Podoba mi się w tych wierszach wiara, że skoro mam pomysł na
to jak zacząć wiersz, to jakoś pójdzie. I idzie. Słowa leją się Ostrychaczowi
łagodnie, bez niepotrzebnych przestojów. Potem kwestia puenty. Ta zazwyczaj
nieco sentymentalna jak u dziewietnastoletniego poety lat 90 mieszkającego w
kwidzyńskim internacie.
Podoba mi się w tych wierszach to, że bez obawy są nieco
przegadane. Ostrychacz to gaduła. Widzę w tym szczerość i wiarę, że skoro tak
się napisało, to niech tak zostanie.
Autor w dowód dojrzałości poetyckiej odchodzi z pierwszego
planu, skupiając się na temacie wiersza. Prosty pomysł na formułę tekstu może
urosnąć to wagi tematu, jak w wierszu „Pod łóżkiem”.
Ten wiersz nie mówi o wycinaniu piersi
O wysypiskach płodów w dalekiej Kanadzie
Czy samobójstwach uregulowanych prawnie. (…)
Kusi go oczywiście niepotrzebny wygłup, jak każdego. Zrobić
coś dziwnego, nawet barokowego. Nie ważne czy to potrzebne, ważne by brzmiało
niecodziennie. Na szczęście nie zdarza się to często. Taki powiedzmy „amalgamat
bezużytecznych staroci” w wierszu „Szara kartka”. Już w pierwszym wersie taki
gargamel, wiedziałem od razu, że nic nie zrozumiem z tego wiersza, że nie
przebiję się do niego. Ale to wybór poety, a jego wybór czytelnik ma uszanować.
Zresztą ratują go słowa: „W moich wierszach nie ma brzydkich dziewcząt”, bo
widzę oczami wyobraźni to, co chcę zobaczyć, w okolicznościach dla mnie
kluczowych. A „świat na ostrych kołach zjeżdża ze stromej ulicy.”
Można się bawić tymi wierszami, czytając je na kilka
sposobów. Trudno jednak dobrać np. do recytacji, na scenę taki, który jest
rzeczywiście sceniczny, zawiera emocje, mówi o emocjach. Nie jest jednak
beznadziejnie, szczególnie te przegadane, jak pisałem, wiersze, rzeczywiście
coś mówią o poecie, o jego otoczeniu. Mówią bez zbędnych udziwnień, mówią
bardzo odważnie.
„Oczy Marysi” to wiersz o tym, że wszystko jest szare tylko
nie jej oczy. Tych szarości, przyznam, wszystkich nie doczytałem, szkoda mi
było czasu. Taki jest Ostrychacz – on nie przejmuje się tym, że czytelnik ma
już dość, nie chce, nie jest ciekawy, co jeszcze poeta uważa za szare, tym
bardziej, że niczego nowego to już nie wnosi. Ale ten autor ma to gdzieś.
Uznaję tę postawę za właściwą, nawet jeśli wiersz jest chujowy. Słowem,
rzeczywiście zamiata pod wiatr.
Podsumowując, dużo życia w tych wierszach, w całym tomie. To
życie jednak widzę przez szybę. Dzieje się tu, dzieje, ale nie mam możliwości
wejścia w to życie.
Marcin Ostrychacz, „Zamiatając pod wiatr”, WBPiCAK, Poznań
2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz