poniedziałek, 27 lipca 2015

Juliusz Strachota "Relaks amerykański". Kto jest winny?

Książka Juliusza Strachoty wyrzuciła mnie z toru, ponieważ opis nałogu w jakim tkwi bohater daleki jest od tego, co czytałem do tej pory. Uzależnienie od leków psychotropowych to dla mnie obszar dotąd niezbadany. Przywykłem do opisu alkoholizmu, nałogu heroinowego itp. Codzienność i popkultura aż po brzegi wypełnia mnie kolejnymi wiadomościami o dopalaczach, alkoholizmie, narkomanii.

Julian – bohater „Relaksu amerykańskiego”, chcąc rozluźnić się przed ceremonią swojego ślubu, połyka pigułkę Xanaxu – leku przepisanego przez lekarza psychiatrę. Lek ten działa rozluźniająco, likwiduje stany lekowe, napięcie, działa nasennie. Julian zasypia na ławce i przesypia swój ślub. Poczucie wstydu próbuje likwidować za pomocą kolejnych pigułek. Uzależnia się szybko od Xanaxu, którego potrzebuje coraz więcej.

Śledząc jego zmagania z nałogiem, poznajemy sposoby zdobywania recept. Rozmowy z lekarzami mającymi świadomość, że mają do czynienia z ćpunem, która to świadomość niekoniecznie budzi ich niepokój, przypominają zakupy w spożywczym. Wizyta kosztuje sto złotych i uiszczenie tej sumy plus kilka kitów na włosku o kolejnej stresującej podróży w ramach pracy fotoreportera wystarczy,  by otrzymać lek pogłębiający stan uzależnienia.

Siłą tej książki jest język jakim posługuje się Juliusz Strachota. To pełen emocji słowotok w pierwszej osobie, obfitujący w wykrzykniki, nie stroniący od wulgaryzmów. To język człowieka, nie pisarza, chcącego nakreślić bieg wydarzeń. To pamiętnikarska narracja człowieka sfrustrowanego, który niekoniecznie ma świadomość, że ktoś go właśnie czyta (słucha). Stąd wiarygodność relacji Juliana w zdobywaniu leku, relacjach z ludźmi.

A wiarygodność jest potrzebna w przypadku tematu jaki podejmuje „Relaks amerykański”. To przecież rzecz o lekomanii, o temacie rzadziej podejmowanym niż inne uzależnienia. Czytając relacje z rozmów podczas wizyt lekarskich, trudno oprzeć się wrażeniu, że sami lekarze są winni nałogowi bohatera i nie zamierzają zmienić swojego kursu w relacji z nim jako pacjentem. Stąd wynika duży problem w mówieniu o tej książce. W końcu ktoś się obrazi, obruszy albo zwyczajnie utnie temat milczeniem wynikającym ze wstydu lub braku umiejętności rozmawiania o tym. A przecież książka ta ma szansę stać się nieco publicystyczną (dobrze to czy źle …?), w końcu porusza duży problem społeczny, w który zamieszane są koncerny farmaceutyczne, czyli byt trudny do uchwycenia czytelnikowi literatury. Łatwo jest oskarżać, łatwo znaleźć „Żyda” odpowiedzialnego za nieszczęście, które nas spotkało. Może nim być państwo, lekarze, koncerny, najlepiej jacyś ONI.


„Relaks amerykański” to książka o współczesnym człowieku niezdolnym do stawienia czoła przy pełni władz umysłowych, na trzeźwo ceremonii ślubnej. Dobrze, że się spóźnił. Nie nadawał się, za słaby jest by pchać ten wózek. Dlaczego? Czytając książkę, doszedłem do banału, ale bardzo istotnego. Brakuje nam dziś miłości. Nie mamy jej nadwyżki. Stąd strach. Poszedłem banalnym kursem i pomyślałem, że to znów kariera, swoboda obyczajów, po Polsku pojęta wolność, wypięcie się na wartości, bez których jeszcze nie potrafimy żyć, za długo nasi przodkowie się do nich modlili… niech i taką wartością będzie kościół, jakiś patriotyzm. Bez tego zostaje tylko robienie kasy i ćpanie. Bez robienia kasy zostaje strach, że nie dam sobie rady z jednym dzieckiem, o kolejnych już nie wspomnę. Takie to kaznodziejskie myśli przyszły do głowy po przeczytaniu świetnej książki Juliusza Strachoty. Nasunęło mi się pytanie: kto jest winny nałogowi? Czy tylko bohater? Tak nigdy nie jest, przynajmniej dobra literatura nie podaje łatwych rozwiązań. 

Paradoks: opowieść, która wyrosła na zatrutym gruncie, dała owoce smaczne i pokrzepiające. Książka przestrzega przed egoizmem prowadzącym do samotności, pretensji do wszystkich o wszystko, spychającym w obszary wiecznego niezadowolenia, strachu przed życiem. To opowieść o świecie, w którym autorytety, jedynie z lekkim niesmakiem zarabiają legalnie na uzależnionych pacjentach.


Juliusz Strachota "Relaks amerykański", korporacja ha!art, Kraków 2015

1 komentarz:

  1. Polecam powieść przygodowo-historyczną publikowaną w częściach na http://limmberro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń