Książka Iwony Kacperskiej "Poręcze" była dla mnie bardzo jasnym punktem roku 2008. Nie wyniosłem jej nawet do piwnicy. Dopiero teraz, kiedy przyszedł czas na świąteczne porządki znalazła się w kartonie. Nie można jej jednak przemilczeć, to przecież szczególne wiersze. Nie będę silił się na recenzowanie tej poezji, wolę przygotować kilka wierszy, które przeczytam np. Zbyszkowi Wasilewskiemu. On już czeka. Ale i wam polecam kilka wierszy z tomu "Poręcze", które zacytuję niżej. To teksty, które wchodzą głęboko pod skórę czytającego i zostają tam na długo. Przedostają się do krwi, która wprowadza je do serca albo wyprowadza je otwarta rana. To nadmuchane słowa, wiem, ale wiersze już tak nadmuchane nie są. Niezwykle skromne, ale bardzo osobiste. Iwona Kacperska odsłania przed nami w jakimś sensie ciało. Widzimy je jednak przez gęstą zasłonę. To niezwykły debiut wydany w Serii Wydawniczej Pisma Literackiego "Red". Niezwykły bo uwikłany we wszystko, czego jeszcze nie widać, mam na myśli to, że autorka wydaje mi się w tych wierszach wizjonerką. Wiem, nie miała takiego zamiaru, ale kreuje świat, w którym jeszcze nie wszystko wiadomo, świat jakiego coraz bardziej brakuje. Świat, w którym konkretne rzeczy, mogą być oknem do innego czasu, świata.
To tyle. Kilka wierszy:
***
odwróciło się. wyparło mnie to niebo. jest zbyt słone. odchodząca fala odkrywa
na moment unoszącego się na wodzie mężczyznę. oboje mamy szeroko rozlozone ramiona. morze.
zacisnąć na nim p[alce. jak kiedyś na płachcie wigilijnego obrusu. ściagnij, teraz
ściągnij,
rozłóż je.
siano, ono tam było.
zajrzeć pod powierzchnię. odsłonić
znów będą działy się rzeczy, znów
po drugiej stronie
tylko błyskają szkiełkami z sitowia. oni
czekają na ciebie, pochyl się w muł, weź kamień. pochyl się
w muł po kamień, zmów - kamień z dłonią -
za pęknięcia, za cichą wodę stawu,
za koniec szeptu z brzegu, na którym miota sie ryba,
na którym mieni się, zmów
od spodu
coraz ściślej przywierała do murów. wystąpiły
przeciw mnie jej rzeki. puchną wypełnione
szczeliny, szorstkie tarło, w wilgoci, w niej się układam,
gdy pochłania
(wcześniej z ulgą myślałam o ścianach. że są.
nawet jeśli zbliżały się powoli,
byłam spokojna. zatrzymają się na mnie)
rośliny bez nazw, tam ponad, pchają się do ust - do słońca.
oknami, które coraz niżej, ona wypatruje. nade mną
maszerują kolejni. syta już jestem ziemi
To tyle. Pamiętajcie: Iwona Kacperska "Poręcze".
Iwona Kacperska, "Poręcze", Seria Poetycka Oficyna SŻP, Kl;ub Integracji Twórczych "Stowarzyszenie Żywych Poetów, 2008