Niektórzy podczas urlopu zwiedzają nowe miasta, zabytki. Chodzą po ulicach miast i wzruszają się na widok fontann, starych murów. Wiedzą, że po powrocie będą mieli co opowiadać znajomym, rodzinie. Stojąc przy muzeum widzą siebie brylujących wokół stołu. Wszyscy ich słuchają. Oni zaś wyrokują, które miejsca są warte obejrzenia, jakie lepiej omijać. Oni nie ominęli niczego, bo oni wolą sami przekonać się, a my musimy im uwierzyć, dać tego znak potakiwaniem, robieniem dziubka wraz z wiernym spojrzeniem.
Bywalcy piwnicy nie byli jeszcze na urlopie, bo albo im się nie należy albo już na nim są i siedzą na nim, po prostu siedzą. Siedzieć, tak po prostu siedzieć jest niezdrowo, więc grzebie się tu po tych workach, kartonach, między słoikami, starymi butami, które może jeszcze się przydadzą. I wyjmuje się książki i patrzy na okładki i czyta w środku, i stęka się, że dlaczego ktoś to wydał, wiadomo, narzekać lubimy bardzo a jeszcze bardziej wmawiać sobie, że my zrobilibyśmy to lepiej, ale źli ludzie nie dali nam szansy, ktoś nas oszukał – zapewne Żydzi albo pedały są przeciwko nam, prywaciarze jacyś i cinkciarze. A jak już okaże się, że Żyda nie ma w pobliżu, pedałów też wycięło w pień i cinkciarzy, karciarzy, prywaciarzy, to jeszcze ruskie zostają albo zasrany tefałen.
Uspokojeni wersją, że to spisek ruskich z Żydami i tefałenem nie pozwolił nam osiągnąć sukcesu poetyckiego, czytamy książkę opublikowaną przez STUDUIM w roku 2005 pt. „Gościnne morze” Piotra Mierzwy. Nie lubię się znęcać, wiem też, że dobrzy poeci potrafią strefić książkę, dobrać do niej teksty, które można czytać podczas imprezy jako jakieś jaja, dlatego nie będę się rozpisywał, zwracał uwagi na śmieszne frazy, zwrotki, które w tej książce pełnią rolę, jaką pełniły aktorki w filmie „Och Karol 2”, czyli jedynie wyglądają, pokazują się, roli nie mają żadnej. Jedynie amant – tu Piotr Mierzwa, stara się jeszcze coś zagrać, jeszcze dodać gest. I wychodzi „Och Karol 2”, przepraszam „Gościnne morze” z wierszami jak ten:
ZIARNO ŚLEPEJ
Dam ci owoc kolendry
Żebyś mógł go zgnieść
Jak moje sowie serce.
Tak … nie wiem co kryje się pod metaforą „sowie serce”, dlatego nie rozumiem wiersza. Książka wydana sześć lat temu jest zapowiedzią tego, co publikuje się dziś bardzo często. Myślę o wierszach, które pokazują wyssane z palca obrazy, próbują zaskoczyć skojarzeniami. Są abstrakcyjne, nie mogę ich umieścić nigdzie, nie mam punktu zaczepienia, tym samym są mi niepotrzebne. Jedynie jako zabawę mogę je potraktować, jako chwilowe wrażenie. Zresztą, redaktorem tomu jest Roman Honet znany z budowania sugestywnych obrazów, których zadaniem jest je odczuwać.
PARAFONIA
Szczelina krąży miarowo na twarzy
popołudnia, wysuwam z kieszeni rzeźbione
lusterko. A powiadają, że najkrótszą
drogą jest prosta łącząca dwa punkty, ale
to okrąg najpiękniej spaja.
Podstawy geometrii ani strzępy dźwięku
nie zastąpią pojęcia niewidzialnej ręki, która
wisi nad głową, błogosławiąc albo dzierżąc
topór, na jedno wyjdzie: kiedyś jeszcze ją
pogłaska. Czego pragnę najbardziej: ostrza
(dłoni), przenikliwego łaskotania.
Sami słyszymy, że „szczelina krąży miarowo” widzimy, że południe ma twarz. To można oczywiście łatwo wyśmiać, ironizować sobie w tym miejscu. Fakt jest taki, że w wierszach tych dużo jest mielenia słów, ale to powiększa jednak przestrzeń. Może nie jest mi ona potrzebna, może widzę ją tylko przez szybę, ale widzę.
„Motylowi, który rozchyla pyszczek kwiatu,
Powiedziałem to, co chciałem wiedzieć.”
To jednak już za wiele dla mnie. Kończę czytanie, nie zrażam do sięgnięcia po książkę Mierzwy, ale radzę zapiąć pasy.
Piotr Mierzwa, „Gościnne morze”, Biblioteka Studium, 2005
nic tu dla mnie na tym morzu
OdpowiedzUsuńpiotr
W tym morzu. ;)
OdpowiedzUsuńPiotr M.
Dziękuję Panu za recenzję, poważnie, bez sarkazmu, odważne przyznanie się, że Pana książka nie obchodzi - ale po jej lekturze. Cenię rzetelność. Podlinkowałem dla swoich czytelników, zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=243951188963151&id=112512322135321
w tym śledziu ;)
OdpowiedzUsuńpiotr