czwartek, 24 kwietnia 2014

Ha!art zaprasza na SERIĘ CZYTAŃ

Korporacja Ha!art zaprasza na

Ha!art Serię Czytań

piątek, 25 kwietnia 2014 godz. 19:00

Cafe Szafe, ul. Felicjanek 10

w Krakowie


Seria Czytań to kalka z języka angielskiego. Reading series oznacza jednocześnie formę prezentowania literatury i jednoczenia środowisk pisarskich. Najwyższy czas, żeby i „miasto literatury” wypróbowało tę formułę organizowania życia literackiego. Inicjatywa wychodzi ze środowiska redaktorów, redaktorek, aktywistów i aktywistek skupionych wokół wydawnictwa, fundacji, czasopisma i portalu Ha!art. Krakowska Seria Czytań to organizowane regularnie spotkania, podczas których pisarki i pisarze, eseistki i eseiści, tłumaczki i tłumacze czytają fragmenty swoich utworów. Autorom projektu zależy na stworzeniu stałego forum spotkań, gdzie w roli głównej będzie literatura. Podczas cyklu można będzie posłuchać utworów, nad którymi pisarze jeszcze pracują, najświeższych prac znanych autorek i autorów oraz debiutantów, którzy zostaną wyselekcjonowani przez kuratorki i kuratorów projektu.
Podczas czwartego spotkania z cyklu Seria Czytań Piotr Płucienniczak przedstawi nowy felieton z cyklu Gry Lose/owe, Zbyszek Rokita przeczyta reportaż gonzo z meczu piłkarskiego, Arkadiusz Wierzba zaprezentuje nowe tłumaczenia prozy Egona Bondy'ego, a Łukasz Saturczak przedstawi fragmenty swojej nowej, polsko-ukraińskiej książki pisanej z Łesiem Belejem.

Seria Czytań zostanie poprowadzona przez Kaję Puto.



Następne spotkanie z cyklu już w maju, tym razem Serię Czytań przygotuje Ewelina Sasin.



poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Plac zabaw

W podwórku starym a równym
stoją rzędami huśtawki
i kurz nad wszystkim
zasłania oczy ich rdzawe

A wszystko otoczone zakazem wstępu
siatką błyszczącą widoczną z księżyca
regulamin zabawy zachęca do ławki

Gną się postacie chwiejne jak cienie

W podwórku starym a równym
odnowione stoją rzędami
demony dzieciństwa
a kurz nad wszystkim
duchom zasłania oczy ich rdzawe.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Marcin Ostrychacz, "Zamiatając pod wiatr"

Podoba mi się w tych wierszach wiara, że skoro mam pomysł na to jak zacząć wiersz, to jakoś pójdzie. I idzie. Słowa leją się Ostrychaczowi łagodnie, bez niepotrzebnych przestojów. Potem kwestia puenty. Ta zazwyczaj nieco sentymentalna jak u dziewietnastoletniego  poety lat 90 mieszkającego w kwidzyńskim internacie.

Podoba mi się w tych wierszach to, że bez obawy są nieco przegadane. Ostrychacz to gaduła. Widzę w tym szczerość i wiarę, że skoro tak się napisało, to niech tak zostanie.

Autor w dowód dojrzałości poetyckiej odchodzi z pierwszego planu, skupiając się na temacie wiersza. Prosty pomysł na formułę tekstu może urosnąć to wagi tematu, jak w wierszu „Pod łóżkiem”.


Ten wiersz nie mówi o wycinaniu piersi
O wysypiskach płodów w dalekiej Kanadzie
Czy samobójstwach uregulowanych prawnie. (…)

Kusi go oczywiście niepotrzebny wygłup, jak każdego. Zrobić coś dziwnego, nawet barokowego. Nie ważne czy to potrzebne, ważne by brzmiało niecodziennie. Na szczęście nie zdarza się to często. Taki powiedzmy „amalgamat bezużytecznych staroci” w wierszu „Szara kartka”. Już w pierwszym wersie taki gargamel, wiedziałem od razu, że nic nie zrozumiem z tego wiersza, że nie przebiję się do niego. Ale to wybór poety, a jego wybór czytelnik ma uszanować. Zresztą ratują go słowa: „W moich wierszach nie ma brzydkich dziewcząt”, bo widzę oczami wyobraźni to, co chcę zobaczyć, w okolicznościach dla mnie kluczowych. A „świat na ostrych kołach zjeżdża ze stromej ulicy.”

Można się bawić tymi wierszami, czytając je na kilka sposobów. Trudno jednak dobrać np. do recytacji, na scenę taki, który jest rzeczywiście sceniczny, zawiera emocje, mówi o emocjach. Nie jest jednak beznadziejnie, szczególnie te przegadane, jak pisałem, wiersze, rzeczywiście coś mówią o poecie, o jego otoczeniu. Mówią bez zbędnych udziwnień, mówią bardzo odważnie.

„Oczy Marysi” to wiersz o tym, że wszystko jest szare tylko nie jej oczy. Tych szarości, przyznam, wszystkich nie doczytałem, szkoda mi było czasu. Taki jest Ostrychacz – on nie przejmuje się tym, że czytelnik ma już dość, nie chce, nie jest ciekawy, co jeszcze poeta uważa za szare, tym bardziej, że niczego nowego to już nie wnosi. Ale ten autor ma to gdzieś. Uznaję tę postawę za właściwą, nawet jeśli wiersz jest chujowy. Słowem, rzeczywiście zamiata pod wiatr.

Podsumowując, dużo życia w tych wierszach, w całym tomie. To życie jednak widzę przez szybę. Dzieje się tu, dzieje, ale nie mam możliwości wejścia w to życie.



Marcin Ostrychacz, „Zamiatając pod wiatr”, WBPiCAK, Poznań 2013




sobota, 5 kwietnia 2014

Lajk dla Franaszka

Ale jaja. Andrzej Franaszek napisał w Gazecie Wyborczej o poezji polskiej, że skurczyła się ona ostatnio i zawężyła do lingwistyki. (link) Nie ma już człowieka w polskiej poezji współczesnej. Wielu poetów się wkurwiło, bo jak to? Czyżby o mnie mówił?

Trudno mi nie przyznać racji panu od poezji Miłosza, że wiele wierszy zamyka się przede mną jako czytelnikiem, są niezrozumiałe i kręcą się w kółko, nie wiedzą czego chcą. Zawsze jednak lubię czytać wiersze - taki się chyba urodziłem, i powiadam sobie, że może to ze mną jest coś nie tak, może ja jestem po prostu tępy? Dlaczego mam przyznawać prawo do istnienia tylko tym wierszom, które rozumiem? Dlaczego uzurpować sobie prawo do wynoszenia na piedastał ino tych poetów, którzy mnie urzekli, bo ich świat jest mi bliski, rozumiem, co napisali?

Przyznam, że poezja np. Romana Honeta nie zawsze mówi do mnie wprost. To obrazy, z którymi trzeba się zmierzyć. Nie muszą one dotyczyć mojego podwórka, bym uzależnił się od powracania do nich. Wiersze są do czytania, tak jak muzyka do słuchania. Pisanie o muzyce i wierszach, jeśli jest próbą wykazania swojej erudycji, osłuchania, oczytania, to egoistyczna gadanina, nie rozmowa.

Czytanie poezji to praca, ale to rodzaj pracy, która uszlachetnia. Żadna inna praca nie poszerza pola we mnie jak ta związana z czytaniem, słuchaniem, pisaniem. Dlatego lubię poetów, nawet tych, których nie rozumiem, nawet lingwistów piszących wiersze zamykające się przede mną. Lubię również poetów lokalnych piszących rymowanki nie do czytania. Oni przynajmniej nie roszczą sobie pretencji do bycia stypendystami, a przede wszystkim wykonują często kawał dobrej roboty u podstaw.

Dziesiejsza poezja to słowa przyglądające się sobie, pisze pan od poezji Miłosza. Zgadzam się. W końcu my sami ciągle przyglądamy się sobie, nasze artykuły do prasy też przyglądaja się sobie, stanowią prowokację do dyskusji lub są odpowiedzią w dyskusji. Nie ważne czy biegamy, piszemy, jeździmy rowerem, pracujemy, ciągle przyglądamy się sobie. Myślę tu o pewnym zawodniku, być może niedoszłym, który biegnąc patrzy w okna bloków czerwony z ciekawości, czy już go ktoś wypatrzył pięknie biegnącego. To słabość dzisiejszego człowieka. Sam tłumacząc gimnazjalistom sens recytacji wiersza odwołuję się do powiedzienia "jak cię widzą, tak cię piszą", ale również piszą cię tak, jak cię słyszą, zatem dobrze jest uczyć się poprawnego mówienia. To oczywiście błahy powód dla kontaktu z poezją mówioną, ale użyteczny, właściwie jedyny jaki młodzież zapamiętuje.

Wszsyscy jesteśmy trochę jak ta młodzież. Fejsbukowi, guglowi...Jesteśmy jak focie pstrykane sobie telefonem komórkowym i wystawione do lajkowania. To dlaczego nasze wiersze nie maja być takie? Tu może zrodzić się pytanie, czy poezja ma być odzwierciedleniem rzeczywistości, czy wychodzić poza nią, a nawet ponad nią? Stawiam na to, że poezja niczego nie musi. Jak dziecko...czy kocham dziecko za to, że jest grzeczne i je rozumiem? Nie, kocham je, bo jest. Kocham, bo kocham.

Ironia wierszy współczesnych nie jest pustą ironią wyrosłą ze słabości poety. Nie jest ironią niedorastającą do pięt tej sprzed ponad stu lat czy tej z czasów peerelu, jak sugeruje Andrzej Franaszek. Czytając te słowa, żal mi się zrobiło poetów peerelu, bo co to znaczy, że poeta czasów zaborów i peerelu mógł jedynie szydzić z kolejnych tyranów? Nie musiał, mógł przecież rzucić się na barykady!

Dzisiejsi poeci zmagają się ze współczesną formą tyranii, biurokracji. Prosze poczytać "Statystyki" Kiry Pietrek. Tej samej poetki "Język korzyści" - książkę poetycką wyszydzającą (?) wpółczesne sposoby zniewolenia jednostki. XXI wiek jest jednak czasem dynamiczniejszych zmian. Internet to rewolucja być może większa od druku, Kopernika czy silnika spalinowego, bo bardziej i szybciej dotyka każdego indywidualnie itede, itepe. 

Tak, poezja bezpośrednia, prosta dociera do mniej szybciej, zgadzam się. Każdy woli proste rozwiązania. Pod tym względem poezja może być inżynierią słowa. Szukamy rozwiązań szybszych lub ekologicznych, tanich lub luksusowych, powiedzmy.

 Przeczytałem, co miałem powiedzieć, bo chciałem wyrazić, że każda poezja jest o człowieku, ale nie wiem czy wszyscy się ze mną zgodzą. Nie muszą, nie wymagam tego. Od poezji też niczego nie wymagam. 

A jak się komuś wiersze nie podobają, to niech sobie sam napisze taki, w którym się zakocha.

To nie jest złośliwość, to żart. Mam nadzieję, wierzę nawet, że artykuł Andrzeja Franaszka zrobi dużo dobrego naszej poezji. Sprowokował do myślenia o niej, pisania. A przecież tym się zajmujemy - ciągłym przyglądaniem się sobie. Aktorzy znają to od wieków.

Lajkuję cię, panie Andrzeju!

piątek, 4 kwietnia 2014

Helikopter 4/2014

Kwietniowy Helikopter już nad nami. Przygląda się z uwagą naszym ruchom oczami wiersza Romana Honeta, Przemysława Witkowskiego i wieloma innymi zmysłami.

http://opt-art.net/helikopter/

środa, 2 kwietnia 2014

Piotr Czerniawski "Poprawki do snów"

"Poprwaki do snów" to książka z roku 2005. Wiele nowych zbiorów wierszy wyszło na jaw od tamtej pory. To juz dziewięć lat, jak w piwnicy, w domu, w garażu, w samochodzie przewraca się książka z intrygującymi wierszami. Trzeba na nie spojrzeć przez pryzmat kilku lat, by docenić należycie ów wywrócony do góry nogami świat Czerniawskiego. Ten zaśmiech rymowany albo sen wywrócony jak worek na lewą stronę. Im częściej czytałem wiersze z tego tomu, ty m częściej wydawało mi się, że rzeczywistość stoi po stronie tej książki, że ona w tych wierszach się kryje. Do dziś traktuję ją z należytą jej powagą. I śmiech może wypływać z pokory. 

Poeta chce doprawić słowem wszystko. Nawet roztwór nasycony pokusi się donasycić. Zmieni kolor albo smak. Mieć ostatnie słowo.





Fairytale

Odwraca się i nie czuje na sobie.
Wysypuje się, wypisuje.
Docierał i dotarł. Nie dotarło się.
Wszystko na nic, na żer.

Ktoś go śni, nie mówiąc mu o tym.
Ktoś go wreszcie z tego snu obudzi.



Piotr Czerniawski, "Poprawki do snów", ha!art, Kraków 2005