niedziela, 23 lutego 2014

"Chiny? Dlaczego nie..." Relacja z podróży

Chiny to tajemniczy kraj. Wielki i owładnięty przez kung fu. Takie miałem o Chinach mniemanie od dziecka, co powodowało, że od rana spoglądałem na wschód. Uczyłem się sam technik kopania, blokowania i tym podobne, by stać się Chińczykiem fruwającym między drzewami. O podróży raczej nawet nie marzyłem. A tu okazuje się, że matka z córką podejmują decyzję w jednej chwili i wyruszają w podróż do Chin. Prwdopodobne, że to jedynie fikcja literacka, ale daje smak.
Dwie kobiety wyruszają w dwutygodniową podróż, pokonując 8 tysięcy kilometrów, zwiedzając jedną z najstarszych kultur świata. W oparciu o swoje wrażenia piszą książkę, która wciąga i daje rozeznanie w kulturze Chin. W ciągu dwóch tygodni miały okazję poznać niezwykłą kuchnię tego kraju, o której niewiele wiemy, mimo barów orientalnych obecnych w Polsce od lat dziewiędziesiątych ubiegłego stulecia. Zwracają uwagę, że smaki docierające do Europy to już tylko mdławe odbicie orginału. Zresztą, to co z Europy dostaje się na daleki wschód również nie wiele ma wspólnego z prawdą o smaku, żeby podać tylko przykład brzoskwiń, jakimi gospodyni chińska chciała uraczyć nasze bohaterki. Zauważają, że nawet w ulicznej kuchni chińskiej najwazniejsza jest jakość i świeżość produktów. Zamawiana kura musi się jeszcze szamotać, by prawie na oczach klienta wpaść do garnka. Osobliwe jak cały kraj.

Malowniczy i sugestywny opis podróży pociągiem rukszą, tuk tukiem, statkiem nie pozwala odłożyć książki z powodu obiadu, serio.

Książka wciąga, choćby dlatego, ze autorki od początku nie ukrywają faktu spontaniczności a co za tym idzie zupełnej niewiedzy w temacie łącznie z niezanajomością języka. Postanawiają wspomóc się ideą couchsurfingu – w szarym skrócie, to sposób podróżowania polegający na instalowaniu się w domach otwartych na podróżnych w zamian za przygotowanie jedzenia oraz odwdziękę w postaci przyjęcia podróżnych u siebie.

Publikacja być może nie jest przepisem na to jak podróżować, nie dochodzą z niej zapachy ustępów na narciarza, ale kreśli nam widoki, na jakie musimy być gotowi podczas zwiedzania Chin. Autorki często wydają się być zadowolonymi z siebie kobietami nowoczesnymi, przed którymi nie ma granic nie do pokonania. Łatwo też ulegają urokowi obcych ziem, dzięki czemu narracja staje się wiarygodna i wciągająca. Razu jednego zauroczone obcą kulturą przywołują opowieść spotkanych obcokrajowców jakoś tam związanych rodzinnie z Polską, opowiadających jak to zapragnęli zajrzeć do Wrocławia. Niestety okradziono ich i dużo czasu spędzili na poterunku. Polski im się odechciało. Historia ta jest tak prawdopodobna, że aż trudno w nią uwierzyć w tych okolicznościach.

W książce pojawiają się ciekawostki dotyczące historii, obyczajów w tym zależności między ludźmi jakie panują w Chinach. Rodzice skazani są na starość na opiekę ze strony dzieci, co w kulturze – obecnie – rodzin jednodzietnych jest nie lada problemem. He, tu mała uwaga, autorki są tak pochłonięte urokami przyrody i kuchni, że zdobywają się na mało fortunne stwierdzenie: „Nie czas jednak dywagować nad losem najliczniejszego narodu na świecie. Pora wznieść się nad chmury i spojrzeć na wszystko z wysoka.” To po co ta mowa, drogie panie, o problemach Chińczyków? Typowe dla zadowolonych z siebie turystów.

Książkę polecam jako dobrze czytającą się relację z podróży.




„Chiny? Dlaczego nie…”, Anna Karpa, Katarzyna Karpa, Wydawnictwo Nowae Res, 2013

2 komentarze:

  1. Gdzie ty takie książki wynajdujesz, Marcin? Tu widzisz, pustynia. Żeby nie nasze sztuczki ćwiczebne - zabawy w teatr, zostałbym urzędnikiem. A tak? Poczytam czasem, co czytasz. Acha, ciekawostka, laska z naszego teatru wybiera sie do Belgii na gościnny występ Warlikowskiego "opowieści afrykańskich..." czy cóś. Warto?
    http://culture.pl/pl/wydarzenie/opowiesci-afrykanskie-wedlug-szekspira-warlikowskiego-w-belgii

    OdpowiedzUsuń
  2. nie widziałem opowieści afrykańskich, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń