Juliusz Gabriyel zadebiutował w 2003 roku „Hemoglobiną”.
Trzy lata później ukazały się „Laboratoria”, o których pisałem jeszcze w piśmie
Portret. Pierwsze dwie książki to poetyka fizjologiczna doprowadzona do rangi
bardzo pojemnej metafory. Dziś Gabryel nie pisze już o utrwalonych w formalinie
organach mogących nas określić.
Dziś odwołuje się do rozdwojenia jaźni i z tej choroby,
która być może powoli trawi i jego, czyni metaforę dzisiejszej rzeczywistości.
Potrzeba akceptacji idzie w parze z potrzebą dominowania nad innymi. W
większości wierszy wypowiadają się niejako dwa podmioty liryczne, wchodząc ze
sobą w dyskusję, opisując świat innymi oczami. Znamienne są dwa wiersze:
pierwszy i ostatni. W pierwszym pt. „Czarny” adresatem jest „Aniołek cały w
kroplówkach”. Zaś drugi pt. „LCFR” to pokłon dla upadłego anioła. Samego autora
błogosławi tu „papież błyskawic”.
Wiersze zawarte w tomie „Płyn Lugola” to taki suplement
diety dla duszy, który ścina związki organiczne odpowiedzialne za wzrastanie
dobrych emocji, jak gorączka ścina białko. Po lekturze tej poezji już nigdy nie
uwierzymy, że możemy chcieć być dobrymi. Nie, czasem musimy tacy być, ale
świat, w którym warto być człowiekiem żyjącym dla innych wymazał taką rolę z
listy rzeczy sensownych.
Być może przed promieniowaniem zła, zdaniem autora, uchroni
nas inne zło, nasze?
Książka wydana przez Stowarzyszenie Żywych Poetów oraz
Miejską Bibliotekę Publiczną im. Księcia Ludwika I a w finansowaniu brał udział
Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego, co świadczy o tym, że jeszcze można
zwrócić uwagę na poezję, zatrzymać się przy niej nawet jeśli jest trudna i
niewygodna jak „Płyn Lugola”.
PS.
Zacząłem pisać w maju. Myślałem, że napiszę coś więcej o
wierszach z tomu „Płyn lugola”. Towarzyszą mi prawie codziennie. Nie napiszę
jednak już nic więcej. Wolę czytać. Cokolwiek napiszę, nie będzie to, tym, co
chciałbym napisać. Nie umiem.
Juliusz Gabryel,
„Płyn Lugola” Stowarzyszenie Żywych poetów” Brzeg 2016