„Tu będę w słońcu i cieniu” to pierwsza książka Christiana Krachta opublikowana w Polsce. Odważnym okazało się wydawnictwo Fa-art, które jak widać po nowej publikacji trzyma formę.
Christian Kracht jest dziennikarzem. Opublikował już książki, między innymi reportaże, prozę podróżniczą. „Tu będę w słońcu i cieniu” to osobliwa książka i ze względu na temat, i na pomysł, według którego autor postanowił podjąć swoją podróż.
Otóż mamy do czynienia z wymyślonym światem, a raczej z pewną przeróbką, powiedzmy brzydko, historii. To świat, w którym Lenin wznieca w roku 1917 rewolucję w Szwajcarii. Socjalistyczna Republika Szwajcarii podejmuję akcję kolonizowania Afryki w wyniku czego wchodzi w konflikt z innymi mocarstwami, np. z faszystowskimi Niemcami i Brytyjczykami. Głównym bohaterem relacjonującym wydarzenia jest czarnoskóry oficer, który w nam współczesnych czasach udaje się do Reduty, czyli twierdzy wykutej w skale, by aresztować Brażyńskiego – przeciwnika rewolucji.
Kracht stworzył sobie ogrom możliwości wymyślając taką historię. To mogło zaprowadzić go w rejony, gdzie zbyt wybujała wyobraźnia wydłubie na kartach ksiązki niepotrzebnie groteskowe postacie i wydarzenia. Narrator jest jednak powściągliwy, na ludzi patrzy okiem zdrowego człowieka. Obraz wojny jaki odsłania przed nami zapewne niczym nie różni się od tych, które miały i mają miejsce, na których ja i wielu z nas nie było, ale fakt, że nie trzeba być na wojnie, aby móc sobie ją wyobrazić literacko jest ogromną zasługą Christina Krachta.
„Tu będę w słońcu i cieniu” to nie tylko wyimaginowany świat, poprawka z historii, ćwiczenia wyobraźni. Ta książka ma jeszcze jeden walor. W sposób bardzo subtelny, nienarzucający się komentuje dzisiejszą cywilizację, o której można powiedzieć, że jest cywilizacją działań wojennych. To cywilizacja ciągłych zmian, zaskakujących i przerażających. Ilość zdarzeń jakie mają miejsce podczas około stustronicowej powieści może zawirować w głowie.
Na czym polega wspomniana subtelność …to np. nawiązania do religii dalekiego wschodu. Bohaterowie, którzy twierdzą, że urodzili się na wojnie i ich życie to wojna, rozmawiają o satori, czyli oświeceniu. Czytając „Tu będę w słońcu i cieniu” doznawałem przekonania, że zbyt często narzeka się na świat, w którym wojny są relacjonowane na równi z kłopotami na plantacji papryki. Zbyt rzadko siedząc w piwnicy myślę, co zrobić ze sobą, by stanąć w opozycji do owej cywilizacji, na ile rozwijam swój wewnętrzny świat. To książka o podróży oficera, podróży przez łzy i krew wielu ludzi skłania do refleksji nad pojedynczym człowiekiem.
Zastanawiający jest również fragment na temat komunikacji człowieka. Wojna zmienia ludzi mentalnie, zmienia ich podejście do komunikacji, języka pisanego. Im więcej wojny jakiejkolwiek, tym mniej czytania i pisania a język staje się coraz bardziej zawężanym zbiorem symboli. To może zastanowić, szczególnie nauczyciela języka polskiego w pierwszym lepszym gimnazjum. Poczytajmy:
— Otóż, wojna nas zmienia, nie tylko fizycznie i mentalnie, nie tylko każdego z osobna, ale także jako całość, jako jedność. Tak?
— Oczywiście, Favre.
— Jeśli kiedyś w czasach pokoju dużo czytaliśmy, jeśli pisa¬liśmy książki, drukowaliśmy książki, chodziliśmy do bibliotek, to teraz ewolucyjnie oddalamy się od pisma, ono traci dla nas coraz bardziej na znaczeniu czy, jak kto woli, tworzy się język prywatny.
— Nasze dialekty od zawsze były wyłącznie oralnymi języka¬mi, zapis istniał jedynie w ogólnym języku niemieckim. Dialekt jest naszą koine, oto dlaczego nie mówimy po niemiecku.
— Właśnie. Dzięki wojnie oddalamy się nie tylko od ogólne¬go języka niemieckiego, lecz także od literackiego. Język stanowi zbiór symbolicznych dźwięków, pochodzi z kosmosu niepozna¬walnych, a przede wszystkim nigdy niezgłębionych form.
— Ach tak.
— Zanik naszej umiejętności pisania jest, można powiedzieć, procesem zamierzonego zapominania. Nie ma już nikogo, kto urodził się w czasach pokoju. Pokolenie, które po nas przyjdzie, będzie pierwszym budulcem nowego człowieka. Niech żyje wojna.
Świeża publikacja Fa-artu jeszcze długo będzie świeża. Temat wojny zawsze jest tematem, z którym można się spotkać w ciepłym fotelu albo w pociągu. Można też samotnie w piwnicy powracać do tej ksiązki odnajdując w niej niespotkane wcześniej aluzje do współczesnego świata, jego kondycji. Książka napisana językiem przeciętnego obywatela nie zrazi czytelnika zwykłego do rzadkiego czytania kryminału czy sensacji. Tym razem jednak oczy otworzy szerzej. Może ze zdziwienia, może z przerażenia. To już zależy od niego samego.
Christian Kracht, Tu będę w słońcu i w cieniu, Tłum. Dorota Stroińska, Wydawnictwo
FA-art, Katowice 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz