środa, 9 marca 2011

Marciusz Moroń, "Pali zalewa burzy"


Czego szukać? Co jeszcze może zaskoczyć. Pewnie każdy krok. Każda książka? No, nie każda. Wygrzebałem z piwnicy książkę Moronia. Usiadłem na skrzypiącym krześle i czytałem. Czytam do teraz i nie wiem, co myśleć. Jedno jest pewne: ten autor potrafi mnie zaskoczyć. Nagłe zwroty "akcji" w jego wierszach rozszerzają oczy. To jak samochód, który pojawia się nagle, z zaskoczenia naprzeciw twojego i nie wiesz, w którą stronę skręcić, co zrobić. Słów cięcie gięcie, żeby odwołać się do pewnego programu - tu ma swoje spełnienie. Polecam!



DMIE


twe dobre intencje źle o tobie świadczą

jeśli nie ma boga, gdzie jest mój księgowy? tu

skorupka na pięcie obraca się w kurę, które

to zaduszki, zadośćuczynienia? o!


jakże radośnie tym pustynnym ściegiem nacieramy

skronie nasze powszechnego wzruszenia. świtat

się ściera z czasem. tylko z czasem. nawet.


ŚWIĘTY PLANKTON


śniadanie naprzeciwko obiadu. kolacja się zapomina

zupa z wczoraj mydli oczy; zpleśniałe ogryzki

ogryź mnie z mięsa, a zostaną płucka. pół cacka

to nie całkiem cacko. fajka, jak mówił znajomy


jonasz podrzucając przepis. albowiem brzuch

wieloryba nie trawi współczucia jeno plankton,

szłyszysz! dla jednych plan to dla innych woda

po kądzieli rowek. płytki. woda po


Marciusz Moroń, "Pali zalewa burzy", Biblioteka Arterii, 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz