(…) Przyzwyczajamy się
do przestrzeni sterylnych i odgłosów pralek,
a potem idziemy w niepamięć piwnic,
nauczyć się bałaganu, zrozumieć bałagan,
zamieszkać w centrum niczego.
Za wiersz „O tym, co ponad to” z książki wydanej w roku 2010
przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu
autorowi Rafałowi Skoniecznemu dziękuję. Ten wiersz przybił kropkę nad i, kiedy
pierwszy raz wydarłem książkę z dna
worka w swojej piwnicy, gdzie jak wiadomo znajdują się rzeczy zapomniane i
niepotrzebne moralności pani Dulskiej reprezentowanej przez ludzi z wyższym
wykształceniem w naszym kraju.
Lubię jasne sytuacje w sztuce poetyckiej, niczym trzy akordy w muzyce punk rockowej. Język może być zawiły, ale temat chciałbym słyszeć wyraźnie ja w So What
M. Davisa. Skonieczny podaje na tacy pt. „Dzikie strony” 31 wierszy z jasno określonym
tropem, którym idę podczas ich czytania.
Tytułowe „Dzikie strony” to ucieczka. Tak, zawsze jest jakaś
podróż i ucieczka. Tu mowa o ucieczce od kultury, cywilizacji. Wiersze mówią
wyraźnie o tym, że ich autor jest zawiedziony kierunkiem postępu kultury
człowieka. To ucieczka ze znajomego domu, na który pracuje się całe życie,
ucieczka spod bezpiecznego dachu, obfitującej w świeże mięso i owoce aglomeracji
miejskiej, w jej ciemne strony, dzikie strony. Łąka na nas nie czeka. Nasza
dzikość, nasza rezygnacja to rezygnacja ze świeżego miasta na rzecz ulic
ociekających fetorem nieświeżości. Do dzikiej kultury. W mieście się zaczyna i
tu kończy wysoko wykształcona kultura.
Ostatecznie rezygnuję z pierwszego dziennego
tramwaju, żeby wypróbować nogi, a jeszcze
przed chwilą było mieszkanie złożone z odcisków
ludzi i kotów(…)
(…)Przydzielony do złej grupy po prostu musiałem
zwiać.
(Ostatni spacer O’Hary)
To nie wina podmiotu lirycznego, nieco śmiesznie mówiąc,
akademicko ćwierkając, ale systemu wtłaczającego bezmyślnie lub z myślą o
interesie innych jednostkę tam, gdzie nikt na nią nie czeka.
Wiersz w tytule nawiązujący do Franka O’Hary może być
również przyznaniem się Skoniecznego do nurtu o’harystów traktowanych jako
barbarzyńców literatury. W tym widzę konsekwencję autora z jaką cały czas
nawiązuje do przyznawania się do rezygnacji z dóbr kultury. Jednocześnie codzienność uznając za punkt wyjścia do tworzenia literatury.
Dokąd uciekać? O tym Skonieczny nie pisze. Jeśli już się
uprzemy, to zobaczymy jedynie śmierć, tylko ona zostaje, ona czeka na mecie.
Ktoś powiedziałby, że to mało oryginalne, proste. Tak, bo czekają na nas tylko
proste rozwiązania. Wszelka wirtuozeria jest domeną sztuki, imaginacji. „Dzikie
strony” to jednak książka nie o sztuce, ale o życiu. A ono nie jest poezją.
Zdarzają się wiersze do bólu szczere, bez maski. Jak
wiersz „Przynieś trochę śniegu”, który
bez skrupułów rozprawia się z autorem, jego głodem jej. Miłość, tęsknota, głód
ciała, to też kierunek ucieczki.
Siedzę w piżamie przy otwartym oknie,
jak starzec albo upośledzony. Zasypiam w świetle
latarni, przy podniesionych roletach, żeby wielkie oko
napatrzyło się.
Całkiem filmowy obraz człowieka zgnębionego tęsknotą. Łóżko,
światło latarni wpadające przez okno. Amerykański malarz Hooper mógłby to w udany sposób odmalować.
(O, słyszę straż pożarną. Jadą na plażę, robią dla dzieci program "Bezpieczne wakacje")
Śmierć często gości w wierszach Skoniecznego. To poważnie
brzmiące wersy dające do zrozumienia, że autor jest świadomy tej pani, która
sprawiedliwie przyjdzie po każdego. Nie jestem jednak pewien czy rzeczywiście
autor do niej zmierza, czy może przyznaje, że już w pewnym sensie, mentalnym, historycznym
już dawno jest po drugiej stronie i właściwie nie ma już sensu wszelka
ucieczka, bo nie ma dokąd.
Należę do pokolenia, które dawno umarło,
Na dnie wyschniętego jeziora znajduję drewniany statek
I spróchniałego wioślarza(…)
Pokolenie dawno umarło albo jeszcze się nie narodziło.
Wszystko jedno, należę do ciebie, piachu.
(Piosenka samobójcy)
Tytuł wiersza sugeruje kierunek ucieczki. Niestety, może
przez owego „spróchniałego wioślarza”, który jest marną metaforą, gubię się w
intencjach autora. Żyje on czy nie żyje ów liryczny? Zapewne nie wszystko jest
do określenia. Z pewnością jednak autor śmierci oddaje hołd albo przynajmniej
swój dobytek.
Myślałem, że mówię za siebie,
nie za zmarłych. Nie wiedziałbym
gdybyśmy nie śnili tego samego.
(Nowa Apokalipsa)
Trudno oprzeć się wrażeniu, że tu dzieje się, dzieje, ale na
granicy realności. Może to tylko wielki pozór, jak wszystko, co widzę w
telewizji i w kinie. Niby żyje, ale to tylko nagranie, gra, ustalone przez
chwilę reguły, zrealizowane mniej lub bardziej pieczołowicie.
W czyim imieniu mówię? Co ja właściwie mówię? Czy to, co
mówię, to moje zdanie? Również takie pytania rodzą się podczas lektury wierszy
Skoniecznego.
Wszystko się pomieszało.
Wykształceni nie czytają. Nie maja zainteresowań. Nie lubią
tego, co robią. Nie są zaangażowani w cokolwiek. Chcą mieć.
Pracujemy całe dnie, męczymy się w pracy, bo nie lubimy
pracy. Nie lubimy, bo zostaliśmy wychowani w pogardzie dla pracy, nauczeni, że
pracujemy dla kogoś, kto nas wykorzystuje. Męczymy się jednak dla tych
pieniędzy, które składamy, ale mamy do nich pretensje, że są za małe. Z
uskładanej górki podbieramy na telewizor, nowy fotel, płytki ceramiczne.
Zapraszamy sasiadów, by zobaczyli nasz sukces. Na koniec wychodzimy zmęczeni
nowymi sprzętami do garaży, piwnic, gdzie nikt nas nie widzi, niczego od nas nie
chce. Chowamy się w tych krzakach, w tych dzikich stronach. Wracając do domu
trudno jest się pozbierać. Co jest moja rzeczywistością? Ja żyję? Gdzie ja
żyję?
Tak rozumiem, tak słyszę temat wierszy z książki „Dzikie
strony”. Nieco naciągam, bo wiem, że tak dziś chcę słyszeć. Autor z pewnością
będzie miał kilka machnięć ręką, bo w końcu nie udało mi się dotrzeć do sedna.
Nie chcę, wystarczy mi, że książka jest inspirująca. I po czterech latach
aktualna.
Zanim zaczniecie czytać przygotujcie się, że pierwsze wiersze, być może do wiersza pod tajemniczym i nic nie mówiącym tytułem „K.”,
nic wam konkrenego nie powiedzą. To wyrwane z kontekstu obrazki, tchnienia,
próby, przepraszam za określenie, honetyzmu. Od 16 strony zaczyna się temat.
Natomiast wcześniejsze wiersze są swoistym wprowadzeniem, robią klimat, jak to
się mówi na balkonie z sąsiadem.
Zakończę pierwszymi wersami pierwszego wiersza o
ironicznie w tych okolicznościach brzmiącym tytule „Exit”.
Odwróciłem się od serca
na jakiś czas. Gadałem jak opętany,
ale już wracam w te dzikie strony,
gdzie trzeba uważać. Trzeba uważać,
kiedy jest się u siebie.
Rafał Skonieczny, "Dzikie strony", WBPiCAK, Poznań 2010