poniedziałek, 8 października 2012

Sen Przemysłowca nr 1

Przemysłowiec drugiej połowy XIX wieku zasnął po burzliwym dniu w fabryce kuzyna. Kilka godzin wymieniali doświadczenia na temat pracowników. Okazało się, że wszyscy są tak samo leniwi i pazerni. Ewentualnie dzieci około lat 14 jeszcze się do czegoś nadają. Nie są tak przemyślni w wymyślaniu powodów do zwolnienia się na jeden dzień albo choćby z kilku godzin. Najczęściej powołują się na nieszczęścia w rodzinie lub własne choroby. I nigdy nie pomyślą, że na ich głowie nie ma nic, żadnej odpowiedzialności. Tylko oni - przemysłowcy muszą się zmagać ze wszystkim: rachunki, opłaty, ludzie, rząd, ceny stali, ceny skóry. Szkoda gadać. I pomyśleć, że jest podobno jakiś brodacz, który szczeka, że wszystkim należy się po równo. Gówno a nie równo. To po co być wtedy przemysłowcem?

Przemysłowiec zasnął i śnił. Śnił o dziwnym świecie. Niby to świat, niby to ludzie, ale jacyś niepodobni do ludzi. Śnił, że jeden człowiek mówił, nawet śpiewał, chociaż trudno to nazwać śpiewem, do czegoś, do pałki, którą trzymał w ręku. Ten człowiek, przeraźliwie chudy darł się w wniebogłosy a ludzie mu wtórowali. To brzmiało jak nawoływanie do walki. Obok śpiewaka, kilku a może tylko dwóch ludzi trzymających w ręku coś na kształt mandoliny oraz z tyłu człowiek uderzający w bębny i blachy. Wypełniali sobą uszy przemysłowca, cały sen przeraźliwymi dźwiękami. W rytm tych diabelskich nut śpiewak jak ugryziony przez szerszenia Napoleon wydawał śpiewem rozkazy lub coś podobnego.

Przebudził się. Głowę miał pełną kolorowych ludzi, którzy nie chcą pracować, nie słuchają go. Słuchają śpiewaka. Przemysłowiec dotknął nowego parapetu. Jest. Wczoraj wymienił wszystkie parapety w swojej posiadłości i zależy mu, by nikt ich nie zarysował, przynajmniej do czasu przyjazdu kilku znajomych, którym pragnie pokazać nowe i nieskazitelne parapety. Niektórzy nie zwracają uwagi na estetykę, ale to nie są ludzie, to jakieś mieszańce.


1 komentarz:

  1. Przemysłowcy pierwszej połowy XXI wieku mają podobne sny, przemysłowcy drugiej połowy XXI wieku również będą mieli takie koszmary. I już nie ludzie a zasoby ludzkie, za tą maszyną wielką na śruby stać by chciał, co wyciska, czerpać z tego zasobu,prasować toto do suchego, dokręcać i kroplami tymi te kamienie drogocenne nabłyszczać, co oni patrzą na nie i zachwytu w nich nie widać. Jakby nie ludzie, a jakieś mieszańce...

    OdpowiedzUsuń