czwartek, 18 kwietnia 2013

Aleksandra Zbierska, "Wibrujące ucho"

Temat "Wibrującego ucha" zacznę od kwestii bardzo rzadko,  a może w ogóle, nieporuszanej, mianowicie zdjęcia na tylnej okładce książki. Otóż zdjęcie autorki tej intrygującej książki powoduje, że nie wiem czy obcować z wierszami zawartymi w tomiku, czy raczej ze zdjęciem przedstawiającym poetkę. Często wybieram zdjęcie. To przesłodzone, celebryckie foto zaspokaja moją naturę wieśniaka mieszkającego nad jeziorem pełnym owadów.

Same wiersze, mimo że trwają w piwnicy już czwarty rok, również się bronią, oczywiście zgrzeszyłbym, gdybym porównywał je z urodą poetki. Dlaczego się bronią? Bronią się, ponieważ są odważne. Odwaga tych wierszy polega na tym, że nie interesuje ich to czy ja je zrozumiem. Potrafią być z pozoru nieskładnym zbiorem słów, które to słowa wypadają Zbierskiej jak z rękawa. Nie wiem dokąd dojdzie kolejny wiersz. Tak je czytam. Jako wiersze, które pisane są jakby bez planu, jakby autorka stawiała kilka słów i dopiero po nich zastanawiała się co dalej. Pewnie tak nie jest, ale ja jako czytelnik mam prawo tak je czytać.

Autorka często zaskakuje wprowadzając do wiersza filmowe napięcie. Weźmy to:

Przychodzi studentka cienka jak zapałka,
zaraz się zacznie rozbierać, Na razie pali.
A mnie się chce płakać, dokładnie nie wiem
czemu. Mówię, że z ust płynie mi woda, i
wodę mam w płucach ciemniejszą o jeden
to, i że myślę wciąż o topielcach, i o ich
cienkich, sinych ustach (...)

                                                "Skarga zegarka"

To trochę zalatuje oczywiście thrillerem klasy B, ale ja lubię takie proste historie, które pojawiają się nie wiadomo skąd, nie wiadomo dokąd dojdą. Lubię nieoczywiste sytuacje umocowane na sprawdzonych motywach. W poezji lubię też intuicję, stawianie słów na "pałę", tylko dlatego, że dobrze brzmią. Sens wymyka się wówczas, ale jest stylowo.

Niektóre wiersze to po prostu pomysł na sytuację. Powiedzmy "Kwestionariusz wsobny" to pytanie dlaczego Zbigniew Machej nie jest Tymoteuszem Karpowiczem. Wiersz nie tyle stara się odpowiedzieć na pozbawione sensu pytanie, ile snuje się po pewnych możliwościach i rekwizytach związanych z tymi panami.W innym wierszu ktoś leżał z książką w języku brajla i... i wydarzyć się może wszystko.

Aleksandra Zbierska to poetka, która w "Wibrującym uchu" zaufała swojemu instynktowi poetyckiemu. Wyobraźnia ją ponosi w rejony absurdu, ale dla mnie to nie wada. Jej książka przekonuje mnie, że jedynym lekarstwem na sytuacje w  tzw. realu może być absurd poetycki.

I w dupie mam to, czy wibrujące ucho rzeczywistości istnieje.


Aleksandra Zbierska, "Wibrujące ucho" VIII Tom Serii Wydawniczej Pisma Literackiego "Red", 2009 rok

3 komentarze: