W piwnicy jest zazwyczaj tak: blade światło, pajęczyny, słoiki, trutka na szczury, odgłosy bloku niesione rurami, odgłosy, które już dawno w ścianach zostawiły swój konkretny komunikat. Do tego zapach starych ścian, weków, w których skisło lato, skisła przeszłość. Przyszłości zaś nie widać żadnej. Jest punkowo, ale teraz to już właściwie nic nie znaczy, to słowo zgubiło się gdzieś w milionach artykułów prasowych o wszystkim, co daje się (lub nie daje się) opisać.
Mam tu ladę sklepową, która służyła kiedyś, około dwa lata temu, do sprzedawania zabawek, smoczków dla dzieci itp. W niej znalazłem książę, która przywróciła wyrazistość wszystkim dźwiękom, które straciły już swoje imię, stęchły zapach piwnicy zamieniła w świeży smród spalin i lasu, śniegu i węgla, chleba i wszelkiego gówna, zupy i przepalonego Castrolu. Formy nudne jak kurz na starych nakrętkach nabrały brzmienia gitar (słyszę je). Nadal nie widać przyszłości, ale jest w tym niewytłumaczalny optymizm. Powstaje coś na kształt Cioranowskiej negacji wszystkiego, która budzi teraźniejszość do myślenia o sobie. Nagle może okazać się, że sens nudy tkwi w jej bezsensie. I tak można by aż do rana pisać, myśleć, czytać.
Ta książka to „Requiem dla Saddama Husajna i inne wiersze dla ubogich duchem” Konrada Góry. Rzeczywiście, kiedy wchodzi się w tę książę, trudno z niej wyjść takim samym. Tylko jak długo trwa to, powiedzmy, oczarowanie?
Najbardziej charakterystyczny w tej książce jest język Konrada Góry, który jest językiem próbującym przełamać wszelkie stereotypy językowe. Nie, to nie jest poezja lingwistyczna, ale w wierszach swoich autor uderza słowami jak Chuck Schuldiner w struny gitary. Wypływają z tego treści mało spójne dla całości książki, ale potrafią zachwycić, odświeżyć kaczana, w którym oczy nabierają sensu już po przeczytaniu pierwszego wiersza „Wrocław”. Wrażenie podobne jak po pierwszej książce z dwoma tomikami Szczepana Kopyta. Żywo, mocno, bez obawy, co będzie, bez chowania się za słowa akceptowalne albo wielkie. Tu słabe słowa mówią o mocnych rzeczach. A jednocześnie bez mrugania okiem do czytelnika, bez kokietowania, łaskotania go błyskotliwością, jak to miało miejsce w przypadku Jasia Kapeli.
Przesłanie Konrada Góry nie jest dla mnie jasne. Mógłbym oczywiście przytoczyć kilka cytatów recenzentów, którzy wskazywali już, o co chodzi poecie. Ja nie wiem. Mi wystarczy, że jest to próba podważenia codzienności, odarcia jej z wszelkich póz, zasłon. Na początek to wiele, to duży ciężar, który poeta ten uniósł.
Pytanie tylko czy sam język podoła dalej? Czy ta, powiedzmy, techniczna (być może zgrywa nawet) pokazuje, że Konrad Góra ma coś do powiedzenia? Ale jest to pytanie tylko dla tych, którzy uważają, że poeta koniecznie musi mieć coś do powiedzenia.
Trudno jest wybrać wiersz, który chciałbym przeczytać, bo każdy jest jakby z innej historii. Dopiero w książce wiersze te łączą się ze sobą, bo tak chcą one i sam czytelnik.
KOLEINY
Stanął za lekki, zmleczała krew.
Dzień do spożywania, do gówna.
Pokój dla ofiar, dla mocnych wojna.
Dla zimy wieś, dla lasu zima, dla oczu muł.
Dno się podnosi i dno opada, a ty
Kostniejesz po włókna. Po język, który zmiękcza szkliwo
O słowo, które zatrzymujesz jak wdech.
Stąd gra się toczy o moją niepewność;
Opiłek czy opłatek, opłata za wapno.
JEŃCY AL-KAIDY
Ciężarówka na szkło kluczy w podwórzu. Trzech
Mężczyzn jak z wojny, objętych smrodem,
Pomarańczowi jeńcy Al.-Kaidy i z Al-Kaidy, bohaterzy
Gitowskich gnojków, które,
kiedy kontener staje się
Pusty, łapią kota i jebią nim o dno. Ich nienawiść
To ognisko, na którym ich starzy opalają miedź. Moja,
Zwierzę z piwnicy, nigdy syte, po wielokroć skruszone. Licha
poświata niosąca się przez zamroczony sierpień
do wiecznych grudniów, jakich się im życzy tysiącami
znaków, choćby spojrzeniem przez osrebrzone lustro
w urojoną głębię już z powrotem odrzuconego odbicia.
Konrad Góra, "Requiem dla Saddama Husajna i inne wiersze dla ubogich duchem", wyd. Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne "Rita Baum", Wrocław 2008
Mam tu ladę sklepową, która służyła kiedyś, około dwa lata temu, do sprzedawania zabawek, smoczków dla dzieci itp. W niej znalazłem książę, która przywróciła wyrazistość wszystkim dźwiękom, które straciły już swoje imię, stęchły zapach piwnicy zamieniła w świeży smród spalin i lasu, śniegu i węgla, chleba i wszelkiego gówna, zupy i przepalonego Castrolu. Formy nudne jak kurz na starych nakrętkach nabrały brzmienia gitar (słyszę je). Nadal nie widać przyszłości, ale jest w tym niewytłumaczalny optymizm. Powstaje coś na kształt Cioranowskiej negacji wszystkiego, która budzi teraźniejszość do myślenia o sobie. Nagle może okazać się, że sens nudy tkwi w jej bezsensie. I tak można by aż do rana pisać, myśleć, czytać.
Ta książka to „Requiem dla Saddama Husajna i inne wiersze dla ubogich duchem” Konrada Góry. Rzeczywiście, kiedy wchodzi się w tę książę, trudno z niej wyjść takim samym. Tylko jak długo trwa to, powiedzmy, oczarowanie?
Najbardziej charakterystyczny w tej książce jest język Konrada Góry, który jest językiem próbującym przełamać wszelkie stereotypy językowe. Nie, to nie jest poezja lingwistyczna, ale w wierszach swoich autor uderza słowami jak Chuck Schuldiner w struny gitary. Wypływają z tego treści mało spójne dla całości książki, ale potrafią zachwycić, odświeżyć kaczana, w którym oczy nabierają sensu już po przeczytaniu pierwszego wiersza „Wrocław”. Wrażenie podobne jak po pierwszej książce z dwoma tomikami Szczepana Kopyta. Żywo, mocno, bez obawy, co będzie, bez chowania się za słowa akceptowalne albo wielkie. Tu słabe słowa mówią o mocnych rzeczach. A jednocześnie bez mrugania okiem do czytelnika, bez kokietowania, łaskotania go błyskotliwością, jak to miało miejsce w przypadku Jasia Kapeli.
Przesłanie Konrada Góry nie jest dla mnie jasne. Mógłbym oczywiście przytoczyć kilka cytatów recenzentów, którzy wskazywali już, o co chodzi poecie. Ja nie wiem. Mi wystarczy, że jest to próba podważenia codzienności, odarcia jej z wszelkich póz, zasłon. Na początek to wiele, to duży ciężar, który poeta ten uniósł.
Pytanie tylko czy sam język podoła dalej? Czy ta, powiedzmy, techniczna (być może zgrywa nawet) pokazuje, że Konrad Góra ma coś do powiedzenia? Ale jest to pytanie tylko dla tych, którzy uważają, że poeta koniecznie musi mieć coś do powiedzenia.
Trudno jest wybrać wiersz, który chciałbym przeczytać, bo każdy jest jakby z innej historii. Dopiero w książce wiersze te łączą się ze sobą, bo tak chcą one i sam czytelnik.
KOLEINY
Stanął za lekki, zmleczała krew.
Dzień do spożywania, do gówna.
Pokój dla ofiar, dla mocnych wojna.
Dla zimy wieś, dla lasu zima, dla oczu muł.
Dno się podnosi i dno opada, a ty
Kostniejesz po włókna. Po język, który zmiękcza szkliwo
O słowo, które zatrzymujesz jak wdech.
Stąd gra się toczy o moją niepewność;
Opiłek czy opłatek, opłata za wapno.
JEŃCY AL-KAIDY
Ciężarówka na szkło kluczy w podwórzu. Trzech
Mężczyzn jak z wojny, objętych smrodem,
Pomarańczowi jeńcy Al.-Kaidy i z Al-Kaidy, bohaterzy
Gitowskich gnojków, które,
kiedy kontener staje się
Pusty, łapią kota i jebią nim o dno. Ich nienawiść
To ognisko, na którym ich starzy opalają miedź. Moja,
Zwierzę z piwnicy, nigdy syte, po wielokroć skruszone. Licha
poświata niosąca się przez zamroczony sierpień
do wiecznych grudniów, jakich się im życzy tysiącami
znaków, choćby spojrzeniem przez osrebrzone lustro
w urojoną głębię już z powrotem odrzuconego odbicia.
Konrad Góra, "Requiem dla Saddama Husajna i inne wiersze dla ubogich duchem", wyd. Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne "Rita Baum", Wrocław 2008
We're a group of volunteers and starting a new scheme in our community. Your site offered us with valuable information to work on. You've
OdpowiedzUsuńdone an impressive job and our whole community will be thankful to you.
my web blog ... estrogen