Całkiem niedawno grzebiąc w workach, znalazłem tomik Piotra Kuśmirka„Zimne zabawki” wydany nakładem Teatru Małego w Tychach w 2007 roku. Pamiętam,że książkę dostałem w Krakowie od samego autora po własnym „występie” w Lokatorze. Nudziłem się śmiertelnie, bo zawsze się nudzę śmiertelnie wśród nieznajomych, w nieznanym mi mieście, znanym tylko z mapy i wycieczki.
Z wierszy Kuśmirka rzeczywiście wieje chłodem. Czytając książkę w pociągu, nie zastanawiałem się nad nimi. Dopiero niedawno, siedząc w piwnicy (w której jest zimno), czytając wiersz „Białko” zrobiło mi się naprawdę chłodno. Zrozumiałem,że siedząc tutaj tak uparcie jak do tej pory nic mnie już w życiu nie czeka, prócz tego, co przeznaczone kalendarzem w pracy i w domu. To mało? Poczytajmy:
„Ślady po ospie. Poszarpana blizna, wspomnienie
Jednej z ostatnich prawdziwych wiosen, wije się jak ścieżka
Między palcami. Małym i serdecznym
Z tego, co masz w kolanie da się usypać podjazd
Z ziemi sterczą paliki. Z takiej wysokości patrzyliśmy królikom w oczy.
Dziadek zabijał je pałatką, kiedy rwaliśmy miecz (…)
(Białko)
Wierszy, które odwołują się do przeszłości jest tu bardzo wiele. Nie dlatego, że autorowi dzieciństwo kojarzy się chłodno. To teraźniejszość jest nieciekawa, dlatego woli wspominać. Robi to jednak w niezwykle osobliwy sposób. Jego liryka nie robi wrażenia wydumanej, a jednak jak w wierszu „Wynik”, jest tajemnicą. Mimo przedłużającego trwałość chłodu,bardzo dużo się tu dzieje, nie jest to jednak rozgorączkowane drganie, to cichy raport z codzienności, przez którą sączy się powoli przeszłość.
„Zimne zabawki” to również powściągliwy język. Te wiersze są jak wyjęte z chłodni, nawet jeśli pikantne, to dotykać ich trzeba ostrożnie, bo mocno schłodzone są kruche i szybko mogą się rozsypać. Aby je czytać, samemu należy się do nich przygotować, ochłonąć, zrzucić cały dzień z siebie, schodząc dwa piętra do piwnicy. Sąsiada przywitać uprzejmie, bez zbędnych słów. Jak w wierszach Kuśmirka, w których ktoś prócz autora się pojawia, przemyka, próbując być niezauważonym, przynajmniej nieokreślonym. To ktoś, ktokolwiek, kto daje odrobinę ciepła. Nie jest zbywany miną, ale nie jest też witany rozgorączkowanymi słowami,drżącą z podniecenia ręką. Taki fragment: „znikasz na moment nad stłuczoną emalią – w puszczonym oczku/ pończoch, ledwie widoczna/ nikła.”
I mimo tego, że chłodem wieje z tej książki, że ja chłodno ją przywitałem w obcym mieście, od obcego człowieka, który chłodno mnie przywitał, ja go chłodno przywitałem, teraz kibicuję temu poecie. Pewnie, że z daleka, że spod ziemi.
Z wierszy Kuśmirka rzeczywiście wieje chłodem. Czytając książkę w pociągu, nie zastanawiałem się nad nimi. Dopiero niedawno, siedząc w piwnicy (w której jest zimno), czytając wiersz „Białko” zrobiło mi się naprawdę chłodno. Zrozumiałem,że siedząc tutaj tak uparcie jak do tej pory nic mnie już w życiu nie czeka, prócz tego, co przeznaczone kalendarzem w pracy i w domu. To mało? Poczytajmy:
„Ślady po ospie. Poszarpana blizna, wspomnienie
Jednej z ostatnich prawdziwych wiosen, wije się jak ścieżka
Między palcami. Małym i serdecznym
Z tego, co masz w kolanie da się usypać podjazd
Z ziemi sterczą paliki. Z takiej wysokości patrzyliśmy królikom w oczy.
Dziadek zabijał je pałatką, kiedy rwaliśmy miecz (…)
(Białko)
Wierszy, które odwołują się do przeszłości jest tu bardzo wiele. Nie dlatego, że autorowi dzieciństwo kojarzy się chłodno. To teraźniejszość jest nieciekawa, dlatego woli wspominać. Robi to jednak w niezwykle osobliwy sposób. Jego liryka nie robi wrażenia wydumanej, a jednak jak w wierszu „Wynik”, jest tajemnicą. Mimo przedłużającego trwałość chłodu,bardzo dużo się tu dzieje, nie jest to jednak rozgorączkowane drganie, to cichy raport z codzienności, przez którą sączy się powoli przeszłość.
„Zimne zabawki” to również powściągliwy język. Te wiersze są jak wyjęte z chłodni, nawet jeśli pikantne, to dotykać ich trzeba ostrożnie, bo mocno schłodzone są kruche i szybko mogą się rozsypać. Aby je czytać, samemu należy się do nich przygotować, ochłonąć, zrzucić cały dzień z siebie, schodząc dwa piętra do piwnicy. Sąsiada przywitać uprzejmie, bez zbędnych słów. Jak w wierszach Kuśmirka, w których ktoś prócz autora się pojawia, przemyka, próbując być niezauważonym, przynajmniej nieokreślonym. To ktoś, ktokolwiek, kto daje odrobinę ciepła. Nie jest zbywany miną, ale nie jest też witany rozgorączkowanymi słowami,drżącą z podniecenia ręką. Taki fragment: „znikasz na moment nad stłuczoną emalią – w puszczonym oczku/ pończoch, ledwie widoczna/ nikła.”
I mimo tego, że chłodem wieje z tej książki, że ja chłodno ją przywitałem w obcym mieście, od obcego człowieka, który chłodno mnie przywitał, ja go chłodno przywitałem, teraz kibicuję temu poecie. Pewnie, że z daleka, że spod ziemi.
Piotr Kuśmirek, "Zimne zabawki", Tychy 2007