niedziela, 11 listopada 2012

Joanna Ewelina Domżalska, KLUCZ DO ŚWIATŁA. Korzenie.


Najpierw z Susza jechałem do Prabut do babci mieszkającej w koszarach, na ulicy koszarowej. Koszary prabuckie miały zawsze swój klimat. Latem z okna babci widziałem kolorowe kwiaty. Pachniało wszystkimi kolorami tęczy. Pszczoły, osy, ptaki. Spacery z babcią nad rzekę Liwę. Do tej pory słyszę w głowie nazwiska sąsiadów babci, wspomnienie bardzo dobre. Jesień, zima to czarne ptaki, atmosfera przygnębienia. Łyso i głucho. Uwielbiałem to.

Na drugi dzień wcześnie rano jechaliśmy z babcią pociągiem do Działdowa. Tam czekaliśmy na autobus do Żuromina około godziny czasem dwóch. W końcu Żuromin. Przystanek PKS. W środku rozkład jazdy i  te nazwy miejscowości: Syberia, Lutocin, Poniatowo, Lubowidz, Będzymin, Chromakowo, Przeradz, Szreńsk jak się nie mylę, Mława. Żuromin trzydzieści lat temu, dwadzieścia lat temu w lipcu albo w sierpniu. Ładne miasto. Spokój, cisza jakaś. Jednocześnie ludzie uśmiechnięci nawet w latach osiemdziesiątych, jakoś po swojemu zamyśleni. Charakterystyczni. Około 11 lat temu młoda pani pokazywała swoim koleżankom, no i mnie, swoje zdjęcia ślubne. Przyglądałem się twarzom ludzi. Szczere. Jakbym je znał od dziecka. Powiedziałem jej, że znam taki typ twarzy, ludzi. Wspomniałem o moich corocznych podróżach z babcią do jej siostry mieszkającej w Siemcichach - wsi, do której jedzie się przez Żuromin. Ona mi na to, że to zdjęcia zrobione właśnie w Siemcichach i Poniatowie, że uczy w szkole podstawowej w Siemcichach. To wieś, która doczekała się swojej osobnej mitologi we mnie. I ten Żuromin.

Po latach spotkałem się z poetą Cezarym Dobiesem pochodzącym z Żuromina. Wczoraj w piwnicy znalazłem książkę poetycką "Klucz do światła" Joanny Eweliny Domżalskiej również pochodzącej z Żuromina. Poetka młoda, być może już nigdy nie napisze żadnego wiersza, nie wyda książki. W roku 2008 jednak wygrała XII Ogólnopolski Konkurs Poezji o "Złoty Klucz Ciechanowskiego Ratusza". Nagrodą w konkursie było opublikowanie książki.

Delikatne wiersze wypełnione szeptami, wiarą w prawdziwość, może naiwną wiarę w sens szczerości. Wiersze pozbawione prowokacji, może czasem nudnawe, mdławe, ale mi bliskie. Ktoś powiedziałby, że są naiwne, dziecinne. Nie, są mi bliskie. Taka licealna szczerość. Mam nadzieję, że sama autorka teraz już studentka albo raczej absolwentka nie wstydzi się swoich pierwszych kroków lirycznych. Lubię poczytać w piwnicy o ludziach związanych z otoczeniem, z przyrodą w szerokim jej sensie.

"Pomiędzy liśćmi październikowymi
znalazłam ciebie"

albo

"Odwiedzam łąki
krzykiem ptactwa zroszone
obłoki kolorem jesieni
płakały
wśród liści szelestu"

o tu

"kocham słońce
nawet gdy milczy"

Może dlatego, że wiersze te pisała nastolatka jeszcze wtedy, są bliskie i szczere jak łąki w Siemcichach, czasem naiwne jak pierwsze papierosy za stodołą. Ciche i skromne jak wujek Zenek.

Na pewno wiersze Joanny Domżalskie stały się dla mnie kluczem do wspomnień. Pozdrawiam rodzinę.

I żeby było jasne: nie znam pani Joanny Domżalskiej, nie znam wydawcy, nie znam jej sąsiadów, tekst ten nie jest artykułem sponsorowanym, nikt mnie o niego nie prosił. Zatem jeśli ktoś wyrafinowany literacko stwierdzi, że wiersze te nie zasługują na uwagę, to znaczy, że jestem głupi i nie mam smaku. Nie ma to nic wspólnego z tzw. kolesiostwem.

Ha, a okładka jest w dechę. Jej bajkowy charakter pasuje do zawartości.


Joann Ewelina Domżalska, "Klucz do światła", Wydawnictwo HORYZONT, Ciechanów 2008

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie można nigdzie kupić tego zbioru. Dołączyłbyś chociaż jeden tekst w całości (proszę) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Można bezpośrednio od autorki. Dziękuję za piękną recenzję panie Marcinie. Minęło sporo czasu od wydania tego tomiku. Pozdrawiam serdecznie, Joanna Domżalska

    OdpowiedzUsuń