czwartek, 24 lutego 2011

Roman Honet, "Piąte królestwo". Piwniczne księstwo


„Piąte królestwo” to, nie chciałbym się pomylić, szósty tom wierszy Romana Honeta, tym razem opublikowany przez Biuro Literackie. Czytam książkę, przyznam, z zapartym tchem. Obrazy, które się z niej wyłaniają bliskie są mojej mentalności, mojemu sposobowi widzenia świata, stoją obok mojej wrażliwości. I robi mi się cieplej na sercu w tej zimnej piwnicy, która stara się bronić przed blisko dwudziestostopniowymi mrozami, ale ściany też mają swoją cierpliwość i wytrzymałość.
Ja też mam swoją wytrzymałość. Chyba nie wytrzymuję jakiegoś ciśnienia i sam siebie zaczynam oskarżać o poważne przewinienia. Nie wiem czy słusznie, ale oskarżam siebie, że zaczynam poddawać się mamiącym frazom poetów, którzy nie mają nic więcej do zaoferowania prócz budowy słowem sugestywnych obrazów, od których mi robi się ciepło i wygodnie. Czytam Romana Honeta:

Kat

wybiegłem w morze, w ustach
miałem sól, obfitą plażę.
w wodzie leżały – rower, maszyna do drinków,
wiatr był jak mowa zwierząt wychowanych
w cieniu. Dziki był wiatr,
kiedy powstawał z gniewu
i wręczał mi piłkę. Kiedy uderza,
rżnie: płatki śniegu błyszczące
na sieci trakcyjnej, żniwo
ostatniej nocy – białe,
bezwłose ciało i ruchanie

Ot taki sobie obrazek, który może trochę przestraszyć, zastanowić. Tym bardziej, że żyjemy w czasach, w których wszystko i wszyscy wokół próbują być piękni, nawet moje rybki w akwarium mają swoje sezony, zmieniają ubarwienie i styl zachowania. W tym kontekście Roman Honet wypada świetnie. Jego świat nie jest przyjemny w dotyku, a bywa i niebezpieczny. Zarzucam sobie jednak, że niepotrzebnie mnie to wszystko obchodzi, bo dlaczego miałyby mnie obchodzić jakieś obrazki słowem malowane, nawet takie, z których wystają owrzodziałe języki pełne żądzy? To w końcu tylko obrazy. Jeszcze niedawno nawet bym nie splunął.
Mówię do siebie, że „Piąte królestwo” to książka napisana bez charakteru, bo za mało otwarta, zbyt dużo tu eufemizmów, za mało bezpośredniego, szczerego przekazu. Honet to przykład poety, który nie ma nic do powiedzenia i ucieka w obrazy, w odwzorowywanie słowem tego, co widzi pod powiekami.
I odpowiadam: dobrze, dobrze. Warto jednak poczytać uważniej i docenić emocje zawarte w tych obrazach. Prawda, że wydają się one wydumane, są tylko literacką kreacją – tak myślę, ale jak to jest napisane! O, to warto docenić.
I doceniam. Czytam cały czas książkę Honeta i naczytać się nie mogę. Po odłożeniu książki wracają do mnie te obrazy, które słowem odmalował. Trzymam pod powiekami tiry wiozące mięso, nie wiem już nawet czy o tym pisał, wszystko miesza mi się, popadam w histerię. Widzę topielca w brudnym, pełnym wodorostów piasku plaży i spalone słońcem, wysuszone owady na szybie szklarni. Cóż to jednak takiego? Ile trzeba mieć siły żeby snuć przeróżne fantazje?
Myślę, że o takiej poezji chętnie będą pisać krytycy literaccy, redaktorzy pism poświęconych współczesnej literaturze. Odnajdą tam zawiłości semantyczne, będą pochylać się nad tymi wierszami wiercąc sobie dziury w głowach i za wszelką cenę wydłubią z siebie interpretacje. Wiersze Honeta to miękka gleba, w której można grzebać bardzo długo bez obawy, że wyrośnie coś nieoczekiwanego.
Andrzej Skrendo i Konrad Wojtyła w audycji dla Radia Szczecin zastanawiali się, co oznacza, czym jest „Piąte królestwo”? Odpowiadam za Honeta: niczym. To tytuł atrapa. Wiele takich tytułów krąży w świecie publikacji poetyckich, ponieważ coraz częściej ceni się nie konkret i odwagę a wielowarstwowość, przeintelektualizowanie i wywieranie wrażenia, pustego wrażenia. Jedno trzeba przyznać – Piąte królestwo to nazwa wpadająca w ucho.
Skrendo i Wojtyła podjęli też krótko ciekawy wątek: czy Roman Honet jest trudnym w odbiorze poetą? Dochodzą do wniosku, że tak, ponieważ tworzy obrazy, przez które trudno się przebić, autor jest tu „opancerzony” obrazami. Przywołuję tu ową rozmowę, ponieważ trudno się z pewnymi tezami nie zgodzić. Choćby z tą, że Honet za wszelką cenę unika mówienia wprost i z tego powodu wpisuje się raczej w tradycje awangardowe, jak stwierdził Andrzej Skrendo.
Mam jednak nadal pytanie o sposób pisania. W końcu można być trudnym poetą, ponieważ jest się skomplikowaną istotą i odczuwanie świata nie mieści się w żadnym dostępnym przewodniku towarzyskim. Można być też trudnym poetą, bo ma się pełen wachlarz możliwości intelektualnych i warsztatu pisarskiego, i komponuje się wymyślone głupoty. Rafał Ch. Niedawno powiedział mi, że artysta nie musi niczego przeżyć, by o wielu sprawach pisać dobrze, tak, że będzie się chciało czytać. Ważny jest talent.
Talentu Romanowi Honetowi nikt nie odmówi. Ja również. Wolałbym jednak więcej się od niego dowiedzieć, ale już słyszę Rafała, który pyta: niby czego dowiedzieć? Co nowego do magazynu wiedzy o świecie i życiu może wnieść poeta? Liczy się treść niesiona przez obraz.
Na wiele naiwnych już, ale zawsze ważnych według mnie pytań tym razem sobie nie odpowiem. Pozostaje czytać dalej „Piąte królestwo” Romana Honeta i pławić się w tych sugestywnych i pięknych obrazach, które przenikają skórę i zdają się zostawać w nas jak tatuaż. No i odkażać się czasem liryką bardziej bezpośrednią, od której można zarobić w zęby.

Poczytajcie sami. Czyż nie jest miło poczytać w piwnicy takie wiersze? Każdy będzie wracał do tej książki! I każdy sam musi sobie odpowiedzieć dlaczego.

GOŁĘBICE

ta głowa, zdjęta z końskiej szyi,
park, tam gdzie cztery kobiety w poświacie
piły borygo z rozerwanych chłodnic
i płyn do spryskiwaczy.
tam żeśmy się widzieli
i rozłączyli. Dla tej przysięgi ciemnej
na zimowym polu, rąk dźwigających
krwiobieg z rozgrzanego gazu –
była ta noc – i kurwy, moje
kurwy w miłości i w żartach
jak gołębice w śniegu nad klasztorem,
śpiewały gorzkie żale


Roman Honet, "Piąte królestwo", Biuro Literackie, Wrocław 2011

1 komentarz:

  1. krótko: zgadzam się z tym, że w poezji Honeta najważniejsze są obrazy, siła tego rodzaju pisania polega na wywołaniu reakcji w mózgu czytelnika

    OdpowiedzUsuń