Paweł Sarna swój debiut przeżył, kiedy rodzili się dzisiejsi
gimnazjaliści. Kto pomyślał, że dożyjemy takich czasów? Całkiem niedawno, bo w
roku 2014 ogłosił kolejny tom poetycki pt. „Pokój na widoku.” Publikacja
doczekała się w wydawnictwie Forma posłowia Piotra Michałowskiego oraz
utwardzonej okładki z uszami i zacnego szarawego papieru. Również format
książki przyprawia o głębszy oddech, ponieważ nie stanowi on standardu. I nie
ważne z jakich powodów książki tego wydawnictwa w "kwadracie" się ukazują, ważne,
że wszystko trzyma się formy.
„Ministranci przyszli. Ci sami, co bili
A teraz śpiewają”
Jak większość wierszy i „Ministranci” kuszą swoją
tajemniczością. Codzienne lub odświętne sprawy ludzi zwersyfikowano i opatrzono
znakami interpunkcyjnymi. Nie wiadomo o czym mowa, dlaczego, brak punktu
odniesienia. Jakby wersy uciekły spod siekiery, może spod ołtarza. W opozycji
do wymienionych cech stoi wyraźna puenta, często obnażająca paradoks np.
relacji między ludźmi.
Puenta w tych wierszach nie zawsze stanowi wyjaśnienie idei
wiersza, dobiegnięcie do końca, wywieszenie flagi z napisem JESTEM. Wprowadza
raczej ukojenie wcześniej mocno pobudzonych zmysłów.
Przerzutnia dosyć często stosowana przez Pawła Sarnę,
następująca do kolejnej zwrotki, by jeszcze bardziej zaakcentować wypowiedź,
zdynamizować akcję mocno zapada w pamięć czytelnika. Chirurgiczną precyzją
docina rysowany obraz, zostawia nas samych z nim.
Co ciekawe – jak w wierszu „Czarna śmierć” – przeniesiona
treść wersu nie jest bardzo istotna, kluczowa dla całości budowanej sceny czy
obrazu. Raczej ma na celu uspokojenie, wyciszenie.
W całym tomie kurzy się od ruchu. Ruch jest tu motorem, żeby
wyrazić się nieco nienaturalnie. To ruch związany z poszukiwaniem rodzinnego
gniazda. O gniazdo trzeba dbać, nawet za cenę spokoju innych. Ten moment, kiedy
podmiot liryczny mówi o zrzuceniu gniazda gołębia z balkonu. Nie potrafimy już
istnieć wspólnie?
Ciągły ruch, przeprowadzka, brak stałości plus kolor czarny
(czarna śmierć, czarny kot) i piekło snują się swoją czarna nicią poprzez
kolejne wersy, wciągając czytelnika w ciekawą podróż. Światłem, tak często wspominanym
w książce, jest rosnący brzuch żony podmiotu lirycznego. To on projektuje film,
on rzuca światło na ciemną drogę w lesie. Brzuch ciężarnej jako projektor
filmowy – pojemna i nieegzaltowana metafora.
Ruch, organizowanie przestrzeni wyziera z każdego wiersza.
Podobnie w „Krzywej kołysance”, kiedy to rodzice przeczuwający nieuchronne i
oczekiwane obstawiają meblami ciasny pokój. Nowe życie organizuje świat na nowo.
Bywa to tak męczące, że chce się wyprowadzić siebie choćby na chwilę daleko w
las, który również towarzyszy Sarnie.
Za co cenię książkę Pawła Sarny? Za lekki taniec między
drażniącą rzeczywistością, ciasną i kłopotliwą a tym, co poza nią. Przy czym ta
jego dbałość o nowe życie, o zawartość, wnętrze brzucha jest immanentną jego cechą. Jeżeli można tego określenia użyć jako metafory jego skupienia na
czekaniu na dziecko, wypełnianiu sobą i swoimi sprzętami nowego pokoju. W
pewnym sensie podmiot liryczny zajmuje się tylko sobą, ale po to, by być gotowym dla
nowego życia.
Potrzebna książka. W świecie gloryfikacji śmierci (pop
kultura to przede wszystkim śmierć, ważne książki, to przede wszystkim śmierć; śmierć
przez miłość, umieranie za życia, śmierć cielesna, umysłowa, duchowa…) Po
powieści „Ślepnąc od świateł” wiersze Pawła Sarny przenoszą w inną
rzeczywistość. Tam gdzie ruch prowadzi do życia.
Do sensu.
Paweł
Sarna „Pokój na widoku”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin Bezrzecze 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz