Jesteś coraz bardziej łasy na komplementy. Dla publicznej pochwały możesz zrezygnować z czasu na refleksję nad sobą i rozpocząć zmierzający donikąd proces realizacji czyjegoś nietrafionego etycznie planu. Rozmywasz się w słodkościach na swój temat, mimo że w gruncie rzeczy nie poświęciłeś czasu na to, by zrobić coś dobrze. Ulegasz tanim gustom prowokującym do nie myślenia, będących tandetą. Na wszystko patrzysz przez pryzmat korzyści, jakie może to dać. Na siebie również tak patrzysz. Widzisz siebie jako kogoś, kto nieustannie musi coś robić i to tak, by podobało się innym. Ulegasz chuci większości. Nie rozwijasz się już, wymagając, by rozwijali się inni.
Oklaski, oklaski i uśmiechy.
Tak moglibyśmy mówić do siebie w nieskończoność. Zawsze znajdziemy obok siebie tego, którego zapragniemy pouczać, z kim zechcemy walczyć. Będziemy przesiąknięci racją, owszem..
Przemysław Dakowicz proponuje na swoim blogu wiersz o postawie odmiennej, bardzo dziś potrzebnej. Eee, zawsze potrzebnej.
Poniżej link
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz