środa, 26 lutego 2014

Hakan Nesser, "Kobieta ze znamieniem"... znamiona nudy

Nudzi mi się wyraźnie. W piwnicy znów kryminalnie. W chorobie, kiedy to człowiek nie może się skupić, wysilić umysłowo, kryminał Nessera sprawdza się w dechę. Szybka akcja, grad ciosów. Zadnych odcieni szarości. Jedziemy z koksem ciągle do przodu, ku rozwiązaniu zagadki, która zresztą dość szybko przestaje być zagadką. Nesser pozwala, albo mu się to wymknęło spod kontroli, domyślać się jaka płeć i dlaczego dokonuje zabójstw. Wygrywa kombinując w konfiguracjach rodzinnych. 

Fabuła rozopczyna się pogrzebem jej matki. Jej, czyli kogo? Nie od razu ma autor pragnienie nam to wyjawić. Pogrzeb jest szary i tuzinkowy jak jej życie. Życie i śmierć mają tu ten sam mianownik, powiedzmy z pewną przesadą. Córka wspomina podczas tej mutnej uroczystości słowa matki proszącej o to, by córka zrobiła coś wielkiego, coś czemu można przyklaskiwać po śmierci.

Niedługo potem od strzałów w klatkę piersiową oraz w krocze ginie mężczyzna. Wcześniej otrzymywał anonimowe telefomy, nie do kónca głuche, ponieważ dało się słyszeć melodię, jakąs melodię. 
Do akcji wkracza śledczy Van Veeteren wraz ze swoją ekipą. Po raz czwarty na polskim rynku wydawniczym węszy ów komisarz.

Lubię kryminały pozwalające być po stronie przestępcy, bo zło poiąga wszystkich a jeśli odgywa się w książce lub w filmie to tym bardziej mamy ochotę przyklaskiwać zemście, dawać upust własnej frustracji.

Nie jestem stałym czytelnikem tego gatunku i tego autora. Polecam jednak wszystkim będącym w chorobie, w jakimś tam bólu, bo ta narracja i niezawiła fabuła pozwalają zapomnieć o sobie. 

A tego w piwnicy życzymy sobie zawsze najbardziej.



Hakkan Nesser, "Kobieta ze znamieniem",  Wydawnictwo Czarna Owca 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz