbyt zamazany, by go komentować, żeby niby-sparafrazować cytowanego przez Gaugera Pomponiusza. Wydarzenia serwowane w formie podania ludowego, któremu nie obca jest fantastyka, zaogniają moje relacje z rzeczywistością podczas czytania książki. Duszna, ciasna atmosfera klasztoru, dzielenie jej murów z dwoma podejrzanymi, podejrzliwymi, podtruwającymi się wzajemnie ojcami podpowiada mi, że muszę się ewakuować ze swojej zagrody, choćby na chwilę. Wizyta ojca i jego stawianie warunków przypomina mi moje bredzenie do uczniów. Dzięki książce Sorena Gaugera mamy możliwość konfliktowania się z samym sobą, co bywa pożyteczne. Dodaję do walorów książki jeszcze tę atmosferę dusznego klasztoru w pozbawionym wygód anturażu. Błoto, niepokój, chłód i pleśń. Kojarzy mi się z filmami  takimi jak „Hostel” i książką poetycką Gajdy pod tym właśnie tytułem. A i tak najbardziej książka ( w dwóch swoich częściach) oddaje atmosferę mojego miasta podczas deszczowych, grudniowych dni.
Tak, debiut polskojęzyczny Sorena Gaugera wprowadza dużo fermentu do świata czytelnika. I taka książka zawsze ma swoją honorową półkę w piwnicy. Kto przeczytał wie, że piwnica, wbrew swemu przeznaczeniu, przedłuża życie, ratuje.



Soren Gauger, "Nie to/Nie tamto" korporacja ha!art, Kraków 2014

czwartek, 18 grudnia 2014

"Występy gościnne" Agnieszki Wolny-Hamkało w nowym numerze Szafy

Występy Agnieszki Wolny-Hamkało w mojej piwnicy

Wiersze zebrane pod tytułem „Występy gościnne” Agnieszki Wolny-Hamkało wziąłem do ręki pewnego ciepłego jesiennego dnia, kiedy to pies chciał ciastko a ludzie nagle rozpinali płaszcze. Działo się wiele rozmaitych spraw, liczne szczegóły rzeczy i ducha wpadały pod moje ucho i oko. Rozpinałem zamek płaszcza, tę tkaninę dzielącą mnie od świata owej książki, pazurami rozrywałem i przez szczelinę wierszy wyciągałem rękę i brałem garściami jak ziarna wszystkie słowa. Słowa tak liczne, że trylogia nie może współzawodniczyć z myślą choćby o remisie.


wtorek, 16 grudnia 2014

"Hipochondryk przeciwko homo "fitness"- wywiad z Mariuszem Sieniewiczem

W nowym numerze Szafy wywiad z Mariuszem Sieniewiczem.

Marcin Włodarski:

"Walizki Hipochondryka" to tytuł Twojej nowej powieści. Opowiedz, jeśli możesz, dlaczego bohaterem jest hipochondryk? Dlaczego nie walizki uciekiniera, mechanika, aktora, nauczyciela, marzyciela ...tylko właśnie hipochondryk staje się dziś bohaterem na miarę powieści?

Mariusz Sieniewicz:


Bo hipochondria zaczyna określać naszą, mówiąc górnolotnie, tożsamość. Jesteśmy przewrażliwieni na swoim punkcie, jesteśmy egocentrycznie skoncentrowani na swoich lękach, fobiach, defektach, potęgowanych i kumulowanych przez filozofię doskonałości oraz dyktat nowego typu człowieka. Nazywam go sobie homo fitness. Czyli: eliminacja kalorii i refleksji, maksymalizacja wrażeń, płatków i kiełków, kastracja perspektywy metafizycznej. Poza tym, cholera jasna!, ja naprawdę się starzeję… Ja, choć to wręcz nieprawdopodobne, umieram i boję się umierania. A miało być przecież tak pięknie. O umieraniu, starości, śmierci mówili wyłącznie poeci.

Całość wywiadu znajdziecie tu: wywiad z Mariuszem Sieniewiczem

poniedziałek, 15 grudnia 2014

52 nr Szafy w sieci















http://szafa.kwartalnik.eu/

POEZJA

Rafał Derda, Barbara Janas-Dudek, Ewa Brzoza Birk, Olgerd Dziechciarz,
Ewa Frączek, Jakub Sajkowski, Sas, Aleksandra Słowik, Iwona Szybowska,
Małgorzata Południak, Klaudia Raczek, Teresa Radziewicz, Rafał Różewicz,
Marcin Włodarski, Miłosz Marcin Zawadzki


PROZA

Jacek Durski, Hanna Dikta, Dorota Bucka, Tomasz Jamroziński,
Grzegorz Kozera, Krzysztof Niewrzęda, Ewa Olejarz, Iwona Partyka,
Sławomir Majewski, Marcin Orliński, Marcin Zakrzewski, Beata Zdziarska


FOTOGRAFIA-GRAFIKA-MALARSTWO

Tadeusz Baranowski, Monika Biermann, Foto Odlot 2015, Irena Machlowiec, 
Maria Macięga, Slavomir Maria Nietupski, Eva Pohlke, Agnieszka Renusz, 
Franziska Schmalzl, Katarzyna Tchórz, Artur Trojanowski


sZAFa Presents

Barbara Janas-Dudek - „Zakład pracy chronionej” - monodram
Paweł Łęczuk - „Kolędnicy”
Ania Możdżeń-Brzozowska - O powadze strasznych baśni
Marta Kołodziejska – „Grafika da się lubić” – cykl tekstów 
niekoniecznie poważnych o najpoważniejszej niepoważnej przygodzie, jaka mi się w życiu przytrafiła
Maja Staśko – „Metatekstowy" fragment wokół poezji Dyckiego. „Mimo-wolność” (ilustracja)
Iwona Partyka - Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco


CZYTANIA

Sławomir Hornik - Bunt nasz powszedni. Łukasz Jarosz „***Chciałem zobaczyć kulistą duszę świata”


ESEJE-FELIETONY-RELACJE

Paweł Dąbrowski - Zespół presji poetyckiej
Ewa Frączek - Wara od ojca swego i matki swojej
Barbara Janas-Dudek - Karol Maliszewski na „Wolności Czytania”
Leszek Jodliński - Ostrawskie kryształy Kubišty
Jan Krasnowolski - Skąd uciekłem
Maja Staśko - Raz, dwa, czas. Maurycego Mochnackiego uwikłanie w czas
Kamila Wasilewska-Kaczmarczyk - Minimalizm po swojemu


TEATR, FILM

Izabella Bartnicka - Współcześni spadkobiercy Stańczyka
Leszek Jodliński - Lampart. Wspomnienie


KRYTYKA LITERACKA-RECENZJE

Dorota Bucka - To, co zawsze, czyli recenzja książki Waldemara Bawołka „To co obok”
Rafał Derda - Przemycanie przedmiotów, czyli na temat tomiku „Product placement” Rafała Różewicza
Ewa Frączek - Stephen Kelman zabił we mnie gołębia. Na chwilę
Roma Jegor – „Zaklad pracy chronionej”- Barbara Janas-Dudek
Karol Maliszewski - Wierzyć wśród zwierząt. „Wierzyniec” Mariusza Partyki
Dariusz Niestrzębski – „Morfina” Szczepan Twardoch
Teresa Radziewicz - Najpierw się gubi życie, czyli o debiucie Pawła Tomanka
Klaudia Raczek - Studium przypadku losowego. „Zegar światowy” Nicka Montforta
* Świat nieoczywisty jak stół Berkeleya. „Nie to/Nie tamto” Sorena Gaugera
Jakub Sajkowski - Nic ma się dobrze. Rafał Różewicz „Product placement”
* Wyrósł ze mnie menel i krzyczy "Tu jest Polska". „Zabiegi” Marcina Orlińskiego
Ewelina Sasin – „Hotel dla twoich rzeczy. O życiu, macierzyństwie i pisaniu” Joanny Jagiełło
Maja Staśko - Bierzcie i je jedzcie. O „ołtarzu z Isenheim” Jakuba Ekiera
Kinga Weronika de Walla - Szkic na temat „Białych krzeseł” Krystyny Dąbrowskiej
Marcin Włodarski - Występy Agnieszki Wolny-Hamkało w mojej piwnicy


WYWIADY

Mateusz Grzeszczuk
- rozmawia z Les ki
Małgorzata Południak
- rozmawia z Jakubem Sajkowskim
Marcin Włodarski
- rozmawia z Mariuszem Sieniewiczem


PATRONAT MEDIALNY

Port Poetycki XII Edycja
Prezentacje:
- Barbara Trzybulska
- Anna Wołoch


NOWOŚCI
WYDAWNICZE

Małgorzata Południak „Liczby nieparzyste”
Marcin Orliński „Zabiegi”
Wioletta Grzegorzewska „Guguły”
Joanna Jagiełło „Hotel dla twoich rzeczy. O życiu, macierzyństwie i pisaniu”
Teresa Radziewicz „Rzeczy pospolite”

niedziela, 14 grudnia 2014

"W świetle dziennym" Tadeusz Różewicz

Jeszcze inni
siedzą w ciemności
wygodnie
z cukierkiem w sobie
czekają
na dramat lub komedię

na białym prześcieradle
kobiety z oczami
które otwierają się i zamykają
z ustami w których
roją się białe zęby
rozbierają się
na oczach zebranych

z otwartych ciał
płynie krew
razem z muzyką
i dialogiem

wszystko tu jest
zabawne wstrząsające
ciekawsze
piękniejsze
niż w świecie realnym
zmalałym nagle
pozbawionym smaku

Kiedy bohater dusi
lub pokrywa
bohaterkę
pocałunkami
odbiorcy przerywają ssanie
cukierka.

piątek, 5 grudnia 2014

"Liczby nieparzyste " w teatrze














"Liczby nieparzyste" Małgorzaty Południak pasują mi do teatru. Słyszę je jako kwestie wypowiadane ze sceny. Dlatego towarzyszą mi podczas teatralnych podróży. Proszę bardzo, taki fragment:

"Kiedy przyszedłeś, pozwoliłam sobie nie oszaleć. Wycierałam
plamy ze ścian. Zanim ruch uliczny rozpędził spadające iskry
wychodzących na papierosa, nabrał mnie facet z akcentem
tak efektownym, że osiadał na ramionach zapach jego wody
po goleniu."
                                                           (Odrzucenie)

Do książki jeszcze wrócę tu w piwnicy.



środa, 3 grudnia 2014

Sorena Gaugera książka ze mną w podróży

O książce Sorena Gaugera "Nie to nie/ tamto"  opublikowanej niedawno przez korporację Ha!art w Krakowie więcej za kilka dni. Na razie leczę rany. Opowieść kanadyjczyka  mieszkającego od  piętnastu lat w Krakowie (przynajmniej w części "Nie to") to puzzle pocięte i samosięskładające. To książka, o jakiej śnię, ale nigdy nie napiszę. Zresztą, po cóż, skoro dużo lepiej zrobił to już Gauger.

"Nie to/nie tamto tnie mnie na części. Potrzebuję apteczki przy sobie o każdej godzinie. "Nie to/nie tamto" wyrzuca mnie na zakręcie i spadam ze stromej górki. To jest to!