sobota, 5 lipca 2014

Joanna Dziwak, "Gry losowe"

W czerwcu tego roku debiut prozatorski przeżyła Joanna Dziwak. Jej powieść „Gry losowe” wspinała się do druku na stronie korporacji ha!art około dwa lata. Teraz papier. Powieść ta nie jest powieścią konwencjonalną z mocno zarysowanymi bohaterami mającymi swoją przeszłość. To trzy odrębne historie trzech różnych bohaterek. Powieść jest jednak spójna w każdym calu.

Zacznijmy od tego, o czym już wspomniałem. Książka ukazywała się najpierw w odcinkach w Internecie (niczym „Lalka” Prusa w Kurierze Codziennym, zresztą też przez okres dwóch lat). Książka „drukowana” w necie mówi w dużym stopniu o necie i jego bywalcach, czyli pokoleniu ludzi urodzonych w latach 80, ale przecież nie tylko tych. Powieść pisana żywym, elastycznym, zmieniającym się, przystosowującym do potrzeb językiem.  Jeżeli ktoś lubi narrację pełną ironii w stylu Mistrza Ciętej Riposty, zapraszam.

Zresztą, ci którzy nie szukają w literaturze przeintelektualizowanych okrągłych zdań wielokrotnie złożonych z pietyzmem maniaka, też będzie zadowolony. Co więcej, ci, którzy szukają odpowiedzi na pytanie, dlaczego im się w życiu nie powiodło, też znajdą odpowiedź.

To z pietyzmem napisana brzydka proza. Rola odegrana perfekcyjnie. Skupiona na ironicznej frazie, jak te z memów tworzonych przez autorkę niemal zawodowo. Może sprawiać wrażenie płaskiej, pozbawionej refleksji, ale to narracja będąca owocem refleksji. Wyłania się z niej świat ludzi świecących się ubraniami, napromieniowanych telewizorem i laptopem. Tu ludzie mają wysokie aspiracje i małe możliwości. Tu ludzie żyją ciągłym zgrywem. Zgrywają się, próbują wcielać w życie każdy, choćby najgłupszy, pomysł. Tu ludziom wydaje się, że wszystko jest możliwe. Jakby założenie rodziny, spotykanie się z innymi było niczym więcej jak założeniem profilu na portalu społecznościowym. Nic dobrego z tego nie wychodzi.

Rzeczywiście Książa dobra na wakacje. Joanna Dziwak śmieje się ze wszystkiego do łez doprowadzając czytelnika. Bywa jednak, że już łez śmiechu nie starcza i pozostaje jakiś smutek bliżej nieokreślony. Dochodzi do czytelnika, że świat z „Gier losowych” kręci się obok, tuż, tuż, za ścianą, w pracy, na ulicy. To nas dotyka. Te trzy historie pokazują nam jeden z poziomów rzeczywistości, w którym poruszają się ludzi szukający prostych rozwiązań, bezrefleksyjni, z wiedzą zaczerpniętą z Wikipedii. To ważna Książka.


Książka ta powinna być ważna dla nauczycieli i wychowawców, którzy, he, nie mają profilu na facebooku i zamknięci w czterech ścianach swoich dyplomów magisterskich sprzed 30 lat szukają sposobu w regulaminie szkoły, by dobrać się do swoich uczniów. A ci uczniowie nie istnieją tacy, jakimi ich pedagodzy widzą. W ławkach siedzą zupełnie inni ludzie, jakby z innego świata, z innej religii, tradycji, używający innego kodu komunikacyjnego. Zrozumieć ich to wielka sztuka. Jakąś prawdę o nich mówi ich profil na portalu, buty na nogach i focie w komórce. To jednak tylko część prawdy o nich. Jacy są naprawdę? Zagrajcie w „Gry losowe”, może się przekonacie.


Joanna Dziwak, "Gry losowe", Korporacja ha!art, Kraków 2014

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy opis, będę musiał sobie sprawić te książkę :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń