sobota, 15 grudnia 2012

Hubert Czarnocki, "Wołania"

Powierzchowna lektura książki poetyckiej Huberta Czarnockiego poety, fotografa z Radzynia Podlaskiego niewiele nam da. Powiemy, że to debiut, w którym autor ogniskuje cały świat w sobie. On staje się centrum wszystkiego, on przeżywa najmocniej. Innych właściwe w książce nie ma. Myślę sobie jednak od jakiegoś czasu, że to wystarczy, by być przekonywującym. Właściwe Czarnocki przekonuje mnie właśnie dzięki temu, że nie myśli o obcych sobie sprawach, ale o sobie.

"Płonę, żyję własnym kosztem,
umieram bez przerwy."

Albo strona wcześniej:

"We mnie na zachodzie wojna,
śmierć chce się wedrzeć na zielone łąki,
we mnie stuletnia wojna,
wojna dwóch róż".

I nie chodzi zapewne o konkretną stuletnią wojnę. To mocno deklaratywne pełne emocji zdania mające podkreślić dominację podmiotu w tej książce.

"Leżę obejmując swój cień, zaciskam w palcach
imię Boga, śpię z jego szalikiem."

Wszędzie on - podmiot liryczny, autor, poeta. Jednocześnie zrywający ze wszystkim  idący do światła, którego tu wszędzie pełno i czuły jak ojciec.

Książka niby bardzo skupiona na autorze, ale jakże może być inaczej w przypadku prawdziwego poety! Dlaczego inni mają być ważniejsi? Dlaczego ważniejsze miałyby być jakieś innych idee, których na szczęście tutaj nie spotkamy. Dlaczego niby poeta miałby się powoływać na słowa innych poetów, wieszać na nich, ponieważ do tego najczęściej sprowadzają się cytaty zamieszczane przez oczytanych niby literatów wmontowujących do swoich słów, przed swoimi słowami zdania wielkich pisarzy.

Wielki szacun da Czarnockiego. Książka "Wołania" zawekowana ciągle kipi w piwnicy emocjami. Oczywiście, że uważam, że kiedyś pisałem podobnie, kiedy jeszcze byłem silny. A przynajmniej chciałbym żeby tak było. Właśnie te wiersze szczególnie przypadły mi do piwnicy. W nich najważniejsze jest to, co widzi i przeżywa poeta. Bez powoływania się na innych, bez sztucznych zabiegów formalnych, unikając bezsensownych zabaw słownych. Poeta sam. Wpatrzony w swoje myśli o jakimś tam Bogu. Bogu ważnym dla niego, bo co może być ważniejsze dla mocno impulsywnego człowieka, nie zaczepionego w niczym. Idzie do światła. 

Jednak jeśli się już ktoś inny pojawia, pojawia się dojmująco. Staje się osobą najważniejszą. "Przez chwilę najważniejsza".

Rok temu Czarnocki opublikował kolejny tomik pt. "Opowieści". Ale nie mam. Poszukam.



Hubert Czarnocki, "Wołania", 3J-Studio grafiki i Ilustracji, Radzyń Podlaski 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz