Najnowsza książka z wierszami Piotra Gajdy towarzyszy mi od
kilku tygodni. Miałem ją w szpitalu, brałem w domu, wchodziłem w nią w piwnicy.
Tak jak zawsze autor był dla mnie dojmująco czytelny, tak teraz nie wiem, co
sądzić. Czytam i nie mogę się odnaleźć w świecie Demoludów. Nie wiem, do kogo
kierowane są te wiersze, nie bardzo rozumiem sens wielu z nich. Mam jednak
wrażenie, że obcuję z czymś ważnym.
To oczywiście intrygująca, dopieszczona pod względem
formalnym poezja. Każdy wiersz stanowi odrębny byt w menu pod tytułem „Demoludy”.
Poziom zapętlenia metafory jest w tych wierszach nie do przyjęcia przez moje
podniebienie dobrze czujące się w prostackich klimatach.
Co ciekawe dla mnie najbardziej to nieopuszczające mnie
wrażenie podczas czytania, że Gajda teatralizuje świat, sam się w nim przebiera
i przebiera innych. Czy to nieświadoma
sugestia z olsztyńskimi Demoludami – festiwalem teatralnym?
Obrazy, które tworzy Gajda są odważne i jakby na scenę teatralną
stworzone. Odważne, bo dotykają np. narodowych fobii, ale nie wbijają noża w
plecy, nie są też szczeniacką prowokacją.
„Nie wierzę, że gdyby Chrystus zszedł z krzyża, wiszącego
na sali plenarnej, i stanął na mównicy, głusi staliby się
melomanami sprawiedliwej idei.”
He, sytuacja nieco teatralna, jak dla mnie. Ważne też, że
Gajda dotykając problemów społecznych czy – powiedzmy- rodem z serwisu
wiadomości, nie jest banalny. To poeta patrzący na człowieka również przez
pryzmat tego, gdzie żyje, i to wszystko.
Mimo tych społecznych wersów Gajda trzecią książkę organizuje wokół siebie. Nie
wiem czy mam rację, ale na pewno takie odnoszę wrażenie, jakby poeta zdawał się
mówić z kolejną książką: teraz o mnie, teraz wreszcie ja. Dlatego to liryka miejscami
bardzo osobista, ale żebyśmy nie zasnęli pochylając się nad światem poety, bo
światy poetów są zapewne nudne, Piotr Gajda tańczy ze słowami, tworząc wiszące
góry metafor, dotyka innych bezpośrednio się do nich, do niego zwracając:
„Tylko pomyśl, czy potrafisz się oddalić
Od oczywistego końca, który tymczasem
Jest zaparowanym przeczuciem, ale kiedyś
Skropli się na prześcieradle (…)”
Zdarzają się też fragmenty, które zapadają w pamięć do
szpiku jej:
„W państwie lichwy syty składa
obietnicę rzeźni”.
Bardzo gęsta poezja. Ostatnimi czasy żyję pośród
antybiotyków. Może dlatego nie umiem dosłownie potraktować tych wierszy. Z
pewnością jest to książka, w której Piotr Gajda zrobił kolejny krok ku
wchodzeniu w siebie, wyszarpywaniu z siebie emocji i okiełznywaniu ich za
pomocą słowa. Miejscami miałem dosyć, bo wiersze te w warstwie choćby leksykalnej
aż przytłaczają.
Niemniej brawo za kolejną książkę, brawa za te sceny, co w
niej się odbywają!
Piotr Gajda, „Demoludy”, Instytut Mikołowski 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz