sobota, 31 grudnia 2016

Michalina Janyszek - wywiad w Szafie


Marcin Włodarski: Lubisz chodzić do lekarzy? Rozmawiać o swoich chorobach, obnażać dolegliwości?

Michalina Janyszek: Kiedyś lubiłam odwiedzać psychologów i psychiatrów. Sporo czytałam na ten temat. Nadal jest to coś, co mnie fascynuje. Do 'zwykłych lekarzy' chyba mniej. Choć ciało z medycznego punktu widzenia zawsze mnie ciekawiło. A szczególnie to jak ja wyglądam w środku i dlaczego jestem tym kim jestem.

M.W: Czy "sztuka medyczna" inspirowana jest rzeczywistością, czy to twoja wyobraźnią?

M.J: Jak chyba w przypadku każdej książki jest to mieszanka. Poezja, myślę, w tym samym stopniu co proza odzwierciedla świat autora. Czy tego chce czy nie.

M.W: Pytam o inspiracje, ponieważ medycyna to ciekawa metafora. Wokół pełno tabletek i maści mających nas cudownie uzdrowić.

M.J: Tak to prawda. Współczesna kultura stara się zapewnić nam iluzje możliwości posiadania idealnie zdrowych ciał i maksymalnie wydajnych zmotywowanych umysłów. Sztuka medyczna gdzieś się w tym plącze pokazując że w tym wszystkim jest coś żywego i delikatnego, co może mieć własny głos.

M.W: Piszesz: "Potrafimy zmierzyć sobie puls/i wszyć go w kogoś nitką skóry" Mieszają się tu fizjologie ludzi, a mimo tego uparcie szukam ducha w tych wierszach, wiem, że gdzieś tu jest. Podpowiesz, gdzie?

M.J: Myślę, że tam, gdzie metafora odchodzi od ciała i związuje je ze światem i drugim człowiekiem. Ale duch jest też w samym ciele.

M.W: "Sztuka medyczna” to pewien spójny projekt, opowiedz o nim.
M.J: Pierwsza wersja tej książki już z ilustrowana przeleżała w szufladzie kilka lat. W zeszłym roku do niej wróciłam. Myślę, że było warto, bo to też kawal dobrej roboty ze strony Magdy Żmijowskiej. To młoda bardzo zdolna ilustratorka z Krakowa, którą poznałam na Digarcie. Gdyby nie internet nie byłoby tej książki, bo to internauci sfinansowali wydanie.

M.W: Pierwszy raz czytając wiersze, mam wrażenie, że czytam książkę, w której jest dużo seksu. Hm, to dlatego, że w „Sztuce medycznej" metafizyka wychodzi z ciała?

M.J: Nie wiem, może? trudno mi mówić o subiektywnych odczuciach. Jest tu dużo cielesności i fizjologii analogia jest dosc prosta :)

M.W: Może powiesz nieco więcej o sposobie finansowania książki?

M.J: Wykorzystałam do pomocy portal Wspieram kulturę. Pomógł mi też Radek Wiśniewski i Stowarzyszenie Żywych Poetów z Brzegu. W zbiórkę trzeba było włożyć sporo wysiłku, ale się udało. O szczegółach tego typu projektów można przeczytać na przykład na stronie, o której wspominałam. Potrzebny jest przede wszystkim pomysł na prezenty dla wpłacających i promocje zbiórki, oraz rzetelny realny kosztorys.

M.W: Cieszę się, że poeci mają sojuszników wspierających wydanie książki. A sama promocja, sposób dotarcia do czytelnika tak mocno oddalającego się od czytania… są jakieś nowe metody?

M.J: Myślę, że takim nowym sposobem jest właśnie internet. Ja dziękuję tej formie, mogę być też bardziej niezależna jeśli chodzi o promocje.

M.W: W lirycznych tekstach rzadko można spotkać tak liczne słownictwo medyczne. Są powody, dla których z rozmysłem stosujesz takie zderzenie języków?

M.J: Z rozmysłem staram się łączyć w poezji języki które pozornie do siebie nie pasują. okazuje się, że często wychodzi z tego nowa jakość. Dzięki stypendium mogłam parę lat temu napisać cykl tekstów inspirowanych pojęciami matematycznymi. Teraz pracuje nad starym projektem 'wiersze wybrane', gdzie mamy silne nawiązania do biblii: tytuły tekstów to nazwy ksiąg lub całych części tej księgi (np. listy). lubię mierzyć się z nową, ciekawą dla mnie tematyką. Dobrze pracuje mi się też nad związanymi ze sobą mocno cyklami.

M.W: Ostatnie pytanie: podmiot liryczny wyłania się w tych wierszach z kolejnych dziedzin medycyny. Która inspiruje cię najbardziej? I czy możemy się spodziewać nowych wierszy?

M.J: Zdecydowanie psychiatria a co do nowych rzeczy… tak jak mówiłam grzebie trochę w tych biblijnych. Ale też próbuje się w prozie, w takich bardzo krótkich formach.

M.W. Czekamy.
© sZA

piątek, 16 grudnia 2016

Szafa nr 60




 http://szafa.kwartalnik.eu/

 http://szafa.kwartalnik.eu/60/spis.html

POEZJA

Krzysztof Bojko, Ewa Frączek, Joanna Fligiel, Magda Gałkowska, Anna Luberda-Kowal, Karol Maliszewski, Bogdan Prejs, Klaudia Raczek, Jakub Sajkowski


PROZA

Hanna Dikta, Jacek Durski, Olgerd Dziechciarz, Paweł Orzeł, Łukasz Suskiewicz, Marcin Zegadło, Marta Zelwan


FOTOGRAFIA-GRAFIKA-MALARSTWO

Monika Cichoń, Jette van der Lende, Michał Konrad, Juliusz Lewandowski, Robert Mazur, Nicolò Quirico


sZAFa presents

Piotr Dmochowski - marszand Zdzisława Beksińskiego. Posłowie do drugiego wydania Zmagań o Beksińskiego.
Daria Nowicka - Opisywanie świata Andrzeja Wróblewskiego. Ekspresje, część druga
Maja Staśko - Otua. Autoterapeutyczność a autotematyczność wokół Szklanych ust Lecha Majewskiego (VI)


ESEJE-FELIETONY-RELACJE

Paweł Dąbrowski - Podwójny nurt kultury
Ewa Frączek - Połamane dzieci Vonneguta
Magda Harmon - Albowiem
Leszek Jodliński - Historia bez tytułu, początku i końca...
* Historia bez tytułu, początku i końca (4). Sklepy tytoniowe i kolonialne
Kamila Wasilewska-Kaczmarczyk - Co warto wiedzieć
Joanna Kern - Moja piąta strona świata
Anna Możdżeń - Wolność, piękno i pośladki


TEATR, FILM

Leszek Jodliński - Mrużenie oczu. Zmruż oczy Andrzeja Jakimowskiego


KRYTYKA LITERACKA-RECENZJE

Paweł Dąbrowski - Poemat dystychem spisany. Konrad Góra Nie
* Życie na speedzie. Jakub Koisz, #Yolo
Magda Gałkowska - Fantom do zimnego utulenia. Tomasz Pietrzak Pospół
Jarosław Hebel - Najlepsze lata... Marka Hłaski
Ewa Sonnenberg - Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska, Szczęściodoły
Aleksandra Urbańczyk - Teatr Wolanda. Pogłębiona interpretacja z nowym przekładem Mistrza i Małgorzaty



CZYTANIA

Sławomir Hornik - To jest wiersz. (Dekalog.)


ROZMOWY W sZAFIe


Małgorzata Południak z Tadeuszem Baranowskim, część II


WYWIAD


Małgorzata Południak rozmawia z Wiolettą Leśków-Cyrulik

czwartek, 1 grudnia 2016

Krzesimir Dębski - Spotkanie autorskie

2 grudnia 2016r. Spotkanie autorskie: Krzesimir Dębski
Iławskie Centrum Kultury zaprasza na spotkanie z Krzesimirem Dębskim, autorem ksiązki „ Nic nie jest w porządku. Wołyń moja rodzinna historia”, które odbędzie się 2 grudnia o godz.18:00 w Kinoteatrze Pasja w Iławie. Podczas wieczoru autorskiego wystąpi również Anna Jurksztowicz.
Krzesimir Dębski – znany polski kompozytor opowie o swojej książce „Nic nie jest w porządku. Wołyń – moja rodzinna historia.” Spotkaniu towarzyszyć będzie koncert Anny Jurksztowicz.

piątek, 4 listopada 2016

Tytus Żalgirdas, "Mityfikacje"

Wersy oddzielone ukośnikiem. Taką budowę mają wiersze Tytusa Żalgirdasa. Dzięki temu mamy wrażenie, że czytamy mini prozy. Książka podzielona na dwa rozdziały: „To tu” i „To tam” opowiada o dwóch światach, być może analogicznych. Pierwszy to świat „tu”, czyli nasz, w którym mieszka Janina P., Henio, dyrektor autobusu i inne postacie naszego prowincjonalnego życia. To mała gmina otoczona wsiami, w których płoną stodoły, pędzi się bimber. Ludzi przeżywają swoje uniwersalne dramaty.

Książka poetycka, jak najbardziej. Ludzie w kurtkach „podszytych wiatrem” stają się metaforą świata, od którego odwracamy oczy, ponieważ jest oderwany od sukcesu, szybkich samochodów, Internetu, pięknych modelek. Panują tu socjalistyczne sentymenty, tęsknota za szarością i nieco zadowolenia z łakomych kąsków Polski nowoczesnej, czyli sklepu nocnego. Taką nowoczesność ofiarował im los. Nie dla nich SPA, luksusowe hotele, peeling, folie radiowe na ciało, maseczki błotne. To Polska bez makijażu.

Druga część książki to świat ludzi z plemienia a raczej plemion, być może zamieszkujących Czarny Ląd. Jeden z bohaterów wiersza nosi imię Bantu (brzmi jak nazwa plemienia środkowej i południowej Afryki). To ludzie żyjący w kulturze nie do zaakceptowania przez białego człowieka. Rozcinanie brzucha ciężarnej kobiety za karę, porywanie żon, stosunki kazirodcze i wiele innych cech charakterystycznych dla dzikich plemion skutecznie odpycha białego człowieka.

Okrucieństwo wyziera z obu światów. Tyle że nasz – ten biały, jest już oswojony. Zło tutejsze nie przeraża, może nawet wywołać śmiech. Drapieżność to jednak zawsze drapieżność. Nie ważne czy dotyczy nowego mieszkańca, który nie spuszcza oczu czy o brutalne traktowanie kobiety w plemieniu afrykańskim.

„Mityfikacje” czyta się z zapartym tchem. Cenię książkę za historię o cichych, małych występkach, za brud i ubóstwo opisane w wersach, uchwycone, wyniesione do rangi.
Coś mi jednak mówi, że to książka w pewnym sensie religijna, odnosząca się do etyki, być może etyki odizolowanej od wszelkich religii, może to zachęta do bycia moralnym bez względu na jakąkolwiek religię i kulturę.

Na koniec, może to nieważne, w charakterze plotki ...Tytus Żalgirdas to pseudonim Olgerda Dziechciarza.



Tytus Żalgirdas, „Mityfikacje”, Biblioteka Arterii, Łódź 2016


piątek, 28 października 2016

Marcin Świetlicki, "Drobna zmiana"

Czytaną książkę można również odbierać bardzo osobiście. Zebrane w tomie poetyckim wiersze mogą niechcący wyraźnie komentować życie czytelnika. Wydaje mi się, że tak bywa z wierszami Marcina Świetlickiego i ze mną jako ich czytelnikiem.

Poza tym nowa książka autora „Zimnych krajów” daje nowe wiersze, w nowej formie. Te krótkie poezje, jakby mini prozy, będące jednak przecież wierszami, to zwięzłe uwagi na temat tego, co Świetlicki widzi i słyszy.

Wiele z nich można odczytać również jako poetyckie aforyzmy o melancholijnym rozumie.

Kluczowym wierszem dla wymowy całej książki wydał mi się (tak na gorąco, jak to się mówi; wolę pisać tak na gorąco) wiersz ”Zła”. Wszystkiemu co nas otacza, towarzyszy dziś przekonanie źle wybranej drogi. Nie pozostaje jednak nic innego, jak tylko brnąć dalej. Nie zostało nic, to ostatni numer, jeszcze brzmi muzyka a ty schodzisz ze sceny bez wyraźnej ulgi, może nawet z żalem.

Miejsce sobą wypełnia tu również suka boksera, pies towarzyszący poecie już od kilku książek. To postać najuczciwsza, nic nie mówi, nie potrafi mówić. Rozumie za to kilka słów, wiemy o tym i to nam wystarczy.

Nowa książka Świetlickiego nie jest komentarzem do tzw. „Dobrej zmiany”. Ta zabawa słowem dotyczy być może już samej formy wierszy, które uległy drobnej zmianie. Nie są już rozpisane na wersy, chociaż jak sam autor twierdzi w jednym z nich: „Jakże by to wszystko. Pięknie wyglądało.” Drobne zmiany zauważa autor w każdym wierszu. Tym dotyczącym wyboru drogi, zmian w terenie itp.

Bohater tych wierszy już niczego nie musi. Chciałby, ale wie, że tego, co chciałby nigdzie nie ma. Z Marcinem Świetlickim nie udamy się już w podróż pełną póz mających nas odróżnić od otoczenia. Tym razem raczej służy ramieniem. Mamie. Na cmentarzu. Gdzie samotność nie jest już literaturą.

Zawiadamia się, że nowa książka Marcina Świetlickiego nie spełnia norm. I poleca się.


Marcin Świetlicki, „Drobna zmiana”, Wydawnictwo a5, 2016

czwartek, 1 września 2016

Wywiad z Anną Augustyniak



„(…) Wypłynęła na powierzchnię opowieść o miłości” wywiad z Anną Augustyniak sprowokowany jej książką poetycką pt. „Bez ciebie”.


Marcin Wodarski: W Twoich wierszach sakralne spotyka się z tym, co cielesne. Dlaczego?
Anna Augustyniak: To chyba dobrze jak świętość z profanum się zespala? Ciało łaknie nieograniczoności, jakiejś tajemnicy poza swoją egzystencją. Ja czuję pełnię dopiero wówczas, gdy codzienność, ta sfera świeckości, stroi się w przeczucia, wierzenia, obrzędy, gdy widzialne przenika się z niewidzialnym.

M.W: To książka o samotności. Pobudzone ciało, łaknące usta nie mają nikogo. Mimo tego, nie chcą zbudzić fotografii-to z wiersza "Erotyczna relacja". Cenisz sobie trzymanie cielesności na łańcuchu?

A.A: Ciało na łańcuchu? Kojarzy mi się to raczej z rytuałami BDSM. Bohaterka „Erotycznej relacji” nie musi uciekać się do aktów przemocy na samej sobie ani na obiekcie uczuć. Zresztą ona kocha tak gorliwie, że za nic nie przekroczyłaby granic, jakie w naturalny sposób zostały ustanowione przez mężczyznę, otoczyła go nawet dodatkową powłoką ochronną. Ale to nie z tej przyczyny spotyka ją samotność. Jak to zwykle bywa: ktoś kocha totalnie, a ktoś drugi nie jest przygotowany, by aż tyle mu ofiarowywano albo w ogóle nie potrzebuje takiej miłości.

M.W: Miłość odbiera czy daje? Chce się powiedzieć, że daje. Z pewnością nie odbiera, to do miłości niepodobne. Jednak głębokie uczucie to również stan umysłu, uczucie emanuje na zewnątrz. Zmienia nasz system wartości, ponieważ zmienia nas, nasze duchowe życie. "Straciłam wszystko" - to tytuł wiersza o miłości. Jak to jest, miłość odbiera?
A.A: No jasne, że odbiera. Przecież miłość to oszołomienie, które oczywiście dużo daje, jako że wchodzimy w głębię interakcji z drugą osobą, ale równolegle ogranicza, bo powoduje całkowite skupienie się na ukochanym i wtedy to właśnie świat może iść w odstawkę - zacytuję samą siebie: „w głowie miałam tylko twój głos”... Ale czy zmienia nas duchowo? Ja tam jestem zdania, że to chemia i zamroczenie za sprawą przestrojenia hormonalnego w organizmie. Czasem bardzo długotrwałe zamroczenie.

M.W: Mężczyzna kocha inaczej? I znów poprawność nakazuje mówić, że miłość jest jedna, nie ma płci i tak dalej. A może jednak kobieta inaczej kocha?

A.A: 
Kobieta wszystko robi inaczej, a zatem sztukę kochania też inaczej uprawia.

M.W: Twoja książka składa się z dwóch części. W pierwszej dużo jest Ciebie i adresata, do którego kierujesz słowa. Druga część to książka deklaratywnie Bez niego. Bez niego spotykasz się z ocaloną w Auschwitz, bez niego śpiewasz pieśni żałobne. Opowiedz o tym pomyśle. Właśnie, to pomysł czy rzeczywiście w pewnej chwili poznajesz świat i siebie, piszesz świat bez niego?

A.A: 
To nie jest pomysł a rzeczywistość. Jeśli jest miłość, a potem ktoś cię nie chce a ty go nadal chcesz, i tak jest w tobie nieustannie, choć go przy tobie nie ma. A życie płynie mimo że uczucie obumarło, świat nadal istnieje i dzieje się wokół to i owo. Ty nadal odczuwasz tę miłość, wszędzie gdziekolwiek się ruszysz ona idzie z tobą, boli cię, lecz równocześnie w każdej sekundzie daje radość. Czujesz ją jedząc jajecznicę i wchodząc na górę Synaj, jak powiedział Tadeusz Nyczek. Wiec gdy zdajesz z tego relację, z życia bez ukochanej osoby, to tak naprawdę zdajesz relację z braku. Pojawia się tu perspektywa ogołocenia: jesteś tą, która utraciła, czyli tą, która jednak coś miała. Miała i opowiada o tym w czasie przeszłym i teraźniejszym.

M.W: Dlatego są tak silne. Szczerość pozbawiona zabawy językowej, tak modnej w poezji dzisiejszej, odsłania poetę i jego świat, mówi o świecie i człowieku. Pisząc te wiersze, myślałaś o ich opublikowaniu? Może miała to być autoterapia, potem zaś zdałaś sobie sprawę, że powinny ujrzeć światło dzienne?

A.A: 
Publikowanie jest marzeniem każdego piszącego. Czy to aż autoterapia? No nie, pamiętaj, że to jednak nie jest spowiedź, że jest tam kreacja świata mocno przemyślanego i ułożonego, tak by czytelnik dostał zwartą historię opowiedzianą od początku do końca. Zdarza sie i zabawa językiem, może nie ma współczesnych gier oraz modnych zderzeń, mocnych uderzeń, szarż i szturmów, używanych tylko po to, żeby zaszokować, ale są miejsca obliczone na czarowanie czytającego, na przypodobanie mu się, jest i bezceremonialna próba wzbudzenia podziwu, że tak można pisać o kochaniu się! W „Nie igra się z miłością” Alfred de Musset (który sam stracił głowę dla Georege Sand i został przez nią odrzucony, z czego nie podniósł się do końca życia) mówi, że kto kocha to i doznaje zawodu, bywa nieszczęśliwy, ale kocha i to jest ważniejsze nawet od cierpienia, które wpisane jest w każde uczucie, a kiedy znajdzie się na krawędzi grobu, obraca się, aby spojrzeć wstecz i cieszy się z tego, że jego życie nie upłynęło na byle czym, że kochał, właśnie że kochał…

M.W: Zdarza Ci się promować swoją książkę podczas spotkań autorskich? Na jakie pytania najczęściej odpowiadasz? Czy trudno Ci przychodzi mówić o swoich wierszach, intymnych często

A.A 
Czy to zdarzyło się naprawdę? Pytają: to wszystko się pani przytrafiło? Pytają wiec o dosłowność i odbierają, jakbym rzeczywiście spisała swoje pragnienia, traumy, ujawniła sekrety. A przecież te wiersze to wynik długotrwałej pracy nad obrazami i słowami, które wchodziły w interakcje ze sobą i wytworzyła się nowa wartość. Wypłynęła na powierzchnie opowieść o miłości. Być może jest mocno cielesna, bo o namiętność tu szło, lecz czy intymna? Kiedy wiec słyszę o intymności, o którą i ty pytasz, czuję się jakbym naruszała jakąś zasadę przyzwoitości, jakbym robiła coś czego inni nie robią, opowiadała historie, jakich inni nie opowiadają…

M.W: Nadal piszesz?

A.A: 
Piszę, cały czas piszę i to jest arcyprzyjemne, choć czasem sama siebie bawię tym, co przychodzi mi do głowy. Na szczęście istnieje na klawiaturze klawisz backspace!

M.W:
  Życzę kolejnych wierszy. I oby przetwarzanie owych obrazów i emocji nie zmęczyło Cię, ja nadal uważam, że intymność jest towarzyszką wiersza, że tak się wyrażę, i nie można się jej wstydzić, raczej trzeba umieć ją znieść, dać jej radę. Powodzenia.