Wiersze Piotra Macierzyńskiego od pierwszego z nimi spotkania podgrzewały atmosferę. Jego widzenie świata nie obce jest wszystkim cynikom, chcącym jednak poczuć coś autentycznego, dążących do źródeł człowieka, żeby użyć wielkich słów. To twórczość bezkompromisowa, autentyczna, jednocześnie pełna siły kreacji, to typowa literatura, gdzie autor stwarza świat na nowo, nawet jeśli jest łudząco podobny do tego, w którym spotykamy się w pracy albo u fryzjera.
Tym razem Piotr Macierzyński zepchnął mnie na krańce przepaści. Stoję i patrzę w dół. Nie wiem, co powiedzieć. Taki efekt osiąga się, jeśli liczy się przede wszystkim literatura. Nakład, wywiady itede to tylko wartość dodana. Piotr Macierzyński opublikował książkę z wierszami, która w starannie wynaturzonym przez kremy, czyli skrajnie wykreowanym, niklowanym i wyperfumowanym świecie musi nawet zniesmaczyć. Jeśli kogoś nie zniesmacza, to znaczy, że trafiła na człowieka, który nie zna się na modzie i współczesnej muzyce. Z pewnością wypierdolił telewizor na balkon i od czasu do czasu dzieciom puszcza z komputera Misia Uszatka.
W czasach, w których oburzeni koczują na skwerach, przed instytucjami i w ogóle są bardzo oburzeni a Jarosław Kaczyński ( to bardzo popularna postać reprezentująca tzw. prawicę wśród partii politycznych) znów przywołuje w katolickim kraju temat kary śmierci; w świecie, w którym ludzie żyją śmiercią Hanki Mostowiak (tej postaci nie trzeba przybliżać) i nie ważne czy śmieją się, czy są naprawdę wzruszeni – Hanka Mostowiak to ważna postać. W takim świecie poeta urodzony w latach siedemdziesiątych przywołuje znowu temat obozu zagłady.
To relacja z punktu widzenia osadzonych i oprawców. Autor wciela się w rolę więźniów i w pierwszej osobie nie daje sobie żadnych szans. Doświadczenie literackie jest dojmujące. Nie przeszkadza nawet fakt, że Piotr Macierzyński nie może wiedzieć nic o doświadczeniach więźniów w Oświęcimiu. To oczywiście czasem zastanawia, czy miał prawo? Tak, takie pytania rodzą się w trakcie lektury. Nie ma jednak czasu na odpowiedź, ponieważ kolejne wiersze wrzucają nas w błoto, krew i ból. Nie przeszkadza fakt, że podczas czytania kolejnych wierszy można wpaść na pomysł, że niektóre są spreparowane specjalnie na potrzeby tego tomiku, czyli na siłę. Nie przeszkadza, ponieważ kolejny wiersz skutecznie omamia nas pozorami autentyczności doświadczeń, czyli udaną kreacją literacką, co szczególnie w poezji jest rzadkością.
Wiersze inspirowane są, jak przyznaje autor na końcu książki, pamiętnikami i dziennikami oprawców i więźniów. Wyszła z tego kolejna udana próba podważenia sensu człowieka i świata. Tym razem jednak udało się to człowiekowi, który nie był naocznym świadkiem wydarzeń. To będę podkreślał często.
„Antologia wierszy ssmańskich” to bardzo potrzebna książka w cywilizacji pogrążonej w kryzysie ekonomicznym, skupionej na sobie oraz na kolejnych faworytach programów rozrywkowych wyłaniających kolejne kosmiczne talenty. To zbiór wierszy, który poddaje w wątpliwość nasze samozadowolenie.
Gdybym był Piotrem Macierzyńskim napisałbym taką książkę raz jeszcze. He.
* * *
zostałem zgwałcony
ale najgorsze że również okradli mnie z chleba
leci mi krew
jeśli się nie powieszę
będą myśleli że mi się podobało
Piotr Macierzyński, "Antologia wierszy ssmańskich", HaArt 2011
no, no.mocne.
OdpowiedzUsuń