środa, 15 października 2014

Kamil Sipowicz "Choroby kartezjańskie". Tańce.

Szyszynka w wierszach Sipowicza pojawia się tak często, że nie sposób niepotraktować jej poważnie. Taniec również wije się między wersami tej poezji - zarówno ten pszczeli (opisany, zwikipedizowany), jak i ten muszy, jeszcze intuicyjny, poetycki aż tylko.




Szalona/szalony

idziesz Marszałkowską
spotykasz siebie samego na Kruczej
Brackiej i Widok
całuje cię w usta
szalona/szalony


Już pierwszy wiersz zapowiada walkę o wiedzę na temat komunikacji. I tak już zostanie. Często zawiła, intertekstualna poezja. Jeśli pojawia się w wierszu parszywa dwunastka, niech będzie małą literą, to jeszcze nie ma strachu. Jednak wiersze Sipowicza najczęściej są bardziej wymagające. Bywają wiersze - jak "Widzenie Krzysztofa Płonki" przypominające frazą poetę młodego, biegnącego i wykrzykującego kolejne wersy w popłochu, jakby chodziło tylko o wykrzyczenie komunikatu, bez dbania o dotarcie do odbiorcy. 

Język
W fonemach, zgłoskach, kwarkach mowy
gil o czerwonym brzuchu wybija dziobem
szczelinę i cieknie z niej nasienne światło.
Czujesz je na języku, taniec korony stworzenia.
Kot pazurem w krysztale języka wydrapuje
sygnaturę drapieżcy, a ty chcesz kolcem języka
przebić się na drugą stronę.
Ale to twój krąg, łagodny terroryzm.
Rozpruta szmaciana lalka, pajacyk,
co zdycha na gruźlicę, dziecinna kuchenka,
oczywiście rozbita.



Kamil Sipowicz, "Choroby kartezjańskie", WBPiCAK Poznań 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz